Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

"The Washington Post": Kryzysowe wieści z Ukrainy. Żołnierze mówią o możliwym załamaniu frontu

- Nie ma żadnych pozytywnych perspektyw. Absolutnie żadnych. To wszystko skończy się śmiercią. Front gdzieś się załamie, tak jak miało to miejsce w przypadku Rosji w 2022 r. w rejonie Charkowa - mówi w rozmowie z "The Washington Post" Ołeksandr, dowódca jednego z ukraińskich batalionów. Kijów stoi w obliczu krytycznego niedoboru piechoty, co prowadzi do wyczerpania i spadku morale na linii frontu.

Ćwiczenia nowych ukraińskich poborowych w rejonie Donbasu
Ćwiczenia nowych ukraińskich poborowych w rejonie Donbasu/Wojciech Grzedzinski/The Washington Post/materiał zewnętrzny
  • Cotygodniowy, piątkowy cykl "Interia Bliżej Świata" to najciekawsze artykuły najważniejszych zagranicznych gazet
  • Dzięki "The Washington Post" przyglądamy się sytuacji w ukraińskiej armii
  • Wojskowi przyznają, że poważnym problemem są braki kadrowe
  • Żołnierze nie rozumieją sporów między prezydentem Zełenskim a byłym już głównodowodzącym generałem Załużnym

"The Washington Post" rozmawiał z kilkunastoma ukraińskimi wojskowymi - żołnierzami i dowódcami. Wszyscy przyznali, że deficyty kadrowe są obecnie największym problemem, a Rosja odzyskuje inicjatywę na froncie i nasila ataki.

Żołnierze, z którymi przeprowadzono wywiady, wypowiadali się pod warunkiem zachowania anonimowości. Nie byli upoważnieni do rozmowy z mediami, tym bardziej że za wygłoszone uwagi grozi im kara.

Wojna na Ukrainie. Poważne braki kadrowe w armii. Zmiany na szczytach dowództwa

Jeden z dowódców batalionu brygady zmechanizowanej walczącej we wschodniej Ukrainie powiedział, że jego jednostka liczy obecnie mniej niż 40 żołnierzy piechoty - podczas gdy w pełni wyposażony batalion liczy 200 osób. Potwierdził to także dowódca z innej jednostki.

Doniesienia o poważnych niedoborach żołnierzy pojawiły się w chwili, gdy prezydent Wołodymyr Zełenski przygotowywał się do zdymisjonowania gen. Wałerija Załużnego. Powodem napięcia na linii Zełenski-Załużny była konieczność zmobilizowania dodatkowych 500 tys. żołnierzy.

Ostatecznie Zełenski mianował nowym głównodowodzącym 58-letniego Ołeksandra Syrskiego, dotychczas dowódcę sił lądowych. Biuro prezydenta odmówiło komentarza i odesłało do Ministerstwa Obrony. Resort z kolei odesłał z pytaniami do Sztabu Generalnego. Ale i w tym miejscu nie udało się uzyskać odpowiedzi.

Według dwóch osób zaznajomionych ze sprawą Załużny miał powiedzieć Zełenskiemu, że Ukraina potrzebuje prawie 500 tys. nowych żołnierzy, ale prezydent odrzucił tę sugestię. Prezydent chciał uzyskać więcej wyjaśnień od ukraińskiego dowództwa na temat potrzeby tak dużej mobilizacji. Miał także wyrazić zaniepokojenie kwestią wypłacania im wynagrodzenia.

Pomoc finansowa od zachodnich partnerów nie może być wykorzystywana do wypłacania pensji żołnierzom, a budżet Ukrainy jest poważnie nadwyrężony. Dodatkowo nadal ważą się losy amerykańskiego pakietu pomocowego w wysokości 60 mld dolarów. (Po zatwierdzeniu we wtorek w Senacie trafił do Izby Reprezentantów - red.).

Unia Europejska zatwierdziła z kolei dwa tygodnie temu około 50 mld euro pomocy w ramach budżetu UE. Na taki krok długo nie chciał się zgodzić premier Węgier Viktor Orban. Ostatecznie jednak ustąpił.

