Fala kulminacyjna przetoczyła się przez Wrocław, stan wody na Odrze zaczął opadać. Teraz na falę kulminacyjną oczekują mieszkańcy miejscowości położonych w dalszym biegu rzeki. w sobotę rano fala wezbraniowa dotarła do Ścinawy, według prognoz utrzyma się do nocy z niedzieli na poniedziałek. Z kolei w gminach, przez które wielka woda już przeszła trwają prace, związane z usuwaniem jej skutków. Warunki są bardzo trudne, co przyznaje w rozmowie z Interią marszałek województwa dolnośląskiego Paweł Gancarz. Wielka woda. "Wszystkie ręce na pokład" Na nasze pytanie, jak wygląda obecnie sytuacja na Dolnym Śląsku odpowiada, że "jak po wybuchu bomby". - Mam nadzieję, że najgorsze już za nami, ale przed nami ogrom pracy związanej z odbudową dolnośląskich miast, gmin, całej zniszczonej infrastruktury. Teraz wszystkie ręce na pokład, pracują ochotnicy, strażacy, żołnierze, nawet myśliwi, gromadzimy pomoc humanitarną, otwieramy kolejne huby humanitarne, robimy co możemy. Dzisiaj najbardziej pomocy potrzebują Stronie Śląskie, Lądek Zdrój i gmina wiejska Kłodzko - relacjonuje marszałek Gancarz. - Gromadzimy pompy, agregaty, osuszacze i cały sprzęt niezbędny do usuwania szlamu i błota. Oprócz tego uzupełniane są też produkty pierwszej potrzeby - wylicza. W sobotę na posiedzeniu sztabu kryzysowego dyrektor IMGW Robert Czerniawski potwierdził, że Wrocław już w poniedziałek powinien znaleźć się poniżej lub w okolicach stanu alarmowego. - Mniejsze wioski są narażone na największe zagrożenie - dodał. Po wysłuchaniu raportów hydrologów oraz policji i straży premier Donald Tusk zaapelował o "wyciąganie wniosków z tych komunikatów". - Możliwie szybko musimy dostarczać informacje, a potem przekazywać worki z piaskiem z tych miejsc, gdzie one nie są już potrzebne - wskazał premier. Powódź 2024. Skala zniszczeń przygniatająca Władze samorządowe Dolnego Śląska skupiają się dzisiaj na tym, co czeka gminy, miasta i powiaty, które w wyniku powodzi ucierpiały najmocniej. Tutaj potrzeba po pierwsze natychmiastowej pomocy doraźnej, a po drugie dużych nakładów na już docelową odbudowę całej zniszczonej infrastruktury, budynków, gospodarstw domowych. W piątek odbyła się nadzwyczajna sesja sejmiku dolnośląskiego. Radni przeznaczyli 20 milionów złotych na natychmiastową, doraźną pomoc dla wszystkich samorządów gminnych objętych klęską żywiołową. - Zwróciliśmy się z prośbą do samorządów o listę najpilniejszych potrzeb, które trzeba załatwić od razu i na szybko, bo bez tego nie da się funkcjonować np. naprawa wodociągów czy lokalnej drogi - mówi Paweł Gancarz. Kolejne 10 milionów złotych samorząd dolnośląski przekazuje na walkę ze skutkami powodzi przez jednostki podległe samorządowi województwa, m.in. naprawę infrastruktury drogowej. - Dodatkowo w pomoc zaangażuje się wiele lokalnych instytucji. Chcemy, by ta pomoc samorządowa była uzupełnieniem programów rządowych, które są uruchamiane - zapowiada marszałek Gancarz. Marszałek przyznaje, że skala zniszczeń jest przygniatająca. - Nie dziwię się reakcjom włodarzy miast i gmin, którzy są w ciężkim szoku, bo skala zniszczeń ich przygniotła. Trudno to zrozumieć, jak się tego wszystkiego na własne oczy nie zobaczyło - mówi. Dodaje, że jest ogromnie wdzięczny za to, jaką pomoc niesie wojsko, strażacy, którzy mocno angażują się w to, by pomóc najbardziej poszkodowanym miastom i gminom wrócić do względnej normalności. - Mamy deklaracje, że zostaną tu tak długo, jak będzie trzeba - mówi. Podniesienie się Dolnego Śląska ze zniszczeń potrwa latami Na pytanie o horyzont czasowy, potrzebny na podniesienie się Dolnego Śląska ze zniszczeń, spowodowanych przez powódź, odpowiada: - To są lata, żeby to wszystko przywrócić do stanu sprzed powodzi - mówi. - Udrażnianie infrastruktury, odbudowa mostów, niektóre gminy są w naprawdę okropnym stanie, "przeorane", domy wymieszane z gruzem, drewnem, do tego stopnia, że czasem nie wiadomo, od czego zacząć - mówi. Podkreśla też, jak ważne jest wyciągnięcie wniosków na przyszłość. - To oczywiste, że gdyby nie zbiornik przeciwpowodziowy w Raciborzu, to Wrocław by dziś pływał. To pokazuje, jak ważne jest budowanie z wyprzedzeniem odpowiedniej infrastruktury nawet jeśli wiąże się to z pewnymi utrudnieniami, przecież przy budowie zbiornika w Raciborzu trzeba było przesiedlić wieś - wskazuje. Wielka woda nauczką dla polityków? Paweł Gancarz mówi także, że pamięta doskonale, jak politycy dwóch największych partii prowadzili dyskusje, prześcigając się w zapewnieniach, kto szybciej i skuteczniej zablokuje budowę zbiorników retencyjnych w Kotlinie Kłodzkiej. - Nie rozumiałem tego i mam nadzieję, że to, co widzimy dzisiaj będzie dla wszystkich takim zimnym prysznicem. Odpowiedzialni politycy muszą czasem podejmować niepopularne decyzje o przesiedleniu gospodarstw pod budowę zbiornika, a nie licytować się na tanie populizmy - podsumowuje marszałek Gancarz. I opowiada, że gdyby nie nowopowstały zbiornik w Szalejowie Górnym, to w samym Kłodzku woda byłaby o metr wyżej. - Jeśli chcemy minimalizować skutki powodzi, to długofalowo taka infrastruktura jest bardzo potrzebna. Zadaniem polityków jest tłumaczyć to ludziom, a na koniec podejmować odważne decyzje - wskazuje. I dodaje, że trzeba też pamiętać, że nie zawsze wszystkiemu da się zapobiec, co nie znaczy, że nie należy robić wszystkiego, by zminimalizować to ryzyko. Kamila Baranowska -- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!