Wrocław i przyległe miejscowości szykują się do głównej fali powodziowej, która wedle najnowszych doniesień ma nadejść w nocy z wtorku na środę. Mobilizacja trwa nie tylko w samym Wrocławiu, ale także w okolicznych miejscowościach i powiatach, którym realnie grozi zalanie. Tak jest między innymi w powiecie oławskim, z którego pochodzi Michał Rado, wicemarszałek województwa dolnośląskiego, z którym udało nam się porozmawiać. Powódź 2024. Wrocław i Oława. Prawdziwe pospolite ruszenie Na tych terenach został uruchomiony polder zalewowy Oława-Lipki, który ma pomieścić wodę z Odry i złagodzić siłę uderzenia fali na Wrocław.Przy okazji jednak grozi zalaniem pobliskich miejscowości. Najbardziej zagrożone są wsie Stary Otok i Stary Górnik, liczące odpowiednio 150 i 200 mieszkańców. - Mamy tu prawdziwe pospolite ruszenie, wszyscy mieszkańcy razem od paru dni pracują przy umacnianiu wałów przeciwpowodziowych. To jest w naszym narodzie piękne, że w momentach trudnych potrafimy się zjednoczyć - mówi Interii. Informuje też, że z godziny na godzinę podnosi się poziom wody w polderze Oława-Lipki. - W ciągu dwóch godzin poziom wody podniósł się o 1,20 m. Monitorujemy sytuację i razem z mieszkańcami robimy, co możemy - relacjonuje Michał Rado. - Ludzie sami biorą za łopaty i próbują zabezpieczać, co się da. Pracują tu wszyscy, mężczyźni, kobiety, a nawet dzieci. Wczoraj jak ustawił się wąż ludzi do podawania sobie worków z piaskiem, to miał może z 70-100 metrów. I jak skończyliśmy w jednym punkcie, to wszyscy przeszli do kolejnego, choć dochodziła godzina 22 - mówi Michał Rado. Powiat oławski szykuje się do fali uderzeniowej. Powódź 2024 Narzeka też, że część miejscowości jest zdana sama na siebie. - Samorządowcy robią, co mogą, załatwiają piasek, worki. Wiem, że trochę żołnierzy pomaga w samej Oławie, ale w pozostałych miejscowościach jest z tą pomocą gorzej. Tu, gdzie jestem wojsko ma się pojawić dopiero dzisiaj. Czekamy - mówi rozmówca Interii. - Ludzie nie do końca wierzą w pomoc państwa, wolą sami się zabezpieczać, zwłaszcza, że wiedzą, co robić. To nie jest ich pierwsza powódź, wiedzą, czego mogą się spodziewać - wskazuje. I tłumaczy, że rozumie niechęć mieszkańców do ewakuacji. Większość mieszkańców wsi Stary Otok i Stary Górnik odmówiła opuszczenia swoich domów. - Ludzie się ewakuują i co dalej? Co się stanie z ich domami, jeśli sami ich nie zabezpieczą, kto im wtedy pomoże? Co się stanie z całymi miejscowościami, jeśli obecnie to głównie mieszkańcy sami pracują przy umacnianiu wałów? To wcale nie takie proste. Łatwo się mówi czy apeluje, żeby ludzie się ewakuowali, ale mieszkańcy wolą zostać i pomagać na miejscu. Z tego, co wiem, to chyba jedna rodzina tylko zgodziła się na ewakuację - tłumaczy Michał Rado. - Tutaj nawet dzieci pakują worki z piaskiem. Wszyscy są zaangażowani. Ja też chwytam właśnie za łopatę - kończy rozmowę wicemarszałek województwa dolnośląskiego. Wedle informacji z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej w środę nad ranem kulminacja fali uderzeniowej na Odrze jest spodziewana w rejonie Oławy, gdzie poziom wody może sięgnąć 7,70 m. We Wrocławiu, wedle najnowszych doniesień, Odra osiągnie najwyższy punkt w środę wieczorem. "Fala wezbraniowa jest bardzo długa i spłaszczona oraz niższa niż w 1997 roku. Stany alarmowe są przekroczone na całej górnej Odrze" - poinformował IMiGW na portalu X. Kamila Baranowska --- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!