Domy zniszczone działaniami wojennymi w Donbasie
Domy zniszczone działaniami wojennymi w Donbasie/Wojciech Grzedzinski/The Washington Post/materiał zewnętrzny

Ukraina. Złość żołnierzy na linii frontu

Debata w Kijowie na temat mobilizacji - i tego, w jakim stopniu kraj powinien ją przyspieszyć - rozgniewała żołnierzy na linii frontu.

Ołeksandr, dowódca batalionu, powiedział, że kompanie w jego jednostce są obsadzone średnio w około 35 proc. Drugi dowódca batalionu z brygady szturmowej dodał, że jest to typowe dla jednostek wykonujących zadania bojowe.

Ołeksandr przyznał, że w ciągu ostatnich pięciu miesięcy do jego batalionu wysłano pięć osób. On i inni dowódcy stwierdzili, że nowi rekruci są zazwyczaj słabo wyszkoleni. Efekt? Natychmiastowa śmierć albo w najlepszym wypadku odniesienie ran.

- Podstawowym problemem jest brak ludzi - podkreślił wojskowy. - Dokąd zmierzamy? Nie mam pojęcia - dodał.

- Nie ma żadnych pozytywnych perspektyw. Absolutnie żadnych. To wszystko skończy się śmiercią. Front gdzieś się załamie, tak jak miało to miejsce w przypadku Rosji w 2022 r. w rejonie Charkowa - dodał.

Jesienią 2022 r. Ukraińcy wykorzystali słaby punkt Rosjan i niedostateczne obsadzenie sił na linii frontu. W ramach kontrofensywy udało się Ukraińcom wyzwolić znaczną część obwodu charkowskiego. W odpowiedzi na zawstydzającą porażkę Władimir Putin ogłosił mobilizację w Rosji.

Braki kadrowe na linii frontu

W ubiegłym tygodniu parlament Ukrainy przyjął w pierwszym czytaniu projekt ustawy o mobilizacji. Przez najbliższe dwa tygodnie można zgłaszać do niego poprawki. W dokumencie zaproponowano szereg zmian, w szczególności obniżenie wieku poboru do wojska z 27 do 25 lat. Zawiera on także zapis o karach za uchylanie się od obowiązku.

Jednak zarówno parlamentarzyści pracujący nad ustawą, jak i żołnierze przyznali, że Kijów niezbyt dobrze wyjaśnił społeczeństwu, dlaczego konieczne jest wysłanie większej liczby ludzi na front. Przekaz był chaotyczny, a Zełenski i Załużny publicznie zaprzeczali sobie nawzajem i stwarzali pozory walki.

W sierpniu Zełenski zwolnił szefów wszystkich regionalnych biur rekrutacji wojskowej na Ukrainie, tłumacząc to obawami o korupcję. Jednak po tym, jak niektóre z tych stanowisk pozostały nieobsadzone, mobilizacja została wstrzymana, przyznał wysoki rangą urzędnik wojskowy. Dowódcy w terenie potwierdzili, że od jesieni trafiło do nich niewiele nowych poborowych.

- Mamy problem z brakami kadrowymi. To jest wojna, a piechota w obronie umiera - powiedział Mikita, zastępca dowódcy batalionu piechoty. Żołnierz dodaje, że "rozmawiał z oficerami w innych jednostkach, w tym w piechocie i niemal wszędzie jest taka sytuacja".

Ukraiński żołnierz zmierzający na pozycję w rejonie Donasu
Ukraiński żołnierz zmierzający na pozycję w rejonie Donasu/Wojciech Grzedzinski/The Washington Post/materiał zewnętrzny

"Niedobory kadrowe mogą wywołać efekt domina"

Problemem są także niedobory amunicji i broni. Dowódca, którego jednostka została niedawno przeniesiona na nową część frontu na wschodniej Ukrainie, powiedział, że otrzymał 10 pocisków do dwóch haubic. Zełenski przyznał, że dostawy amunicji artyleryjskiej spadły, ponieważ Europa ma trudności z wyprodukowaniem wystarczającej liczby pocisków, by zaspokoić potrzeby Ukrainy, a pakiet pomocowy w Waszyngtonie pozostaje zablokowany.

