Jeśli nie zamach stanu, to co? Czy Święczkowski przesadza?
Nie ma wojsk na ulicach, a prezes Trybunału Konstytucyjnego mówi o "zamachu stanu". Można do woli pytać, czy Polacy mu uwierzą. Szukam jednak odpowiedniej nazwy na takie bezprawie jak nieuznawanie wyroków TK. Jakieś pomysły?

Od kilku dni mamy kolejny powód do wrzawy. Prezes Trybunału Konstytucyjnego złożył doniesienie o przestępstwie popełnionym przez premiera, marszałków Sejmu i Senatu, ministrów, parlamentarzystów, sędziów i prokuratorów.
Sędzia Bogdan Święczkowski twierdzi, że od 13 grudnia ub.r. osoby te działają "w zorganizowanej grupie przestępczej, i w krótkich odstępach czasu [...] mając na celu zmianę konstytucyjnego ustroju RP oraz działając w celu osiągnięcia lub zaprzestania działalności Trybunału Konstytucyjnego, oraz innych organów konstytucyjnych, w tym Krajowej Rady Sądownictwa i Sądu Najwyższego".
W poszukiwaniu zamachu
Święczkowski powiadomił o tym Michała Ostrowskiego, formalnie wciąż zastępcę prokuratora generalnego, człowieka poprzedniej ekipy w wymiarze sprawiedliwości. Ten z kolei ogłosił, że podejmuje w tej sprawie śledztwo. Wykonał już nawet pierwsze czynności.
Nowy prezes TK nie tylko epatował na swojej konferencji prasowej długością wyroków, jakie grożą za to politykom, w tym premierowi Donaldowi Tuskowi i przełożonemu prokuratora Ostrowskiego ministrowi Adamowi Bodnarowi. On także użył publicystycznej formułki: w Polsce ma trwać "pełzający zamach stanu".
To oczywiście dało natychmiast asumpt do szyderstw. Przede wszystkich polityków i zwolenników rządzącej dziś koalicji. Onet twierdzi, że także posłowie PiS czują się tą akcją zaskoczeni i uznają ją za "jazdę po bandzie". Choć sam prezes Jarosław Kaczyński wnioski Święczkowskiego wsparł kilkoma gromkimi wypowiedziami. Z kolei premier Tusk ograniczył się do śmiechu podczas meczu ping ponga.
Ale narzekają też rzecznicy "umiaru" po prawicowej stronie. "Zamach stanu to jedna z najgorszych wizerunkowych zagrywek PiSu. Dlaczego? Bo jest radykalnie przestrzelona. PiS słusznie krytykuje władzę za nadużycia, ale to daleko od rzeczywistego zamachu stanu. Taka narracja odpycha umiarkowanych wyborców i osłabia zaufanie do PiSu" - napisał lider Klubu Jagiellońskiego Paweł Musiałek. Twierdzi on, że taką akcją Święczkowski potwierdził reputację obecnego Trybunału jako podporządkowanego "pisowskiej narracji".
Istotnie Adam Bodnar już zdążył nazwać prokuratora Ostrowskiego "żołnierzem Ziobry". Czy to jednak wystarczy, aby uznać akcję Święczkowskiego za coś poronionego, za kiks?
Możemy sobie zafundować abstrakcyjny spór o słowa. Musiałek dowodzi, że zamach stanu to przejęcie władzy siłą, a tu mamy do czynienia z czymś innym: łamaniem prawa, ale przez władzę powołaną legalnie. Sprzyjają temu skojarzenia: zamach stanu to żołnierze na ulicach. Politycy koalicji powtarzają, że polskie ulice są spokojne. I to prawda.
Prawda to, więc pytanie, czy Święczkowski się nie zagalopował w uprawianiu publicystyki. Jak rozumiem, zdaniem Musiałka, wrzucając do debaty takie prowokujące skojarzenie, może wystraszyć wyborców. Tych, którzy mogliby poprzeć kandydata PiS, a nawet niektórych z tych, którzy już go popierają. Tego, czy tak się stanie, czy nie, dopiero się dowiemy. Święczkowski i Kaczyński zakładają, że to potrzebny wstrząs, bez którego Polacy nie zauważą skali bezprawnych działań koalicji i rządu Tuska.
W roku 2021 to Radosław Sikorski, wtedy europoseł KO, dowodził na Twitterze przy okazji jednego ze sporów prawnych z rządem PiS, że zamach stanu to niekoniecznie wyprowadzenie wojska na ulice, że można go dokonać "w siedzibie partii i w sądach". Wypomnieli mu to natychmiast czujni internauci. Oczywiście to tylko argument za tym, że w polskiej polityce od lat używa się najmocniejszych porównań i że robiły to obie strony politycznego zwarcia. Tyle że obecna władza posuwa się w rejony, o których władza poprzednia, przy całym swoim rozpychaniu się łokciami, bała się nawet pomyśleć.
Zamachem stanu jest przejęcie siłą całej władzy. Jak jednak nazywać sytuację, w której odwołuje się bezprawnie, bo bez wymaganej ustawą zgody prezydenta, prokuratora krajowego, a potem policja nie wpuszcza go do budynku, gdzie ma gabinet? Trudno w tym nie dostrzec przemocy.
