"Kamilek zmarł dziś rano. Bezpośrednią przyczyną śmierci chłopca była postępująca niewydolność wielonarządowa. Doprowadziła do niej poważna choroba oparzeniowa i ciężkie zakażenie całego organizmu, spowodowane rozległymi, długo nieleczonymi ranami oparzeniowymi" - wskazał rzecznik. Nie żyje ośmioletni Kamilek z Częstochowy. Był maltretowany przez ojczyma Zaznaczył, że chłopiec przez cały czas pobytu w szpitalu był głęboko nieprzytomny. Nie zdawał sobie świadomości, gdzie jest, ani co go spotkało. "Ani przez chwilę nie cierpiał" - zaakcentował. Zapewnił, że Kamil otrzymał w GCZD wszelką możliwą pomoc medyczną. Szpital korzystał z zaawansowanych metod leczenia, m.in. z respiratoterapii, dializoterapii oraz w wysokospecjalistycznej aparatury ECMO, zapewniającej wspomaganie krążenia i pozaustrojowe natlenianie krwi. "Był pod ciągłą, niezwykle troskliwą opieką naszego personelu medycznego. To wszystko niestety nie wystarczyło, aby uratować chłopca" - zastrzegł Gumułka. "W imieniu personelu szpitala przekazujemy wyrazy głębokiego współczucia biologicznemu ojcu dziecka. Dziękujemy też wszystkim tym osobom, którzy tak bardzo przejęły się losem chłopca. Wspólnie z Państwem, jako personel szpitala, dzielimy dziś wielki smutek z powodu odejścia Kamilka" - podkreślił rzecznik GCZD. Rzecznik w późniejszej rozmowie z dziennikarzami mówił, że "rany oparzeniowe były zbyt poważne, zbyt długo nieleczone. Gdyby opatrzono je wciągu pierwszych kilkudziesięciu godzin, nie wdałoby się zakażenie i dziecko na pewno by żyło". Sprecyzował, że Kamilek zmarł o 7:01, po 35. dniach pobytu w szpitalu. Sprawa maltretowanego Kamila z Częstochowy. Szokujące fakty Szokujące informacje o maltretowanym ośmiolatku z Częstochowy obiegły Polskę na początku kwietnia. Kamilka z ciężkimi obrażeniami znalazł w mieszkaniu matki i jej partnera jego biologiczny ojciec, po czym wezwał służby. Chłopca przewieziono do szpitala helikopterem. Jego stan od samego początku opisywano jako ciężki. Mowa o rozległych oparzeniach całego ciała, śladach po przypalaniu papierosami i złamaniach kończyn.Zarzuty w sprawie usłyszał ojczym dziecka, 27-letni Dawid B., który przyznał się do winy. Prokuratura oskarżyła go o usiłowanie pozbawienia życia pasierba i znęcanie się nad nim. Matce, Magdalenie B., zarzuca się narażanie dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro na zwołanej w poniedziałek konferencji przekazał, że w związku ze śmiercią dziecka zmieni się treść zarzutów wobec 27-letniego Dawida B. na "zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem oraz znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem".Zarzuty postawiono niedawno także siostrze matki zmaltretowanego ośmiolatka i jej mężowi, którzy mieszkali rodziną Kamila pod jednym dachem.