Niedobory kadrowe mogą wywołać efekt domina, twierdzą ukraińscy żołnierze na polu walki. Zwłaszcza zimą, gdy warunki atmosferyczne są trudne, piechotę należy wycofywać po około trzech dniach. Ale ponieważ jednostkom brakuje żołnierzy, przedłuża się czas obecności na linii frontu, a osoby z tyłów są zmuszane do służby na froncie, mimo że są do tego źle przygotowane.

Żołnierze wyczerpani psychicznie i fizycznie z powodu przepracowania czasami nie są w stanie obronić swoich stanowisk, co pozwala Rosji - dysponującej większą siłą i amunicją - na posuwanie się naprzód - mówi wojskowy.

- Nie ma ich kto zastąpić, więc dłużej przebywają na linii frontu, spada im morale, chorują lub ulegają odmrożeniom. Wykańczają się. Przód pęka, rozpada się. Dlaczego nie możemy ich zastąpić? Ponieważ nie mamy ludzi. Nikt nie przychodzi do wojska. Dlaczego? Bo kraj nie powiedział ludziom, że powinni. Państwo nie wyjaśniło ludziom, że powinni iść do wojska. Ci, którzy to wiedzieli, już dawno są wyczerpani - komentuje Ołeksandr.

"Ludzie są wyczerpani moralnie i fizycznie"

41-letni Serhij, dowódca plutonu walczącego w Awdijiwce, miejscu najintensywniejszych rosyjskich ataków, powiedział, że on i jego ludzie rzadko kiedy wycofują się po zaledwie trzech dniach. Częściej mija pięć dni - a nawet 10.

Dmytro, zastępca dowódcy batalionu w innej z brygad, powiedział, że jego piechota zazwyczaj po pięciu-dziesięciu dniach utrzymywania linii ma dwa dni odpoczynku, a ponieważ większość jego żołnierzy ma ponad 40 lat, ich brak sprawności fizycznej pogłębia problemy.

- Ludzie są wyczerpani moralnie i fizycznie - powiedział Serhij. - Bardzo trudne warunki pogodowe, ciągły ostrzał mają ogromny wpływ na ludzką psychikę - dodał.

Brak rotacji jest problemem w całym ukraińskim wojsku - nie tylko dla piechoty na froncie. Żołnierze mogą liczyć co najwyżej na kilka dni wolnego, by wrócić do domu i zobaczyć się z rodzinami, ale rzadko więcej. Zapewniają, że nadal są zmotywowani do walki z najeźdźcami, ale dodają, że potrzebują odpoczynku i dopływu świeżej krwi do szeregów. 

Zełenski poprosił wojskowych i parlament, by w ramach zmian w ustawodawstwie uwzględniono prawo do demobilizacji tych, którzy walczą od prawie dwóch lat. W grze jest zwolnienie ludzi po 36 miesiącach służby. Wymagałoby to jednak wysłania na front nowych, którzy mogliby ich zastąpić.

- Każdy żołnierz myśli o tych ludziach, którzy chodzą po Dnieprze, Lwowie czy Kijowie - stwierdził Mikita. - Myślą o nich i też chcą odpocząć. W ich głowach nieustannie krąży jedna myśl: "niektórzy po prostu spacerują, a my jesteśmy tutaj" - dodaje. 

---

---

Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

---

Artykuł przetłumaczony z "The Washington Post". Autor: Isabelle Khurshudyan

Tłumaczenie: Mateusz Kucharczyk

Tytuł i śródtytuły oraz skróty pochodzą od redakcji.

Więcej tekstów "Washington Post" możesz znaleźć w płatnej subskrypcji.

---

Władysław Teofil Bartoszewski mówi o wojnie. "Wszyscy powinniśmy się przygotować"/Polsat News/Polsat News
INTERIA.PL

Zobacz także