Spór o kierownictwo w Prokuraturze Krajowej rozgorzał po piątkowym komunikacie Ministerstwa Sprawiedliwości. Adam Bodnar poinformował, że prokurator krajowy Dariusz Barski przestaje pełnić swoją funkcję. Powołał się na opinie prawne, zgodnie z którymi dawny współpracownik Zbigniewa Ziobry nie powinien jej obejmować w pierwszej kolejności. Podobną wykładnie w TVN24 zaprezentował Arkadiusz Myrcha. - Po prostu ktoś, przywracając pana prokuratora Barskiego ze stanu spoczynku, popełnił błąd wskazując, że wróci na podstawie przepisów, które wprowadzały nowe regulacje - Prawo o prokuratorze w 2016 roku. To tak zwane przepisy wprowadzające. One były tylko na chwilę, żeby na nowo móc umodelować w tamtym czasie Prokuraturę Krajową. Dzisiaj obowiązuje inny przepis, już w samych przepisach - Prawo o prokuraturze, to jest artykuł 127, który reguluje powroty stanu spoczynków - powiedział wiceminister sprawiedliwości. Polityk Platformy Obywatelskiej dodał, że "gdyby na podstawie tego przepisu, dzisiaj obowiązującego, prokurator Barski wrócił, mielibyśmy związane ręce". - Ale ktoś popełnił wówczas błąd i wykorzystał niewłaściwy przepis - powiedział Myrcha. Według polityka "prokurator Barski, przyjmując pismo od prokuratora generalnego, przyjął je do wiadomości". Dwugłos w PK. Donald Tusk zareagował Inną optykę prezentują zastępcy Prokuratora Generalnego, którzy w sobotę skierowali list do prof. Adama Bodnara. Piszą w nim, że "ominął przepisy prawa", a sposób "usunięcia ze stanowiska Dariusza Barskiego jest bezprawne", a celem Donalda Tuska i Adama Bodnara to "zawłaszczenie prokuratury do celów politycznych". Zapytany w piątek m.in. o tę kwestię premier Donald Tusk w wywiadzie dla TVN24, TVP i Polsat News odparł, że "nie ma żadnych wątpliwości, że nie mamy dwóch Prokuratorów Krajowych". - Ja chcę, żebyśmy uznali, że jeśli ktoś mówi o sobie, że jest nadal Prokuratorem Krajowym, mimo decyzji Prokuratora Generalnego, to nie jest tak, że on nadal jest - powiedział premier. Na jego wypowiedź zareagował jego poprzednik. - Usłyszeliśmy dziesiątki deklaracji o konieczności przestrzegania prawa w sytuacji, kiedy prawo jest ostentacyjnie łamane. Donald Tusk nie chce respektować ani prawa, ani Konstytucji - za to ma duży respekt do "instynktu prawnego" Adama Bodnara. To jasny dowód, że Polska nie jest już państwem prawa, ale państwem, które poddane jest instynktom ministrów nowego rządu - ocenił w rozmowie z Interią Mateusz Morawiecki. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!