Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Czy da się wygasić osiem milionów Polaków?

Trudno oprzeć się wrażeniu, że w Polsce realizowany jest od roku bardzo ponury scenariusz. Sprowadza się on do stopniowego otoczenia 8-10 milionów obywateli kordonem sanitarnym i ograniczenia ich praw politycznych. W oczywisty sposób kłóci się to z każdym rozumieniem demokracji oraz sprawiedliwości.

Donald Tusk
Donald Tusk/ Andrzej Iwanczuk/Reporter

Od roku trwa w Polsce autentyczna zmiana systemu politycznego. Na naszych oczach dochodzi już nie tylko do aktów politycznej "jazdy po bandzie". Już dawno nie w tym rzecz, że ktoś komuś zrobił swiństewko. Wszedł na mównicę "bez trybu", wyłączył "mikrofon", dokonał "reasumpcji". 

To wszystko - jak mówi mój przyjaciel - "nie był żaden pucz tylko przesuwanie krzesełek w stołówce". Teraz jest już inaczej. Teraz mamy zmianę ustroju oraz kultury politycznej państwa, która jest faktyczna. 

Bez precedensu w skali całej III RP

Sednem tego zamachu na demokrację jest przyświecający obecnej władzy cel, który polega na trwałym wykluczeniem z gry największego przeciwnika politycznego, czyli Prawa i Sprawiedliwości. To już nie jest próba sił w stylu "Wielkiego Szu", czyli "ja trochę oszukiwałem, ty trochę oszukiwałeś, wygrał lepszy".

Teraz mamy - trzymając się karcianego porównania - sytuację, w której jednemu z graczy (rządowi) wolno w sposób zupełnie jawny i bezkarny dobierać sobie ciągle kolejne asy z rękawa. Podczas gdy rywal (główna partia opozycyjna) zmuszony jest grać kartami z talii pozbawionej figur. A jak podnosi krzyk, że to nie fair, to dostaje po głowie, że sam sobie winien i żeby siedział cicho, bo tak właśnie wygląda przywracanie "uczciwej gry".

Bo przypomnijmy jeszcze raz na spokojnie, co się w mijającym roku zdarzyło. A zdarzyły się rzeczy bez precedensu i skali w całej historii III RP. Ten rok to był takie ciągłe przekraczanie granic tego, co w ogóle jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. Nie wierzycie? To zadajcie samym sobie kilka pytań (uwaga, ciężar zarzutów będzie stopniowo narastał).

Czy ktoś przypuszczał, że można tak ot pozbawić największą partię w sejmie wicemarszałków obu izb? Albo to, że można w cywilizowanym (zdawałoby się) zachodnim kraju przejąć media publiczne z pominięciem przepisów prawa (w tym ustaw) szemranym trickiem "na fałszywego likwidatora"?  

I dalej.

Czy zmieściło by wam się w głowie wysłanie przez ministra spraw wewnętrznych policji do Pałacu Prezydenckiego? Albo taśmowe wręcz ściganie kolejnych parlamentarzystów opozycji, uniemożliwiając im wykonywanie demokratycznej woli wyborców?

Zdawało się też absolutnie niewyobrażalne, że rząd może w sposób otwarty i bez żadnej żenady łamać konstytucję RP, ignorując systemowe uprawnienia głowy państwa, czyli prezydenta RP. Albo uznawać werdykty tej samej izby Sądu Najwyższego, kiedy to władzy na rękę. I nie uznawać decyzji tego samego gremium, kiedy im nie pasują. Niewyobrażalne? A jednak to się wydarzyło. 

I wreszcie "deserek" w postaci odebrania największej partii opozycyjnej pieniędzy na funkcjonowanie pod zarzutem, który możnaby zastosować do każdego innego ugrupowania (spójrzcie na kampanię-niekampanię prowadzoną przez Rafała Trzaskowskiego od lat w warszawskiej komunikacji miejskiej). Albo zapowiedź prorządowego członka PKW Ryszarda Kalisza, że w zasadzie to akceptacja wyniku nadchodzących wyborów prezydenckich zależy wyłącznie od obecnej parlamentarnej większości. I najwyżej prezydenta nie będzie w ogóle, albo będziemy mieli "dwie głowy państwa".  

Dalibyście wiarę jeszcze w niewinnych latach 2023 albo 2022, że tak w ogóle można? 

Pachnie to wszystko straszliwie. I tyranią, i anarchią jednocześnie.

Ci, którzy mają znaczenie i ci, którzy go nie mają

Ale przecież to wszystko sprowadza się właśnie do tego, że obecna władza, idąc drogą politycznej zemsty rozpoczęła proces faktycznego ograniczenia praw obywatelskich 8 do 10 milionów wyborców. Bo to jest mniej więcej baza poparcia dla Prawa i Sprawiedliwości z poprzednich wyborów (parlamentarnych i prezydenckich).  

Dlaczego mówię o ograniczeniu praw? Bo w demokracji mamy zasadę, że wszyscy członkowie politycznej wspólnoty mają głos, który ma znaczenie. Oddajemy potem te głosy, wybierając swoich przedstawicieli. Jedni z nich będą nami rządzili. Ale to nie znaczy, że głos oddany na opozycję rozpływa się w powietrzu. Nie, ten głos nadal jest "w grze". On zachowuje swoje konsekwencje. A wybrani tym głosami politycy są takimi samymi przedstawicielami narodu jak wygrani.

Ograniczanie w sposób tak jawny i tak arbitralny możliwości działania opozycji jest oczywistym ciosem nie tylko w formalną demokrację. Ale także w fundamentalne poczucie sprawiedliwości. A co to jest sprawiedliwość? To trwała i niezmienna wola zagwarantowania każdemu przysługującego mu prawa (jedna z podstawowych zasad prawa rzymskiego wypisana na fasadzie Sądu Najwyższego w Warszawie, przeczytajcie sobie).

Jeśli więc każdy obywatel ma prawo, by jego głos miał demokratyczne konsekwencje, to jak nazwać sytuację, w której większość gwiżdże sobie na głosy 8-10 milionów głosujących Polek i Polaków? Czy nie jest to jawna, oczywista i niewybaczalna NIESPRAWIEDLIWOŚĆ? 

Jednocześnie komentatorsko-medialna otulina uśmiechniętej Polski udaje, że tego nie ma. Jaka tyrania? Jakie sekowanie opozycji? Pytają rozbawieni. Ich odpowiedź: nie musicie przecież głosować na Platformę premiera Tuska. Macie wybór. Macie Trzecią Drogę albo Lewicę. Wolna wola. W tym schemacie jest nawet miejsce dla Konfederacji. Jest, bo wiadomo, że Konfa z poparciem w okolicach 10 proc. (maksimum) nie jest w stanie nikomu zagrozić. Pełni więc rolę kwiatka do kożucha. Jest niby elegancko. Choć wszyscy wiemy, że nie jest.  

Historia, szkoła czy nawet nasza religia uczy, że na głębokiej niesprawiedliwości nie zbuduje się trwałej konstrukcji. Czirliderzy uśmiechniętej Polski zamknęli uszy i oczy na tę uniwersalną prawdę. Ale to nie znaczy, że ona przestała obowiązywać. Ona ich dogoni. Może nawet prędzej niż im się wydaje.

Rafał Woś

Zobacz także