- Jasne, że chciałbym być premierem, bo mam do tego odpowiednie kompetencje - powiedział Donald Tusk w programie "Kropka nad I" na antenie TVN24. Jak jednak podkreślił, "nic na siłę". - Nigdy by mi do głowy nie przyszło, ani teraz, ani za kilka, czy też kilkanaście miesięcy, kiedy będziemy startować w wyborach, żeby z powodu moich personalnych chęci i ambicji stwarzać problemy - mówił lider PO. - Ja nie chcę stwarzać problemów, chcę pomagać - dodał. Tusk zapewnił również, że nie myśli o prezydenturze. - Nie, nie jestem tym zainteresowany. Dość dobrze oceniam swoje kwalifikacje, kompetencje, swój talent - powiedział. "Kaczyński dawno abdykował na rzecz Ziobry" W dalszej części programu Tusk odniósł się do zamieszania z Krajowym Planem Odbudowy. - Premier Morawiecki zasugerował, że Polska nie dostała jeszcze pieniędzy, przez polityków opozycji, którzy blokują wypłatę środków. Premier Morawiecki w każdej sprawie wprowadza ludzi w błąd. Także w tej sprawie - stwierdził polityk. - W Europie wszyscy chcą pomóc Polakom i Polkom, szczególnie w wysiłku na rzecz uchodźców. Polacy, polskie rodziny a nie rząd - stworzyli świetną reputację. KPO to nasze pieniądze i one na nas czekają. To premier Morawiecki, a nie ja, zgodził się na tzw. warunkowość: pieniądze idą do państw, które przestrzegają standardów praworządności - dodał. Lider PO stwierdził też, że "Kaczyński dawno abdykował na rzecz Ziobry". - To Ziobro de facto rozstrzyga o strategicznych decyzjach w Polsce. Ludzie mówią, że Morawiecki nie rządzi, bo nie potrafi wydać polecenia ministrowi. W głowie mi się to nie mieści, a długo byłem premierem - podkreślił. Według niego nie oznacz to jednak, że "Morawiecki nie przestał być premierem, bo tak naprawdę nigdy nim w pełni nie został". - Premier to jest ktoś, kto ma poważną władzę - skwitował Tusk. "Ludzie chcą jednej listy opozycji" Mówiąc o rządzących były premier stwierdził, że "są w stanie wymyślić każdą bzdurę na mój temat, byleby odwrócić uwagę od tego, co robią". - Te nieustanne ataki od rana do wieczora to już nawet czasami nabiera formatu parodystycznego. Szydzą oni jednak sami z siebie, powtarzając moje nazwisko na wszystkie możliwe sposoby - stwierdził Tusk. - To znaczy, że się boją i - powiem wprost - mają czego się obawiać - dodał. Lider PO skomentował również postawę Węgier w kwestii wojny w Ukrainie. Według niego dotychczasowe działania Węgrów w tej sprawie, "pokazują jak silne związki polityczne łączą Viktora Orbana z Władimirem Putinem". Będzie jedna lista opozycji? Tusk zapowiedział również, że spotka się z liderami opozycji, by rozmawiać o wspólnej liście opozycji w wyborach parlamentarnych. - Wszędzie tam gdzie jestem, przychodzą ludzie, którzy mają różne poglądy - mogą być wyborcami Hołowni, Lewicy, PSL, KO - ale wszyscy się pytają o jedno: czy oni - to jest pytanie do liderów politycznych - nie widzą tych najprostszych zasad, jakie rządzą polską ordynacją, polską polityką, że żeby wygrać, trzeba być silniejszym. PiS jest dzisiaj silny podziałami na opozycji - powiedział. Dodał, że jeżeli PiS jest obecnie silny, to dlatego, że "liderzy na opozycji nie wyciągnęli wniosków z wyborów w 2015 roku". Pytany, kto miałby być liderem wspólnej listy, odparł, że jemu kwestie personalne wydają się "dość infantylne" wobec "tak wysokiej stawki". - Moja oferta - szefa partii wyraźnie największej - żeby połączyć siły, jest ofertą bardzo uczciwą, która wymaga poświęcenia ze strony ludzi i środowisk budujących Koalicję Obywatelską. Moim zdaniem najbardziej naturalną odpowiedzią na tę ofertę powinno być: OK, zgoda, porozmawiajmy, jak to ma wyglądać - metody budowania zjednoczonej opozycji i przyszłe rządzenie - przekonywał. - Różni politycy mają różne taktyki, ale strategia chyba będzie jedna. To już usłyszałem od liderów, a to są poważni ludzie i mają naprawdę dobre intencje. Pan Czarzasty, pan Biedroń, pan Kosiniak-Kamysz oraz pan Hołownia na pewno chcą tego samego, to znaczy przywrócenia tych najważniejszych, a utraconych z winy PiS-u walorów demokracji - oświadczył. Dodał, będzie kontynuował rozmowy w tej sprawie.