"The Washington Post": Joe Biden sfrustrowany spadającymi sondażami. Wezwał współpracowników
Donald Trump prowadzi w sondażach z Joe Bidenem, a kampania gospodarza Białego Domu jest prowadzona ospale. Demokraci wprawdzie wierzą w sukces, ale Joe Biden ma wykazywać frustrację kiepskimi notowaniami i żąda zdecydowanych działań swoich współpracowników.
- W naszym cotygodniowym, piątkowym cyklu "Interia Bliżej Świata" publikujemy najciekawsze teksty najważniejszych zagranicznych gazet
- Tym razem prezentujemy nastroje w sztabie wyborczym Joe Bidena na mniej niż rok przed wyborami prezydenckimi w USA
- Demokraci wierzą w sukces, ale gospodarz Białego Domu ma wykazywać frustrację kiepskimi notowaniami
W noc poprzedzającą wyjazd prezydenta Joe Bidena z Waszyngtonu na Święto Dziękczynienia do Nantucket w stanie Massachusetts zebrał on swoich najbliższych współpracowników w Białym Domu.
Po tradycyjnym ułaskawieniu indyków - zwyczaj sięga czasów Abrahama Lincolna - prezydent wygłosił kilka surowych słów do niewielkiej grupy zebranych.
Powód? Niedopuszczalnie niskie wyniki sondaży przed przyszłorocznymi wyborami prezydenckimi. Biden chciał wiedzieć, co jego zespół i sztab wyborczy robią w tej sprawie. Gospodarz Białego Domu narzekał, że jego polityka gospodarcza niewiele pomogła w zwiększeniu poparcia, i to nawet w sytuacji, gdy gospodarka rosła, a bezrobocie spadało, mówią anonimowo świadkowie spotkania.
Przez ostatnie miesiące prezydent wraz z żoną Jill Biden mówili współpracownikom i przyjaciołom, że są sfrustrowani niską społeczną oceną prezydenta i sondażami, które pokazują, że jest on w tyle za Donaldem Trumpem. A w ostatnich tygodniach dołączyło do tego zdenerwowanie z powodu braku postępów.
- Nie omawiamy prywatnych rozmów prezydenta w ten czy inny sposób - przekazał w oświadczeniu Andrew Bates, rzecznik Białego Domu. - Prezydent i pierwsza dama regularnie spotykają się ze współpracownikami w celu omówienia bieżących spraw - dodał.
USA. Kiepskie sondaże Joe Bidena. Donald Trump prowadzi
Od czasu listopadowego spotkania większość sondaży pokazuje, że Biden w skali kraju nadal przegrywa z Trumpem, i co ważniejsze, jest mniej popularny w kluczowych dla wyniku wyborów stanach.
Niekorzystny trend wzbudza coraz większą nerwowość w Partii Demokratycznej. A jego skala nie pozwala na lekceważenie, gdy pozostało mniej niż rok do głosowania. W efekcie w obozie demokratów oraz najbliższych współpracowników prezydenta trwa dyskusja na temat zmiany strategii wyborczej.
Doszło nawet do tego, że politycy demokratów coraz bardziej martwią się, że słabe sondaże Bidena zaszkodzą im samym. Członkini Izby Reprezentantów Elissa Slotkin z Michigan, która ubiega się o miejsce w Senacie, w rozmowie ze współpracownikami miała wyrazić zaniepokojenie, że może nie być w stanie wygrać swojego wyścigu wyborczego, jeśli Biden otrzyma nominację Partii Demokratycznej w wyborach prezydenckich. Rzecznik kampanii Slotkin zapewnił oczywiście, że to nieprawda, a główna zainteresowana "nie może się doczekać startu wspólnie z prezydentem Bidenem".
- Jak często powtarzała Elissa Slotkin, mieszkańcom stanu Michigan zależy na osiągnięciu rezultatów, a nikt nie może się spierać z efektami polityki obecnej administracji, gdy jesteśmy świadkami budowy lub rozbudowy zakładów dzięki legislacji Partii Demokratycznej pod przywództwem prezydenta Bidena, w tym m.in. dzięki ustawie Chips and Science Act (produkcja kluczowych dla nowych technologii półprzewodników - red.) czy ustawy o infrastrukturze na rozwój dostępu do internetu - przekazał w oświadczeniu rzecznik Slotkin, Austin Cook.
Impeachment, Izrael, Ukraina. Kłopoty Bidena w Kongresie
Poważnym kłopotem dla Joe Bidena jest pomoc Ukrainie oraz Izraelowi, zablokowana przez Partię Republikańską w Kongresie. Niedawna wizyta prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego nie przyniosła przełomu.
