Donald Tusk wezwał Polaków, by w niedzielę na warszawskim Placu Zamkowym zaprotestowali po czwartkowym wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Orzekł on o wyższości polskiego prawa nad unijnymi przepisami. Lider PO zachęcił obywateli, by wyrazili swoje poparcie dla członkostwa naszego kraju w Unii Europejskiej. - Wzywam wszystkich, którzy kochają Polskę (...). Musimy ratować Polskę, nikt tego za nas nie zrobi - powiedział w nagraniu opublikowanym w mediach społecznościowych. Demonstracje w całej Polsce. Brudziński: Mój syn z Europy się nie wybiera Przeciwnicy lidera PO, w tym politycy PiS, przypomnieli w komentarzach, że w sąsiedztwie Placu Zamkowego odbędzie się wtedy msza święta dla rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej. W Bazylice Archikatedralnej zjawią się także władze państwowe. W niedzielę, czyli dniu manifestacji nie tylko w stolicy, ale i kilkudziesięciu innych miastach, także nie zabrakło komentarzy polityków związanych z PiS albo innymi formacjami, które nie wspierają inicjatywy szefa PO oraz niektórych środowisk pozaparlamentarnych. Europoseł PiS Joachim Brudziński stwierdził, że jego syn Ignaś "nigdzie z Europy się nie wybiera". "Tak jak jego starszy siostrzany Babiniec i ich rówieśnicy, od Szczecina po Nowy Sącz, od Bogatyni po Sejny, urodzili się w UE i ze zdumieniem słuchają tych dyrdymałów #KrulaEU o #Polexit. Słabo" - uznał (pisownia oryginalna). Jacek Sasin: Realizacja interesów obcych państw to uległość Natomiast Błażej Poboży, wiceminister spraw wewnętrznych i administracji, przypomniał, że "w innych miastach można było z korzyścią nawet dla uczestników zwołać wiec wcześniej". "Ale nie w Warszawie. Obrzydliwa prowokacja" - napisał, nawiązując do bliskości Placu Zamkowego z warszawską archikatedrą i mszy rozpoczynającej się o podobnej godzinie, co demonstracja prounijna. Wicepremier Jacek Sasin zapewnił, że "jesteśmy i będziemy członkami UE". Jego zdaniem "realizacja interesów innych państw to nie europejskość, tylko uległość", o czym Polacy wiedzą. "Polexit to wymysł słabej opozycji, która nie ma żadnych innych pomysłów. Jedyne co im pozostaje to straszenie Polaków własnymi urojeniami" - ocenił na Twitterze. Przemówienie Tuska skomentowała na Twitterze wiceminister edukacji i nauki Marzena Machałek. "Tusk bredzi o wyjściu Polski z Unii Europejskiej. Jest tak wiarygodny, jak jego tapir na głowie!" - napisała. Z kolei wiceminister cyfryzacji Adam Andruszkiewicz stwierdził: "Donald Tusk bezczelnie kłamie, że rząd RP 'podjął decyzję o wyprowadzeniu Polski z Unii Europejskiej'. Kłamie celowo, ku uciesze obcych mediów i stolic, którym właśnie dostarcza amunicję przeciwko Polsce. Wyjątkowy manipulator oraz szkodnik, z którym musimy wygrać kolejną bitwę". "Kolejny hołd Tuska dla Berlina i Brukseli" "Tusk twierdzi, że państwa europejskie wybrały go na szefa RE ze względu na szacunek dla nas. Niezły komediant z tego Tuska. Wybrały go, a następnie Niemcy z Rosją, z wdzięczności zafundowały nam Nord Stream2" - napisał poseł PiS Jan Mosiński. Michał Woś, polityk Solidarnej Polski, nazwał niedzielne zgromadzenie w Warszawie "kolejnym hołdem Donalda Tuska dla Berlina i Brukseli". "Poddańcza mentalność daje o sobie znać. Dla patriotów Polska i nasza konstytucja zawsze jest na pierwszym miejscu" - napisał na Twitterze. Robert Winnicki proponuje zakład: Więcej ludzi było na meczu Z kolei Robert Winnicki z Konfederacji przedstawił na Twitterze "propozycję scenariusza Tuskowej manifestacji". "Donald wchodzi na scenę, ręką ucisza tłum i czyta art. 8 Konstytucji RP: "Konstytucja jest najwyższym prawem Rzeczypospolitej Polskiej" Tłum skanduje: "KON-STY-TU-CJA! KON-STY-TU-CJA!" Kurtyna. Tak, Konstytucja - głupcze!" - napisał. W następnym tweecie dodał: "Idę o zakład, że mecz z San Marino zgromadzi więcej ludzi niż Donald Tusk". Piłkarskie spotkanie reprezentacji Polski z przedstawicielami tamtego państwa rozegrano w sobotni wieczór. Po manifestacji stwierdził, że "Tusk nie zebrał dziś w Warszawie więcej niż 10-15 tys. ludzi".W 2010 roku odbył się pierwszy Marsz Niepodległości, startowaliśmy z Placu Zamkowego. Zanim marsz ruszył byliśmy stłoczeni z powodu lewicowej blokady. Liczbę uczestników oszacowaliśmy na 7-8 tysięcy ludzi. Tusk nie zebrał dziś w Warszawie więcej niż 10-15 tys. San Marino górą" - napisał. Szef "Marszu Niepodległości" zorganizował kontrdemonstrację Głos zabrał także Robert Bąkiewicz, przewodzący organizacją "Marsz Niepodległości". Jego organizacja zwołała kontrdemonstrację do tej, na którą zaprosił Donald Tusk. "Wszystkich polskich patriotów i zwolenników suwerenności zapraszamy na pikietę, która odbędzie się dzisiaj (niedziela - red.) w Warszawie. (Jej celem) jest sprzeciw wobec proniemieckiej manifestacji Donalda Tuska" - wyjaśnił. Początkowo manifestacja "Marszu Niepodległości" miała odbyć się przed Pomnikiem Małego Powstańca na ulicy Podwale. Reporter Polsat News Dawid Styś poinformował jednak, że została ona przeniesiona bliżej Placu Zamkowego.