Poszukiwacze sprawczości władzy będą mieli nie lada problem, gdy okaże się, że ustawa o związkach partnerskich na dobre utknie w koalicyjnych kłótniach lub finalnie zostanie storpedowana przez prezydenta Dudę. Przygotowany przez minister Kotulę projekt już wywołał spór o to, czy ma status rządowego, czy nie, i wzniecił opór Polskiego Stronnictwa Ludowego, które forsuje własne rozwiązania. Bajeczki i symptomy Tego typu wewnętrzny chaos - kolejny po nieudanej próbie wypracowania wspólnego stanowiska w sprawie liberalizacji prawa aborcyjnego czy zmian w składce zdrowotnej - sugeruje, że koalicji rządzącej bliżej do zbitej z desek prowizorki, niż do dobrze naoliwionego mechanizmu, który wprawdzie nie jest jednomyślny, ale zarazem umie niejednomyślnością zarządzać. Tymczasem liderzy partii tworzących koalicję dość nieudolnie próbują robić atut z owej różnorodności, niekończących się uzgodnień, sprzecznych stanowisk. Wyborcy słyszą na przykład, że oto wróciła prawdziwa demokracja, bo pośród burz mózgów i nieskrywanej niezgody poszczególnych formacji wykuwają się jakieś wspólne stanowiska, które nie są narzucane przez autokratycznego wodza. Takie bajeczki nie trafiają jednak do elektoratu, nawet tego twardego, który oczekuje, że złożone obietnice będą spełniane, a sporne kwestie dopracowywane w zaciszu gabinetów i dopiero potem przedstawiane opinii publicznej. Być może jest to tylko błąd komunikacyjny, zwłaszcza że premier Tusk w wielu dziedzinach umie mieć głos decydujący i nieznoszący sprzeciwu, a być może poważniejszy symptom, który z całą mocą ujawni się w czasie kampanii prezydenckiej. Co po zimie? Dziś politycy zajmują się głównie przymiarkami personalnymi do najbliższej elekcji. Trzaskowski, Sikorski i Tusk rywalizują w masowej wyobraźni o status najlepszego kandydata, a po stronie opozycyjnej ściera się koncepcja prawyborów z wizją namaszczenia wybrańca. Rzadziej mówi się o innych czynnikach, które będą miały wpływ na finał przyszłorocznej rywalizacji. Aktualne sondaże - zupełnie wbrew nadziejom władzy i bardzo po myśli opozycji - pokazują, że formacja Kaczyńskiego po wyborach europejskich nie straciła poparcia na tyle, by wejść w fazę politycznego więdnięcia, a Koalicja Obywatelska nie uciekła do przodu tak daleko, by myśleć o hegemonii. Fantazja o tym, że skoro cała koalicja rządząca ma większość, to w drugiej turze kandydat tej strony wygra bez komplikacji, byłaby nie tylko naiwna, ale także lekceważąca dla elektoratu mocnej politycznie Konfederacji. Są badania, które pokazują, że to partia Mentzena mogłaby współrządzić z PiS-em. Być może Tusk, ogłaszając strategię migracyjną w duchu "prawicowym", a nie "lewicowym", adresuje się także do tego elektoratu, który będzie języczkiem u wagi. Jednak prawdziwy sprawdzian dla przychylności lub niechęci do władzy - a co za tym idzie do kandydata władzy - przyjdzie zimą. Z różnych ankiet wiadomo, że wśród największych zmartwień społecznych jest niesprawna ochrona zdrowia oraz szybujące ceny energii. Klucz do przetrwania Jeśli na wiosnę 2025 roku wyborcy będą mieli przeświadczenie, że sezon infekcyjny zderzył ich z niewydolnym systemem, a rządzącym nie uda się stworzyć tarczy przed wysokimi rachunkami, nastrój polityczny może się zmienić o 180 stopni. A jeśli do tego w Stanach Zjednoczonych znów będzie rządzić prezydent Trump, kandydat PiS-u zyska dodatkowe wsparcie propagandowe i międzynarodową osłonę. Niektórzy już dzielą skórę na niedźwiedziu, ale Tusk zapewne zdaje sobie sprawę, że aby myśleć o pewnym zwycięstwie prezydenckim, kimkolwiek będzie kandydat, resorty zdrowia i klimatu muszą być zarządzane perfekcyjnie, tryskać brawurowymi pomysłami i oferować szybkie oraz efektywne rozwiązania. Wie też, że dla obu stron polskiej polaryzacji te wybory będą miały znaczenie epokowe. A dla niego samego być może będą oznaczać klucz do przetrwania w polityce na pozycji zwycięskiej. Przemysław Szubartowicz ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!