Na domiar złego Izba Reprezentantów głosami republikanów opowiedziała się za otwarciem dochodzenia w ramach procedury impeachmentu prezydenta, formalizując prowadzone śledztwo w sprawie rzekomej korupcji Bidena. Stało się tak pomimo braku dowodów, że Biden czerpał korzyści z podejrzanych transakcji biznesowych swojego syna Huntera.
Współpracownicy Bidena przyzwyczaili się do niepokoju demokratów o każdy ich ruch i stan kampanii. Przypominają wtedy komentarze polityków, darczyńców i ekspertów, którzy ogłosili, że w 2020 r. prawybory dla Bidena zakończyły się na dobre, zanim zdobył partyjną nominację i prezydenturę, gdy został pokonany w stanach Iowa i New Hampshire. Jak wiemy, początkowe niepowodzenia nie przeszkodziły mu w pokonaniu Donalda Trumpa.
Obecnie to jednak Biden jest urzędującym prezydentem, a wskaźnik aprobaty dla niego osiągnął rekordowo niski poziom, i wynosi 38 proc. przy 58 proc. dezaprobaty - wynika ze średniej 17 sondaży przeprowadzonych w listopadzie i grudniu. Wyborcy, w tym większość demokratów, są szczególnie zaniepokojeni wiekiem prezydenta i konsekwentnie oceniają go jako większy problem dla 81-letniego Bidena niż 77-letniego Trumpa.
Huśtawka sondażowa
Sondaże w poszczególnych stanach, chociaż generalnie niekorzystne, nie dają jednoznacznej odpowiedzi w sprawie poparcia dla urzędującego prezydenta.
Jeszcze na początku listopada gospodarz Białego Domu ustępował Trumpowi w pięciu z sześciu stanów, tzw. swing states, gdzie walka jest najbardziej wyrównana. Trump prowadził z Bidenem o 10 pkt proc. w Newadzie, o 6 pkt w Georgii, o 5 pkt w Arizonie i Michigan i 4 pkt w Pensylwanii, wynika z badania dziennika "New York Times" oraz Siena College.
Biden prowadził z Trumpem o 2 pkt proc. w Wisconsin, choć w granicach 4,8-pkt marginesu błędu. W 2020 r. Biden pokonał Trumpa we wszystkich sześciu z tych stanów, i to niewielką przewagą głosów.
Ostatnio w niektórych z nich sytuacja uległa zmianie. Biden wyprzedził niedawno Trumpa w Michigan - o 10 pkt proc. i w Georgii - o 5 pkt proc., wynika z ostatnich sondaży zrealizowanych dla CNN.
- Czuję to samo, co w 2015 i 2016 r. Jest nad czym pracować - powiedziała członkini Izby Reprezentantów Debbie Dingell. I jak dodała, "w przyszłym roku rywalizacja będzie zacięta. Kraj jest wściekły".
Współpracownicy Bidena bagatelizują sondaże?
W niedzielę wieczorem prezydent wraz z żoną zatrzymali się w siedzibie sztabu w Wilmington w stanie Delaware, by zjeść kolację ze współpracownikami. Spędzili tam około godziny, rozmawiając i jedząc dania włoskiej kuchni.
Biden miał powiedzieć współpracownikom, że poprzednie wybory były ważniejsze niż on sam i dotyczyły przyszłości demokracji w kraju - twierdzi anonimowo jeden ze świadków. Po opuszczeniu siedziby sztabu Biden na pytanie dziennikarzy o przyczyny porażki z Trumpem w sondażach odparł, że ludzie czytają "złe sondaże".
Publicznie pracownicy sztabu Bidena bagatelizowali sondaże, mówiąc zwolennikom, by je ignorowali. Argumentują, że do wyborów pozostał jeszcze prawie rok, a badania nie przewidują wyników, tylko są czymś w rodzaju migawki danej chwili. Twierdzą, że większość wyborców nie zajmuje się jeszcze wyborami, a sondaże zmienią się, gdy rywalizacja ograniczy się do pojedynku Bidena z Trumpem.
Jednak dopiero niedawno współpracownicy Bidena podkręcili tempo kampanii, rozpoczętej przecież w kwietniu. Stało się to po miesiącach skarg ze strony czołowych polityków Partii Demokratycznej, zwłaszcza w tzw. swing states, na zbyt ospałe działania.
Sztab bierze się do pracy
Od Święta Dziękczynienia w sztabie Bidena ogłoszono lokalnych liderów w Newadzie, Michigan, Wisconsin i Karolinie Południowej. Kolejne nazwiska mają być znane przed końcem roku.
- Republikańskie prawybory mogą zakończyć się szybko, a wybory powszechne rozpoczną się się w ciągu kilku tygodni - podkreśla Simon Rosenberg, strateg demokratów.
