Chiny rewidują nam granice, czyli między despotycznym Wschodem a "zgniłym" Zachodem

Jarosław Kuisz

Jarosław Kuisz

emptyLike
Lubię to
Lubię to
like
0
Super
relevant
0
Hahaha
haha
0
Szok
shock
0
Smutny
sad
0
Zły
angry
0
Lubię to
like
Super
relevant
523
Udostępnij

Rzadko słowa ambasadorów przyciągają naszą uwagę. Wypowiedź jednego z chińskich dyplomatów lotem błyskawicy obiegły media. W telewizyjnym wywiadzie ambasador Chin bez mrugnięcia okiem podważył suwerenność państw w Europie Środkowo-Wschodniej.

Nie milkną echa skandalicznej wypowiedzi Lu Shaye
Nie milkną echa skandalicznej wypowiedzi Lu ShayeCohen Magali/ABACA / Abaca Press Agencja FORUM

Ambasador Chin we Francji Lu Shaye "popłynął" w wywiadzie dla francuskiej telewizji LCI. W pewnym momencie zasugerował, że sprawa Krymu nie jest taka prosta, jak tego chciałaby Ukraina i jej sojusznicy. Wedle prawa międzynarodowego, dyplomata snuł swoje rozważania, nawet kraje byłego Związku Radzieckiego nie wykazują się pełną suwerennością.

Zagotowało się. I nie bez powodu.

Po pierwsze, chińscy dyplomaci nie są znani z przypadkowych "chlapnięć" językiem. Przeciwnie, słyną z wyżyn ezopowego języka dyplomacji, który domaga się później tęgich wysiłków komentatorskich. Co więcej, to nie żadna przypadkowa postać w przypadkowym kraju zabiera głos. Ambasador Chin we Francji to pierwsza liga dyplomacji Państwa Środka. Wypowiada się tuż po przyjacielskiej wizycie prezydenta Emmanuela Macrona w Pekinie.

Interesy państw, które szukają trzeciej drogi pomiędzy USA a Rosją, jak widać, niekiedy spotykają się w realu. Na takich dyplomatycznych schadzkach gorzej wychodzą liberalni demokraci, którzy wystawiają deklarowane wartości na próbę. Po władzy autokratycznej spotkanie z przeciwnikiem spływa jak po gęsi. Wykorzystują koniunkturę międzynarodową, w kraju nie mają wolnych mediów ani wolnych wyborów, więc robią, co chcą. Dość spojrzeć na mapę, by orzec, że moralnej presji Paryża na pewno się nie obawiają.

Do kogo bliżej?

Ważniejsze zatem jest to, że, i tu po drugie, wypowiedź ambasadora Chin bliższa była linii prezydenta Władimira Putina niż prezydenta Macrona.

Próby wyznaczania geopolitycznej "trzeciej drogi" nie uchylają przecież pytań o to, komu w sytuacji konfrontacji jest czy będzie bliżej - do kogo. Ostatecznie na scenie międzynarodowej rządy demokratów chętniej zbliżają się do siebie, tak jak rządy autokratów do siebie.

Nie ma tu żadnej niespodzianki. Nikt, kto sprawuje władzę w tej czy innej formie, nie chciałby się przecież zamienić miejscami. Przeciwnie, ogranie przeciwnika ideologicznego wydaje się jedną z najważniejszych motywacji do działania międzynarodowego.

Zbyt często demokraci chcieliby widzieć w autokratach kogoś podobnego do siebie, kogoś, kto nie przekroczy pewnych czerwonych linii. Wiemy to doskonale od czasów polityki "appeasementu" premiera Wielkiej Brytanii Neville'a Chamberlaina. W sytuacjach dramatycznych zmian, jak obecnie, owe pobożne życzenia nie są niczym więcej niż tym czym są: pobożnymi życzeniami.

Obalić ład

Po trzecie, podważanie suwerenności Litwy, Łotwy i Estonii przez ambasadora Chin to po prostu polityka wzruszania obecnego ładu międzynarodowego. Właśnie dlatego nikogo nie powinno zwieść późniejsze dementi rzeczniczki chińskiego MSZ. Oto znów balon próbny został wypuszczony - podobnie jak niedawne chińskie balony fruwające "niechcący" nad Ameryką Północną.

Prezydent Xi Jinping żywi do Zachodu i jego wartości nieskrywaną niechęć ideologiczną. Dawne upokorzenia Chin stanowią doskonałe paliwo dla obecnego resentymentu - ten z kolei stanowi paliwo do podważania obecnego ładu światowego i przesuwania kolejnych granic. Obecna władza nie zrezygnuje z Tajwanu, co więcej, zapowiada, że jego "powrót" powinien odbyć się za życia obecnej generacji polityków.

Wypowiedź dyplomaty chińskiego wydaje się bardzo ważna. Wzruszanie ładu światowego nie ogranicza się tylko do tej czy innej części globu. Przeciwnie, podważanie istniejących granic międzypaństwowych przez autokratów odbywa się bowiem hurtowo. Stąd wniosek, że skoro Tajwan nie powinien być suwerenny, to także państwa nadbałtyckie mogą wrócić pod parasol Moskwy.

Ataki ideologiczne na Zachód to ataki na porządek świata, który po 1989 roku w naszej części globu na pewien czas przyniósł spokój. Wiemy, że niekiedy polscy politycy, jak Macron w Pekinie, usiłują szukać "trzeciej drogi" między despotycznym Wschodem a "zgniłym" Zachodem. W sytuacji konfrontacji potęg to niedorzeczne mrzonki, o czym - bardziej chcąc niż nie chcąc - przypomniał nam chiński dyplomata.

Jarosław Kuisz 

Video Player is loading.
Current Time 0:00
Duration -:-
Loaded: 0%
Stream Type LIVE
Remaining Time -:-
 
1x
    • Chapters
    • descriptions off, selected
    • subtitles off, selected
      reklama
      dzięki reklamie oglądasz za darmo
      Czarnek: Nie będę dawał pieniędzy naukowcom, którzy obrażają Polaków
      Czarnek: Nie będę dawał pieniędzy naukowcom, którzy obrażają PolakówRMF FMRMF
      emptyLike
      Lubię to
      Lubię to
      like
      253
      Super
      relevant
      101
      Hahaha
      haha
      63
      Szok
      shock
      30
      Smutny
      sad
      27
      Zły
      angry
      49
      Lubię to
      like
      Super
      relevant
      523
      Udostępnij
      Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
      Przejdź na