Miał udzielić wywiadu pod fałszywym nazwiskiem. Były senator PiS tłumaczy
Były senator PiS na wiecu w Budapeszcie wychwalał Orbana. Nie od razu jednak było jasne, że to on - agencja Reutera podpisała go bowiem innym nazwiskiem, wskazując później, że rozmówca celowo podał nieswoje dane. - Chodzi o mojego znajomego, kolegę - mówi Interii Waldemar Bonkowski.

- Uważam pana Viktora Orbana, tak jak wielu Polaków patriotów, za wielkiego męża stanu. Możemy tylko zazdrościć Węgrom, że my nie mamy takiego męża stanu, jak pan Viktor Orban - cytuje swojego rozmówcę agencja Reutera. Uczestnik wiecu w Budapeszcie został podpisany jako Henryk Trezecinski.
Według Reutera mężczyzna sam podał fałszywe dane. "Osoba ta to polski polityk, skazany za znęcanie się nad zwierzętami i zwolniony z pełnionej funkcji. Zapewne, nie chcąc być zidentyfikowanym, podał nieprawdziwe imię i nazwisko" - przekazała agencja TVN24.
Waldemar Bonkowski podał fałszywe dane? "Manipulacja"
Uczestnikiem wiecu w stolicy Węgier okazał się Waldemar Bonkowski. Były senator Prawa i Sprawiedliwości pochwalił się obecnością w Budapeszcie w swoich mediach społecznościowych.
"Świętowałem z bratankami, spotkałem kilku patriotów z Polski wiernych Węgrom" - napisał.
W rozmowie z Interią polityk potwierdził, że uczestniczył w marszu i udzielił wywiadu agencji Reutera. Odniósł się również do kwestii fałszywego nazwiska.
- To oczywiście manipulacja. Różne media do mnie podchodziły, udzielałem wywiadów. Nazwisko zostało niepoprawnie napisane, bo dziennikarka nie znała języka polskiego. Wywiady były dwa: jednego udzielił mój kolega Henryk Trzeciński, drugiego ja. Chodzi o mojego znajomego, kolegę - mówi nam Bonkowski.
- Po zakończeniu rozmów (dziennikarka - red.) poprosiła o nasze nazwiska. Najwidoczniej błędnie nas podpisała. Nie mam pretensji do Reutersa, sytuacja była dynamiczna, wszędzie głośno - tłumaczy były senator Prawa i Sprawiedliwości.
Waldemar Bonkowski zabrał głos. "Nie wstydzę się swojego nazwiska"
- Oni (media - red.) wszyscy wiedzą, że po tych ustawkach, prowokacjach o rzekome zabójstwo psa - był to nieszczęśliwy wypadek - podawałem wszędzie swoje nazwisko. Nie wstydzę się go, ani nie ukrywam. Przy każdej rozprawie pytano mnie, czy wyrażam zgodę na upublicznienie wizerunku. Każdorazowo się zgadzałem - podkreśla były senator.
Bonkowski uważa, że zamieszanie wynikało z trudności, jakie nazwisko Trzeciński może sprawić obcokrajowcom.
- Nie ma powodu, żebym się ukrywał pod innym nazwiskiem. Proszę powiedzieć Anglikowi, żeby wypowiedział słowo "Trzeciński". Oczywiście żaden dziennikarz z Polski, poza panem, do mnie nie zadzwonił. Do tego piszą, że jestem politykiem związanym z PiS. Od ośmiu lat nie mam nic wspólnego z tą partią - mówi Interii Bonkowski.
Agencja Reutera zmieniła już podpis materiału z udziałem byłego senatora. Brzmi on teraz: "Zwolennik Orbana z Polski, Henryk Trezecinski zmienione na Waldemar Bonkowski. Nieprawidłowe nazwisko podane przez rozmówcę".
Karol Nawrocki jako Tadeusz Batyr. Kandydat na prezydenta tłumaczy
Kilka dni temu media obiegła informacja, że popierany przez PiS kandydat na prezydenta Karol Nawrocki, pod pseudonimem Tadeusz Batyr, wydał w 2018 roku książkę "Spowiedź Nikosia zza grobu". Później - jako Batyr - miał występować w mediach, chwaląc sam siebie.
Nawrocki potwierdził później te doniesienia. Tłumaczył, że napisał biografię pod pseudonimem, gdyż w tym czasie zmieniał pracę. - Nie chciałem angażować Muzeum II Wojny Światowej, które nie zajmowało się już czasem PRL-u, tylko czasem II wojny światowej, w moją publikację, odnoszącą się do owoców badawczych w czasach IPN - mówił kandydat na prezydenta.
Zobacz również:
-----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!