- Można czasem jeszcze dzisiaj, a może i nie czasem, spotkać w Niemczech, że na przykład polscy eurodeputowani jadą w niemieckim pociągu w pierwszej klasie, dosiada się Niemiec, orientuje się, że to Polacy, wzywa konduktora, żeby ich wyrzucił, bo jak to Polacy mogą jechać w pierwszej klasie. Tak proszę państwa jest, to jest część świadomości tego narodu. Musimy z tym skończyć. To jest jedna z metod - stwierdził Jarosław Kaczyński w ten weekend podczas objazdu po kraju. Słowa prezesa PiS przykuły uwagę internautów, którzy nie dowierzali, że w niemieckich kolejach można się spotkać z taką sytuacją. Chwytliwą "anegdotę" chcieli wykorzystać też politycy opozycji, którzy ochoczo komentowali wypowiedź Kaczyńskiego. Kaczyński wprowadzony w błąd? "Niesamowite jakimi fantasmagoriami karmią prezesa eurodeputowani PiS, by zabrylować podczas wizyt na Nowogrodzkiej. Gorzej, że prezes daje się na to nabierać" - napisał senator KO Krzysztof Brejza. W wypowiedzi Kaczyńskiego nie padło nazwisko europosła, który opowiedział szefowi PiS tę "anegdotę". Chcieliśmy się dowiedzieć, komu przydarzyła się taka historia, ale europarlamentarzyści PiS nabierają wody w usta. Prezesowi podczas weekendowego objazdu po Polsce towarzyszył Ryszard Czarnecki. Zapytaliśmy go wprost, czy to on opowiedział Kaczyńskiemu tę historię i czy to jemu się ona przydarzyła. Czarnecki: To sprawa wiarygodna - Nie, ale absolutnie wierzę, że tak mogło być. Nie sądzę, by którykolwiek europoseł PiS wprowadzał prezesa PiS w błąd. Z całą pewnością jest to sprawa wiarygodna - uważa Ryszard Czarnecki. Dodaje, że w Niemczech arogancja w stosunku do Polaków to nic nowego. - Słyszałem, czasem widziałem, niesympatyczne reakcje niemieckiej policji na Polaków. Każdy, kto jechał do Niemiec, musiał się z tym zetknąć, że Niemcy nieraz pokazywali swoją arogancję, niechęć i wyższość wobec Polaków. Natomiast pytanie, czy to typowa arogancja niemiecka, czy część arogancji Zachodu wobec krajów, które w tym wieku weszły do UE. Pewnie to kumulacja obu tych elementów - zastanawia się Czarnecki. Asystentka jednej z europosłanek PiS nie była zdziwiona naszym pytaniem, czy to może jej szefowej przydarzyła się taka historia. Przekazała nam jedynie, że parlamentarzystka, z którą współpracuje, nie jechała w "tym" pociągu. O sprawie wspomnianej przez Kaczyńskiego słyszał natomiast prof. UW dr hab. Karol Karski, ale zaznacza, że nie dotyczyła go osobiście. - Nie jestem osobą upoważnioną, by informować, komu się to przydarzyło. Inna sprawa, że w Niemczech coraz częściej pociągi są spóźnione, to nie te same koleje, co kiedyś. Zrezygnowałem z nich już dobre kilka lat temu - zaznacza Karski. "Niemieccy funkcjonariusze z bronią maszynową wymierzoną w ludzi" Europoseł PiS idzie jednak krok dalej i opowiada nam w kilku przykładach o swoich przygodach z niemieckimi służbami. - Na lotniskach rzeczywiście są problemy. Można powiedzieć, że w Niemczech cały czas jest kult siły, kult broni, kult władzy, nawet tej przez małe "w". Uzbrojeni funkcjonariusze chodzą tam z bronią maszynową wymierzoną w ludzi, w pasażerów. Nawet w państwach totalitarnych służby nie chodzą z bronią wycelowaną w ludzi, a w Niemczech jest to powszechne. Takiej sytuacji nie widziałem nawet w Sudanie za prezydenta Baszira, gdy byliśmy tam z misją Podkomisji Praw Człowieka Parlamentu Europejskiego - opowiada Karski. Co więcej, polityk Prawa i Sprawiedliwości przekonuje, że osobiście doświadczył sytuacji, gdy broń niemieckiego funkcjonariusza była wymierzona również w niego. - Na lotnisku we Frankfurcie, w trakcie rutynowej kontroli bezpieczeństwa bagażu, niemieccy uzbrojeni funkcjonariusze z odbezpieczoną bronią celowali w ludzi, celowali także we mnie. Takie sytuacje nieustannie mają miejsce, ale wątpię, by były to kwestie wprost związane z narodowością - uważa Karski. Po "pana Niemca" jedzie samochód Karski, który pełni funkcję europosła od 2014 roku, tłumaczy, że podobnych zdarzeń jest więcej. Jedna z nich przydarzyła mu się w Berlinie. - Na lotnisku w Berlinie byłem świadkiem sytuacji, kiedy część pasażerów wypuszczono z samolotu z Warszawy i kazano im się zatrzymać na płycie lotniska, choć mieli do przejścia pieszo zaledwie ok. 15 metrów do terminala. Musieliśmy czekać, aż wysokiej rangi Niemiec wysiądzie z samolotu i przyjedzie po niego asysta. Polakom kazano stanąć, zatrzymać się, nie ruszać, bo po "pana Niemca" jedzie samochód - opowiada Karski. - Niemcy mają ciągle poczucie wyższości. Powinni przejść jakieś procesy myślowe, żeby ich odcięcie się od przeszłości nie było jedynie fasadowe - przekonuje polityk i prof. UW. Reparacje i ostra retoryka względem Niemiec Rządzące Prawo i Sprawiedliwość 1 września zaprezentowało raport dotyczący strat poniesionych w wyniku II wojny światowej. Tym samym Polska domaga się reparacji od Niemiec w kwocie 6 bln 220 mld złotych. Od tego czasu retoryka samego prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, jak i innych polityków partii wobec niemieckich sąsiadów, jest zdecydowanie ostrzejsza. Sam Kaczyński natomiast, w trakcie trwającego objazdu po kraju, regularnie, gorzko i z zacięciem odnosi się do niemieckiej polityki, ale też postaw niemieckiego społeczeństwa, które jego zdaniem, miałoby być źle nastawione do Polaków. Mówi też np. że gospodarka niemiecka wcale nie jest w dobrej kondycji. Zdaniem opozycji to krok w stronę skłócenia nas z sąsiadem, a w konsekwencji jeszcze gorszych relacji z UE. Politycy partii rządzącej odpowiadają, cytując Kaczyńskiego, że Niemcy nie mają moralnego prawa, by decydować o kierunkach polityki Unii Europejskiej. Tym bardziej, że ich postawa wobec agresji Rosji na Ukrainę pozostawia wiele do życzenia. Łukasz Szpyrka