"The Economist": Hojność Europy dla Ukraińców poważnym problemem Kijowa
Szeroko zakrojone świadczenia europejskich państw dla ukraińskich uchodźców sprawiają, że władzom w Kijowie trudno ściągnąć rodaków z powrotem do kraju. A to kluczowe dla odbudowy gospodarki. Ekipie Wołodymyra Zełenskiego nie pomaga fakt, że np. w Niemczech średnia płaca jest prawie 10-krotnie wyższa niż w Ukrainie.
- Cotygodniowy, piątkowy cykl "Interia Bliżej Świata" to najciekawsze artykuły najważniejszych zagranicznych gazet
- "The Economist" zwraca uwagę, że hojność Europy dla ukraińskich uchodźców nie jest mile widziana przez władze w Kijowie
- Europa próbuje przyciągnąć dobrze wyszkolonych pracowników z zagranicy, np. pielęgniarki, by wypełnić luki na swoim rynku pracy
- Tymczasem uchodźcy z Ukrainy są potrzebni we własnym kraju. Władze w Kijowie zrobią wiele, by ich ściągnąć z powrotem
Podróż z centrum Brukseli do Humania w obwodzie czerkaskim zajmuje 43 godziny jazdy autobusem. Potrzebne są dwie przesiadki. Bilet za 90 euro wydaje się zbyt drogi? Belgijskie władze pokryją koszty przejazdu każdego Ukraińca, a także dorzucą 50 euro kieszonkowego, by podróż była znośniejsza.
Każdy obywatel Ukrainy, który zmieni zdanie na temat powrotu do swojego kraju, będzie miał prawo wrócić do Belgii, oczywiście jeśli będzie miał ochotę na kolejną dwudniową podróż autobusem.
Ale wydaje się, że najbardziej przekonującym argumentem dla tych, którzy kiedyś uciekli przed rosyjskimi bombami, by dobrowolnie wrócić do kraju, jest wezwanie do wypełnienia patriotycznego obowiązku.
Ukraina. Miliony uchodźców w Europie. Poważny problem dla Kijowa
Ukraina potrzebuje żołnierzy, ale i pracowników, konsumentów i podatników. Prezydent Wołodymyr Zełenski uważa, że zbyt wielu z nich pozostaje za granicą. - Ukraińcy są silniejsi razem. Nadszedł czas, by być razem! - powiedział niedawno.
Około jedna piąta z 37 mln obywateli Ukrainy opuściła kraj w następstwie inwazji Rosji. Ponad połowa z nich - 4 mln - otrzymała prawo do ochrony tymczasowej na terenie państw UE (dotyczy m.in. prawa do pobytu, dostępu do rynku pracy i zakwaterowania - red.). Solidarność z wojennymi uchodźcami była powodem do dumy w całej Europie od Hiszpanii po Estonię.
Ale prawo miało być tymczasowe, i wprowadzono je jako środek nadzwyczajny, gdy na Kijów spadały bomby. W miarę jak wojna się przeciąga, a życie z dala od linii frontu w dużej mierze wróciło do normy - poza rykiem syren przeciwlotniczych od czasu do czasu - pojawiły się pytania, dlaczego Ukraińcy mieliby pozostawać poza granicami kraju.
W cytowanej wypowiedzi Zełenski wolał nie mówić "uchodźcach", którzy wyjechali, zamiast tego chwalił ponad milion osób, które wróciły do kraju. A przecież na obecnym etapie wojny krajowa gospodarka tym lepiej będzie wspierać wysiłki armii, gdy Ukraińcy wrócą z zagranicy do domu.
Dyskusja na ten temat może być niekomfortowa dla rządów państw UE, które szczycą się pomocą dla Ukraińców. Pojawiają się pytania, czy ich hojność i solidarność może w rzeczywistości godzić w przyszłość zaatakowanego kraju?
Ukraina. Coraz więcej mężczyzn w wieku poborowym wyjeżdża do państw UE
Ukraińskie władze mogą mieć pełne prawo do obaw. Rzadko zdarza się, by wojenni uchodźcy wracali do domów po osiedleniu się w bogatych krajach. Wystarczy wspomnieć, że średnia płaca w Niemczech jest prawie 10-krotnie wyższa niż na Ukrainie.
A przecież sytuacja demograficzna Ukrainy była fatalna jeszcze przed wojną: emigracja i niski wskaźnik urodzeń oznaczały utratę około jednej szóstej populacji w ciągu ostatnich dwóch dekad, nie licząc strat terytorialnych w 2014 r.
Osoby wyjeżdżające z kraju po 24 lutego 2022 r. należały do najaktywniejszych, a dwie trzecie z nich posiadało wyższe wykształcenie. Początkowo zdecydowaną większość stanowiły kobiety wraz z dziećmi (mężczyźni w wieku poborowym mają zakaz opuszczania kraju). Jednak w ciągu ostatnich 18 miesięcy coraz więcej mężczyzn opuszczało Ukrainę.
