- To całkowita uzurpacja i przejęcie kontroli nad publicznymi mediami. Mamy do czynienia też z ludzkimi dramatami - ludzie są wyrzucani z pracy, są terroryzowani, szantażowani. To, co robi ekipa Tuska, to jest coś naprawdę nieludzkiego i robią to z całą świadomością tuż przed świętami - powiedział na antenie Telewizji Republika Morawiecki. Komentując działania ministra Sienkiewicza były premier powiedział, że są one "absurdalne". - To, kto może być odwołany i powołany, opisuje ustawa o Radzie Mediów Narodowych. Nie ma mowy o tym, aby powoływać się na ogólne przepisy Kodeksu spółek handlowych, ponieważ w prawie jest taka zasada, że jeśli mamy prawo bardziej szczegółowe, to ma ono pierwszeństwo nad prawem ogólnym - powiedział. Mateusz Morawiecki: Donald Tusk chce, aby nikt nie patrzył mu na ręce. To zamach Zdaniem Morawieckiego obecnie dochodzi do "zamykania i kneblowania ust mediom". - Demokracja działa tylko wtedy, kiedy media są wolne - zastrzegł i dodał, że doszło do "brutalnego ataku, który ma doprowadzić do złamania kręgosłupów niezależnym dziennikarzom". Jak ocenił, te działania "niszczą ludziom życia" i mają "domknąć monopol na media". - Tuskowi zależy na tym, żeby nikt nie patrzył mu na ręce - oznajmił, powołując się na brak materiału o pakcie migracyjnym w nowym serwisie informacyjnym TVP "19:30". - Po to był ten zamach na media, aby nie informować o tym - stwierdził. - Donald Tusk i jego nowy minister ds. europejskich nie oprotestowali tego, zaakceptowali to, a więc ta regulacja idzie. 11 milionów Polaków może poczuć się zawiedzonych, ten syreni śpiew różnych mediów jak TVN czy ukradziona Telewizja Publiczna nie będzie na pewno o tym rzetelnie informowała - powiedział. "Skojarzenia ze stanem wojennym są właściwe" Mateusz Morawiecki przypomniał dzień 13 grudnia 1981 roku, kiedy - jak stwierdził - "sygnał został wyłączony, a naród został pozbawiony dostarczenia normalnych informacji". - Wtedy była propaganda komunistyczna, a teraz jest propaganda platformerska. Tusk bał się, że TVP będzie przekazywać rzetelne informacje, dlatego wyłączył przekaz. Te skojarzenia ze stanem wojennym są jak najbardziej właściwe - ocenił i dodał, że to "standardy białoruskie". Były premier był pytany m.in. o to, jakie konsekwencje poniosą nowe władze mediów publicznych, które w związku ze swoimi zmianami zmieniły ramówki stacji telewizyjnych i anten radiowych, łamiąc tym samym kontrakty reklamowe z prywatnymi podmiotami. - Prokuratura wszczęła już śledztwo w bardzo konkretnych sprawach. Sprawa związana z reklamami z punktu widzenia biznesowego generuje oczywiste straty. To będzie się ciągnęło długo. Osoby, które stały za zamachem na media, będą musiały za to odpowiedzieć - oświadczył Morawiecki. Mateusz Morawiecki: Prędzej czy później wrócimy do władzy i to rozliczymy Szef rządu PiS powiedział również, że jego partia "prędzej czy później" wróci do władzy, ponieważ "przez 8-10 dni Tusk zafundował Polakom zamach na sądownictwo". - To myśmy byli o to oskarżani, ale atak na sądownictwo, wolne sądy i sędziów jest planowany - powiedział były premier i dodał, że "my to rozliczymy". - Będziemy wnioskowali o wyciągnięcie konsekwencji politycznych i karnych wobec osób odpowiedzialnych za tę sytuację - oznajmił. Morawiecki stwierdził również, że obecny Trybunał Konstytucyjny "po raz pierwszy jest wspaniały", ponieważ patrzy na sprawy przez pryzmat Konstytucji i interesy państwa. - Nasz Trybunał podejmuje swoje decyzje w sposób bardzo profesjonalny i ma absolutną niezależność, ale został kompletnie zignorowany przez ekipę Tuska, co powoduje psucie państwa - stwierdził. Rewolucja w mediach publicznych. Napięta sytuacja w siedzibie PAP Od środy w mediach publicznych trwa rewolucja rozpoczęta przez ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza, który na podstawie Kodeksu spółek handlowych wskazał nowych prezesów Telewizji Polskiej, Polskiego Radia i Polskiej Agencji Prasowej. Zdaniem pomysłodawców celem zmian jest "odpolitycznienie" państwowych spółek medialnych, jednak decyzja budzi kontrowersje. Swoje krytyczne stanowisko wyrażają m.in. politycy opozycji, prezydent czy Helsińska Fundacja Praw Człowieka, a posłowie Prawa i Sprawiedliwości interweniują w siedzibach TVP, PR i PAP, nie uznając zmian rządu. Obecnie jedna z bardziej napiętych sytuacji ma miejsce w gmachu PAP. - Do siedziby PAP weszli uzurpatorzy, razem z panami, którzy przedstawiają się jako prawnicy i mówią, że ich klientem jest Skarb Państwa - stwierdziła obecna w budynku była minister rolnictwa Anna Gembicka. Co więcej, w Polskiej Agencji Prasowej - oprócz Gembickiej - znajdował się także prezes Jarosław Kaczyński. Posłanka, pytana o tę kwestię powiedziała, że spędził tam noc z czwartku na piątek i wyszedł około godz. 7 rano. Jak informowaliśmy w środę wieczorem, były prezes Agencji Wojciech Surmacz rozesłał maila do pracowników PAP, by ci nie wykonywali poleceń wydawanych przez Marka Błońskiego - mianowanego przez Sienkiewicza na nowego szefa spółki. "Informuję, że wszystkie decyzje podejmowane przez pana Marka Błońskiego nie posiadają mocy prawnej. Bardzo proszę o niestosowanie się do poleceń tego pana". Sytuację w gmachu PAP skomentował w piątek także Błoński. - Tak zwana interwencja poselska, a w istocie akcja mająca na celu utrudnienie pracy nowym władzom spółki, trwa z różnym natężeniem od środy. Powoduje to ograniczenia, ale nie uniemożliwia działania. Zarząd pracuje i konsekwentnie wykonuje swoje obowiązki, także dziś. Z całą pewnością to sytuacja trudna przede wszystkim dla pracowników Agencji, pracujących w bardzo niekomfortowej atmosferze - podkreślił Błoński. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!