Przypomnijmy: w środę Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego poinformowało o zmianach w kierownictwie mediów publicznych. Za bezprawne, bo niepoparte zmianą ustawową, uważają je politycy Zjednoczonej Prawicy. W związku z działaniami nowej większości parlamentarnej rozpoczęli dyżury w siedzibach TVP, zarówno przy ul. Woronicza jak i Placu Powstańców w Warszawie. Podczas siłowej próby zmiany w gabinecie ustępującego prezesa TVP Mateusza Matyszkowicza, ucierpiała posłanka PiS, Joanna Borowiak. Kiedy nowe władze wchodziły do gabinetu, miała zostać uderzona, a może - jak sama mówi - "zmiażdżona" drzwiami. Na miejsce przyjechały pogotowie i policja, a parlamentarzystka trafiła do szpitala na badania. Interii udało się z nią porozmawiać, kiedy opuszczała placówkę. - Jestem po serii badań, które miały wykluczyć urazy wewnętrzne. Mam rękę na temblaku, uszkodzony bark, stłuczenie. Przyjmuję leki przeciwbólowe. Najważniejsze jest to, że doszło do fizycznego ataku na mnie jako na posła - mówi nam Borowiak. - Ten człowiek wiedział, że ma do czynienia z parlamentarzystami. Kiedy chciał nam uniemożliwić interwencję poselską, podkreślałam: nie miał prawa tego robić - dodaje. TVP. Joanna Borowiak liczy na śledczych Posłanka PiS zapewniła Interię, że w sprawie "silnych panów" będzie domagała się interwencji prokuratury. - Będę osobiście pytać marszałka Hołownię, co zamierza zrobić w sytuacji, kiedy posłowie zostali fizycznie zaatakowani podczas interwencji poselskiej. Jestem posłem na Sejm RP, więc prokuratura powinna działać z urzędu. To sprawa dla nich - uważa Borowiak. Parlamentarzystka powiedziała nam również, że chociaż to ona ucierpiała najbardziej, jej koledzy też byli poszkodowani. - Osiłek, który nas szarpał, zgniótł mnie drzwiami, uciekł i zamknął się w jednym z pokoi. Na miejsce przyjechała policja, wyraziłam jasne oczekiwanie, aby wylegitymować pana - mówi posłanka PiS. - Nie wiem, jak sprawa się skończyła, bo zabrano mnie do szpitala. Być może moi koledzy (posłowie - red.) również zwrócą się do prokuratury. Szarpali nas wszystkich, ja ucierpiałam najbardziej - stwierdziła. Tuż przed godz. 16 wyszło na jaw, że policji udało się w końcu wyprowadzić mężczyznę, który miał zaatakować posłankę PiS. Marszałek Szymon Hołownia przekazał, że "przyjmuje wiadomość o naruszeniu nietykalności cielesnej pani poseł z największym przejęciem". - Upoważniłem mój gabinet o zwrócenie się do Komendanta Głównego Policji o pilną informację w sprawie poturbowania posłanki Joanny Borowiak. Jest przypuszczenie, że poturbował ją pracownik ochrony - oświadczył podczas środowych obrad parlamentu. Jakub Szczepański