Z każdym miesiącem Ukraińcy za granicą zapuszczają korzenie: znaleźli pracę, dzieci poszły do nowych szkół i nauczyły się nowego języka. Być może coraz więcej z nich zaczyna na poważnie rozważać pozostanie na Zachodzie nawet po zakończeniu wojny. Eksperci ds. migracji szacują, że 25 proc. z nich na pewno wróci, drugie tyle zostanie w krajach UE, a 50 proc. nie podjęła jeszcze decyzji.
Według Lukasa Gehrke z Międzynarodowego Ośrodka Rozwoju Polityki Migracyjnej w Wiedniu proces zapoczątkowany tymczasową i przymusową ucieczką przed wojną może przekształcić się w powstanie trwałej diaspory. Chyba że w odpowiednim czasie zainterweniują ukraińskie władze.
Migranci z Ukrainy łakomym kąskiem do państw UE. Ból głowy dla Kijowa
Zainteresowane trwałym osiedleniem się migrantów są z pewnością bogate kraje Unii, mające problemy z demografią. Rozwijają politykę migracyjną, by przyciągnąć dobrze wyszkolonych pracowników z zagranicy, np. pielęgniarki, by wypełnić luki na swoim rynku pracy.
Kijów usiłuje postępować podobnie, kusząc ofertami swoich obywateli. Osoby powracające z zagranicy mogą ubiegać się o dotacje na rozpoczęcie działalności gospodarczej i dotowane kredyty hipoteczne na odbudowę domów. A niegdyś zabronione podwójne obywatelstwo może wkrótce stać się legalne.
Problem w tym, że ukraińscy migranci wypełniają luki na rynkach pracy UE. Nawet jeśli zapewnienie im pomocy społecznej w postaci mieszkań było krótkoterminowym kosztem, wiele krajów dostrzega długoterminowe korzyści z przyjęcia młodej i wykształconej ukraińskiej diaspory. Niemcy, Czechy i Polska, które łącznie przyjęły ponad połowę ukraińskich uchodźców, mogą pochwalić się stopą bezrobocia na poziomie około 3 proc., najniższą w UE.
Jednocześnie nie brakuje przykładów atakowania Ukraińców przez populistycznych polityków. Kilka dni temu Geert Wilders (jego prawicowa Partia Wolności ma najwięcej miejsc w holenderskim parlamencie) oskarżył ich, że przyjeżdżają do jego kraju, by otrzymać darmowe mieszkania i pracę.
A przecież z czasem, jeśli Ukraina rzeczywiście dołączy do UE (rozpoczęła negocjacje w tej sprawie), jej obywatele będą mieli prawo osiedlić się w dowolnym miejscu w krajach Unii. Ale to dopiero za kilka lat i po spełnieniu wielu warunków.
Historia lubi się powtarzać? Niemcy wyprosili Bośniaków
Teoretycznie Ukraińcy w krajach UE mogą nie mieć innego wyjścia, jak tylko wrócić do domu. Do marca 2025 r. ma wygasnąć trzyletnie prawo do ochrony tymczasowej, zapewnionej dzięki Komisji Europejskiej.
W niedalekiej przeszłości nie brakowało przykładów na dosłowną interpretację "tymczasowości" przepisów migracyjnych dla wojennych uchodźców. Na początku XXI w. Niemcy wyrzuciły ćwierć miliona Bośniaków, którzy otrzymali schronienie w latach 90. w czasie wojen na Bałkanach.
Ich dzieci musiały opuścić szkoły i nowych przyjaciół, by wrócić do kraju pochodzenia rodziców, którego wiele z nich zupełnie nie znało.
W praktyce nikt nie chce zmuszać Ukraińców do powrotu do miejsca, w którym wciąż toczy się wojna. Ponadto wygaśnięcie praw dla uchodźców zmusiłoby wielu z nich do ubiegania się o stały pobyt, co byłoby uciążliwym procesem dla biurokracji państw UE. Tak więc przedłużenie ochrony tymczasowej uchodźców z Ukrainy po marcu 2025 r. wydaje się prawdopodobne. Ale co potem?
Wydaje się oczywistością, że odrobina stanowczości w sposobie, w jaki unijne rządy radzą sobie z ukraińskimi uchodźcami - np. obniżenie świadczeń i zachęta do powrotu byłaby mile widziana przez rząd w Kijowie. Może to jednak nie być takie proste.
Okazuje się, że zaoferowanie tymczasowej ochrony dwa lata temu było łatwą decyzją, podjętą z potrzeby serca. Najtrudniej będzie zakończyć program.
---
---
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!
----
Tekst przetłumaczony z "The Economist"©
The Economist Newspaper Limited, London, 2023
Tłumaczenie: Mateusz Kucharczyk
Tytuł i śródtytuły oraz skróty pochodzą od redakcji
---