Szef MSZ Ukrainy Dmytro Kułeba wraz z szefem polskiej dyplomacji Radosławem Sikorskim byli gośćmi specjalnymi Campusu Polska Przyszłości. Na samym początku ukraiński minister opowiedział o tym, kiedy uświadomił sobie, że dojdzie do rosyjskiej inwazji. Campus. Dmytro Kubłeba o początkach wojny na Ukrainie - Zrozumiałem, że wybuchnie wojna pod koniec października 2021 roku. Wtedy, mój ojciec wyjaśnił mi, dlaczego ta wojna jest nieunikniona. (...) Powiedział mi: "Ta armia ma mentalność sowiecką, jej przywództwo też jest w stylu sowieckim, jeżeli armia radziecka zbiera się w danym miejscu, w takiej ilości, to nie po to, żeby tam stać" - wspominał Kułeba. Wtedy też, jak zaznaczył szef ukraińskiej dyplomacji, zaczął przygotowywać resort, na którego czele stoi oraz samego siebie do potencjalnej wojny. Pierwszy dzień wojny. Kułeba: Byłem w Warszawie Szef ukraińskiej dyplomacji na Campusie opowiedział też o tym, w jakim momencie zastała go rosyjska inwazja. Jak wspominał, jeszcze dwa dni wcześniej był w USA, gdzie przemawiał na forum ONZ, a później odwiedził Waszyngton. - Wsiadłem w samolotu z Nowego Jorku do Stambułu 23 lutego. Gdy byłem na pokładzie, otworzyłem przeglądarkę i dowiedziałem się, że na lotnisku w Kijowie wstrzymano start samolotów. Od razu zrozumiałem, że niebo nad Ukrainą jest zamknięte - mówił. Wtedy zadzwonił do asystenta, poprosił o zmianę rezerwacji i poleciał do Polski. - 24 lutego byłem w Warszawie. Zaproszono mnie na spotkanie Rady Bezpieczeństwa. I następnie w nocy udałem się samochodem do mojego kraju - wspominał. Campus Polska. Kułeba: Ukraina by się nie utrzymała Radosław Sikorski w trakcie rozmowy poruszył temat decyzji prezydenta Ukrainy, który postanowił, że nie wyjdzie ze stolicy. - Gdyby Zełenski nie wyszedł przed budynek z telefonem, nie nagrał tego ważnego wideo i nie powiedział: "Jestem tutaj, są moi ministrowie, będziemy bronić kraju", to Rosjanie mogliby wygrać. Czy nie - zapytał szef polskiej dyplomacji. - Pamiętam te dni bardzo dobrze. (...) Jeden z oficerów podszedł do mnie i powiedział, że otrzymuje telefony od kolegów, którzy pytają o jedno: "Czy Zełesnki jest nadal w Kijowie" - opowiadał. - Mogę powiedzieć, bez żadnej przesady, gdyby Zełenski opuścił Kijów, to Ukraina by się nie utrzymała. To był akt niesamowitego przywództwa, bo on wiedział, jak duże jest zagrożenie jego własnego życia. (...) To był ogromny akt jego osobistej odwagi. Jeżeli prezydent jest na miejscu, to wszyscy czują, że tez powinni zostać - podkreślił Kułeba. Kulisy rozmowy z białoruskim ministrem W trakcie zadawania pytań przez publiczność, jeden z uczestników Campusu poruszył temat zagrożenia ewentualnym atakiem ze strony Mińska. - Jesteśmy gotowi na wszystko tak naprawdę. Wiemy, co wydarzyło się w pierwszych dniach wojny - przypomniał Dmytro Kułeba, nawiązując do faktu, że część wojsk Putina stała na granicy białorusko-ukraińskiej, a później przekroczyła ją i zaatakowała Ukrainę. Przy tej okazji zdradził kulisy rozmowy ze swoim białoruskim odpowiednikiem. - Powiem to po raz pierwszy. Jakieś 24 czy 48 godzin przed inwazją zadzwoniłem do ministra spraw zagranicznych Białorusi. On już nie żyje. I zapytałem go: "Dlaczego to robicie"? A on odpowiedział: "Nie mam na to wpływu, wiesz gdzie dzwonić". I taka jest rzeczywistość, z którą musimy sobie radzić - odpowiedział. - Armia białoruska nie była zaangażowana. Oni nie przeszli przez granicę. Co więcej wiemy, że Putin wywiera presję na Łuakszenkę, tak żeby bardziej mu pomógł. Bardzo ważne jest to, żeby Łukaszenka się nie mieszał, ale my uważamy, że wszystkie nasze granice są potencjalnie zagrożone - stwierdził Kułeba. ---- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!