- Biorąc pod uwagę hałaśliwość Trumpa i jego zdolność do zastraszania w codziennych wojnach informacyjnych, myślę, że naprawdę ważne jest, by kampania Bidena jak najszybciej przeszła w tryb wyborów powszechnych. Nie jesteśmy w miejscu, w którym chcielibyśmy być. Część naszego obozu błądzi i musimy ich odzyskać - dodał.
Przedstawiciele kampanii Bidena wskazują na ścisłą współpracę z zajmującym się koordynowaniem kampanii, zbieraniem funduszy i strukturą organizacyjną Krajowym Komitetem Partii Demokratycznej (Democratic National Committee - red.). Odkąd Biden został wybrany prezydentem, DNC nadal "inwestuje" w poszczególne swing states, np. poprzez niedawno rozpoczęty test strategii organizacyjnej na wybory w 2024 r. w Wisconsin i Arizonie.
- Metodycznie budujemy infrastrukturę, której będziemy potrzebować, by aktywizować koalicję wyborców, którzy pozwolili zdobyć dla Joe Bidena Biały Dom w 2020 r. Jesteśmy przekonani, że aparat kampanii będzie potężną siłą, która pokona republikanów - przekazał TJ Ducklo, rzecznik kampanii Bidena.
Promyk nadziei
W ostatnich tygodniach jednym z jasnych punktów dla Bidena była operacja zbierania funduszy. Osoby zaznajomione ze sprawą mówią o tym z dużym optymizmem. Zapewniają o zebraniu 67 mln dolarów w ostatnim kwartale 2023 r. A, jak podkreślają, to trudny okres do zbierania środków ze względu na Święto Dziękczynienia i Boże Narodzenie.
W grudniu w ciągu zaledwie 36 godzin na rzecz kampanii Bidena zebrano ponad 15 mln dolarów i to tylko w samej południowej Kalifornii, mówią ludzie ze sztabu. Sukces ten udało się osiągnąć po prawie czteromiesięcznej przerwie w zbiórce związanej ze strajkiem w Hollywood, który zakończył się na początku listopada.
Podczas pobytu w Kalifornii zarówno prezydent, jak i pierwsza dama wzięli udział w kilku zbiórkach wspólnie z gwiazdami. Na jednej z nich wystąpił m.in. muzyk Lenny Kravitz, a aktorka Chrissy Teigen i modelka Kerry Washington poprowadziły imprezę z udziałem Jill Biden.
W ubiegłym tygodniu czołowi darczyńcy Bidena zebrali się w hotelu Waldorf Astoria w Waszyngtonie, dawniej Trump International Hotel, na spotkaniu krajowego komitetu finansowego. Wielu z obecnych cieszyło się z obecności w przestrzeni, która jeszcze kilka lat temu była ulubionym miejscem sojuszników Trumpa.
- Ostatnie kilka tygodni było niezwykle udanych - twierdzi Jeffrey Katzenberg, producent filmowy, który od dawna zbiera fundusze dla demokratów.
Wyjść z "paraliżu"
Teraz demokraci w "swing states" mówią, że "chcą zobaczyć te pieniądze w akcji". Były kongresman Conor Lamb, który uczestniczył w zeszłotygodniowej zbiórce pieniędzy prezydenta w Filadelfii, powiedział, że kampania Bidena musi aktywizować sieć oddolnych zwolenników partii.
- W świadomości wielu demokratów w 2020 r. prowadziliśmy kampanię w oparciu o zestaw pomysłów, a następnie po objęciu urzędu prezydenta zrealizowaliśmy je - powiedział.
- Czujemy, że mamy dobrą historię do opowiedzenia, ale wydaje się, że jeszcze nie dotarliśmy z przekazem do wszystkich - dodał. Jego zdaniem wielu zwolenników Bidena jest "sparaliżowanych", jeśli chodzi o potencjalne zaangażowanie się w kampanię, by poprawić notowania prezydenta.
- Wielu z nich uważa, że wszyscy, których znają, są zadowoleni z prezydenta - przekonuje Lamb. - Nie rozumieją, kto jest wśród niezadowolonych i co zrobić, by zmienić ich zdanie - zwraca uwagę.
Według Lamba "wielu z nas oczekuje od sztabu wyborczego przywództwa i odpowiedzi, jak zamierzamy wspólnie przezwyciężyć kłopoty i jaką rolę musimy odegrać".
---
---
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!
---
Artykuł przetłumaczony z "The Washington Post". Autor: Tyler Pager
Tłumaczenie: Mateusz Kucharczyk
Tytuł i śródtytuły oraz skróty pochodzą od redakcji.
Więcej tekstów "Washington Post" możesz znaleźć w płatnej subskrypcji.
---