- Zakładamy, że głównym przeciwnikiem prezydenta będzie pani marszałek Małgorzata Kidawa-Błońska. Dlatego lepiej, żeby rzecznikiem sztabu była kobieta. Polemika kobiety z kobietą jest inaczej postrzegana - usłyszeliśmy od bliskiego współpracownika Jarosława Kaczyńskiego. Podkreśla, że decyzja nie zapadła, a w puli jest jeszcze "kilka nazwisk". Jednym z pierwszych, o których wspominał prezes, było nazwisko Joanny Lichockiej. To posłanka i była dziennikarka, która przed wstąpieniem do PiS była związana z Telewizją Republika, a także należała do zarządu warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Dziennikarzy Polski. Jest znana z poglądów bliskich twardemu elektoratowi PiS. Kolejną osobą, której nazwisko pada na kampanijnej giełdzie, jest Anita Czerwińska, obecnie rzeczniczka partii rządzącej, także posłanka. W oficjalnej rozmowie z Interią zarzeka się, że nic nie wie o wspomnianej propozycji. - Gdyby pani zaproponowano tę posadę, zgodziłaby się pani? - dopytujemy. - W taki sposób nie rozmawiam. Mam swoją funkcję rzecznika i to jest moje zadanie - skwitowała Czerwińska, podobnie jak Joanna Lichocka, znana z bezkompromisowych opinii. Wiadomo, że cały czas trwają rozmowy, a klamka jeszcze nie zapadła. Nie jest wykluczone, że centrala PiS sięgnie po kolejnych europosłów. - Władze partii cały czas debatują z ośrodkiem prezydenckim. Przyglądamy się naszym "nowym" posłankom. Padało też nazwisko Mirki Stachowiak-Różeckiej (była kandydatka na prezydenta Wrocławia - red.) - zdradza jeden z naszych informatorów. W oficjalnych rozmowach działacze PiS zarzekają się, że sztabu wyborczego prezydenta jeszcze nie ma. Mówią za to o zespołach roboczych: - Działają nieprzerwanie od okresu przed wyborami samorządowymi w 2018 r. Nie ma sztabu, tak jak nie ma ogłoszonego terminu wyborów prezydenckich - mówi nam Krzysztof Sobolewski, przewodniczący Komitetu Wykonawczego PiS. Twierdzi, że partia jest "w permanentnej kampanii". Wsparcie z Brukseli Jak ustalił serwis wPolityce.pl, na czele sztabu wyborczego Andrzeja Dudy mają stanąć Joachim Brudziński oraz Beata Szydło. Oboje są europosłami, oboje sprawdzili się także na krajowym podwórku. Była premier ma się zająć pracą programowo-koncepcyjną, za sprawy organizacyjno-techniczne będzie odpowiadał Brudziński. Takie informacje potwierdzają nam zarówno europosłowie PiS, jak i politycy z Warszawy. - Ze względu na zaangażowanie w kampanię, jeśli wszystko utrzyma się w dotychczasowej formule, politycy, którzy na co dzień pracują w Brukseli, będą musieli częściej bywać w Warszawie. To naturalne - mówi nasze źródło z rządu Mateusza Morawieckiego. W praktyce oznacza to dla nich utratę sporych pieniędzy. Jak niedawno przypominał "Wprost", europosłowie, za każdy dzień posiedzenia plenarnego dostają diety sięgające ok. 1,5 tys. zł. Nie ma jednak co załamywać rąk, bo zawsze uda się uszczknąć trochę grosza. - Jak człowiek nie przyjeżdża, nie musi wynajmować hotelu, więc można zaoszczędzić. Dotyczy to zwłaszcza nowych, którzy nie mają wynajętych mieszkań - tłumaczy Interii jeden z europosłów. Podkreśla, że nawet usprawiedliwienie nieobecności nie ma wpływu na wypłatę. Jeśli polityk nie podpisuje się na liście obecności, traci pieniądze. Poza Beatą Szydło i Joachimem Brudzińskim w pracę sztabu wyborczego Andrzeja Dudy mają się również angażować Błażej Spychalski i Paweł Mucha - prezydenccy ministrowie, Michał Dworczyk - szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, Krzysztof Sobolewski, Paweł Szefernaker - wiceszef MSWiA, a także Radosław Fogiel, który sprawuje funkcję wicerzecznika partii. Politycy spotykają się regularnie od kilku dni. Jedno z ostatnich spotkań odbyło się w środę, w siedzibie partii przy ul. Nowogrodzkiej. Jakub Szczepański