Bezprawna zmiana ustroju
Dyskusję o ewentualnych wizerunkowych, a co za tym idzie politycznych, skutkach wrzucenia tego pojęcia przez Święczkowskiego do debaty oddzieliłbym od meritum. Nie ulega przecież wątpliwości, że rząd Tuska i popierająca go większość parlamentarna dokonali zamachu na uprawnienia wymienionych w zawiadomieniu Święczkowskiego instytucji.
Rząd odmawia publikacji orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego. Próbował tego rząd Beaty Szydło, ale tylko przez chwilę. O tym, że te orzeczenia, także niektórych izb Sądu Najwyższego, nie będą uznawane, zdecydowała zwykła uchwała Rady Ministrów. To kompletne odwrócenie hierarchii instytucji. Kontrolowani delegalizują kontrolujących. Czy to nie jest bezprawna zmiana ustroju państwa?
Koalicja przygotowała ustawę wygaszającą mandaty wszystkich sędziów TK. Przeważająca ich większość została wybrana zgodnie z procedurami. Kilku, a w tej chwili tak naprawdę jednemu, zarzuca się, że wszedł do tego organu nielegalnie jako tak zwany "dubler". Komisja Wenecka przestrzegła niedawno przed stosowaniem zbiorowej odpowiedzialności wobec członków sądu konstytucyjnego. Rząd Tuska to ignoruje.
Możliwe, że poprzednia pisowska większość parlamentarna popełniła brzemienny w skutki błąd, odwołując dopiero co wybranych członków TK. Jeśli tak, to obecna przebija ich wielokrotnie radykalizmem pomysłów. Przecież w roku 2015 parlament o pisowskiej większości mógł wybrać inną drogę. Oznajmić, że wybór kilku nowych sędziów "na zapas" to powód do odwołania całego Trybunału. Bo został "zainfekowany". Nie pomyśleli, że tak mogą zrobić. Tusk, Bodnar, marszałek Hołownia mają bujniejszą wyobraźnię.
O tym, że bezprawnie pozbawiają członków TK czy KRS uposażeń, nie ma już nawet co przypominać. Chciałbym spytać, jaką nazwę proponują nadać podobnym działaniom ci, co są zniesmaczeni pojęciem "zamach stanu". Skądinąd ta zmiana ustrojowa może się okazać trwalsza niż myślimy. Powiedzmy, że za 100 dni wygra kandydat koalicji Rafał Trzaskowski. I pozwoli tej koalicji odwołać Trybunał, zwykłą ustawą, więc kompletnie wbrew konstytucji. Co jeśli w roku 2027 wybory parlamentarne wygra prawica? Nie będzie miała kłopotu z delegalizacją kolejnego TK wybranego przecież bezprawnie.
Polaków pozbawia się tym samym ochrony ich konstytucyjnych praw. Można rozbić jaja dla przyrządzenia omletu. Ale z omletu jaj się nie odzyska. Prawica ma wiele za uszami w sferze naginania prawa. Ale dziś broni ładu konstytucyjnego. Możliwe, że z powodu dawnych grzeszków jest w tym nieprzekonująca. Nie zmienia to faktu.
Oczywiście na skuteczność śledztwa prokuratora Ostrowskiego nie liczę. Został on w grudniu oddelegowany przez Bodnara do tak zwanego PZ-u we Wrocławiu, czyli do zamiejscowego wydziału zajmującego się przestępczością zorganizowaną. Na razie nikt nie potrafi orzec, czy ma prawo do samodzielnego śledztwa? Niejako poza swoimi obowiązkami i bez pomocy struktur prokuratury.
Rzeczniczka Bodnara prokurator Anna Adamiak ograniczyła się do zakwestionowania jego pisma do ministra jako wadliwego prawnie. Sam minister odmawia Ostrowskiemu prawa do czynności w tej sprawie, bo jest podobno zaprzyjaźniony ze Święczkowskim. Tyle że to by oznaczało, iż zwierzchnicy prokuratury nie mają prawa do jakichkolwiek czynności dotyczących ludzi władzy. Przecież na szczytach tej władzy wszyscy się znają.
W wielu praworządnych państwach takimi nadzwyczajnymi śledztwami dotyczącymi szczytów władzy zajmują się specjalni niezależni prokuratorzy wyłączeni z normalnej struktury. W Polsce mówiło się o stworzeniu takiej funkcji (po raz pierwszy przy okazji afery Rywina), ale żadna z rządzących partii się na to nie zdecydowała. Ostrowski zapewne zostanie zablokowany i zapłaci osobistą cenę. To nie zmienia faktu, że problem istnieje i będzie nabrzmiewał.
Po zwycięstwie Trzaskowskiego czeka nas bezprawne rozmontowanie ostatnich instytucji niekontrolowanych przez Tuska i przejęcie przez niego pełni władzy. System się domknie. Jeśli zaś wygra Karol Nawrocki czeka nas wielka wojna na górze. Będą padały zapewne równie mocne słowa jak "zamach stanu".
-----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!