Chloe i Youna pochodzą z Francji, mają po 25 lat. Od ponad sześciu miesięcy podróżują po Europie. Docelowo w drodze planują być rok. I nie, to nie jest zwyczajny eurotrip. Dziewczyny podjęły wyzwanie - mogą wydać maksymalnie jedno euro dziennie. - Początkowo chciałyśmy wziąć udział w programie telewizyjnym "Pekin Express", który emitowany jest we Francji. Jego założenia są dokładnie takie same. Uczestnicy jeżdżą autostopem, posiłki jedzą za drobne prace wykonywane w restauracjach, a nocleg znajdują, pukając do drzwi kompletnie przypadkowych domów. Wszystko po to, aby zmieścić się w tym drobnym budżecie - mówi Interii Youna. Dziewczyny wzięły udział w castingu, który polegał na tym, że musiały na kilka dni zorganizować sobie taką próbną podróż po Francji i ze swoich przygód nagrywać filmiki. Nie dostały się do programu, wzięły sprawy w swoje ręce - Bardzo nam się to spodobało. Pomyślałyśmy, że jeżeli nie wezmą nas do programu, zorganizujemy sobie taką roczną podróż same - mówi Youna. Dlaczego rok? - Nie wiem, nie zastanawiałyśmy się długo nad tym. Tak postanowiłyśmy i kilka dni później byłyśmy już w drodze - dodaje Chloe. Dziewczyny zajmowały się wcześniej kompletnie różnymi rzeczami. Obie jednak były już obyte z językami obcymi. Chloe w trakcie studiów na kierunku zarządzanie międzynarodowe zrobiła sobie rok przerwy na podróż do Australii. Po zdobyciu tytułu magistra wyjechała do Brukseli i pracowała jako rekruterka. Youna uzyskała tytuł licencjata z języków - angielskiego, hiszpańskiego i portugalskiego. Później przez dwa lata zajmowała się modelingiem w Hong Kongu, pracowała też w agencji nieruchomości. Około półtora roku przed podróżą zaczęła pracę jako aktorka w Paryżu. Zapewniają, że to naprawdę możliwe - podróżować za euro dziennie. W ten sposób udało im się już zwiedzić 15 krajów. Po niektórych podróżowały ponad miesiąc - spędziły 41 dni w Wielkiej Brytanii, a w Norwegii 45. W innych państwach były średnio kilkanaście dni. Przez Polskę przejechały w sześć dni. Małe problemy z noclegiem. "Pierwsza taka sytuacja" Pytane, dlaczego tylko sześć dni i czy chciały jak najszybciej uciekać, odpowiadają z uśmiechem: - Nie, zupełnie nie. Poczułyśmy po prostu, że czas nas goni, a dużo jeszcze przed nami. Najpierw odwiedziły Augustów. - Znalazłyśmy nocleg po zapukaniu do pięciu domów. To w tym piątym się zatrzymałyśmy, u bardzo religijnej, katolickiej rodziny - mówi Chloe. Później ruszyły do Warszawy. Transportu szukały na stacji benzynowej. - Byłyśmy zaskoczone, że Polacy raczej nie mówią po angielsku. A w takich miejscach szczególnie trudno było się dogadać. Jednak udało nam się po 10 minutach znaleźć transport prosto do stolicy - opowiada Youna. Trafiły na starówkę. - Widać, jak miasto zostało odbudowane po wojnie. Niesamowite - mówią dziewczyny. Po krótkim spacerze postanowiły rozejrzeć się za noclegiem. Nie potrafiły jednak znaleźć żadnego domu, do którego mogłyby zapukać. Ogłosiły na Instagramie, że mają problem i szukają kogoś, kto ich przenocuje. Pytały też w hotelach, czy mogą spędzić w nich noc w zamian za wolontariat. Niestety, nie udało się. - Pierwszy raz byłyśmy w takiej sytuacji - opowiada Chloe. Musiały spróbować czegoś innego. - Na kawałku kartonu napisałyśmy: szukamy noclegu. Mówiłyśmy, że podróżujemy za euro dziennie, mamy śpiwory i potrzebujemy tylko dachu nad głową. I to na szczęście zadziałało, bo aż trzy różne grupy osób podeszły do nas i powiedziały, że możemy zatrzymać się u nich. Tak samo zrobiłyśmy w Krakowie - dodaje Youna. Kolejny przystanek: Bielsko-Biała. - Mamy tam koleżankę z Erasmusa, poznałyśmy się cztery lata temu w Portugalii. Spędziłyśmy wspólnie bardzo miły wieczór - mówi Chloe. Wrocław był ich przedostatnim przystankiem. Nocowały u Polaka poznanego w Krakowie. Ostatni punktem wyprawy przez nasz kraj była Stacja Wolimierz przy granicy z Czechami. - Wszyscy tu byli bardzo otwarci, od razu zaproponowali nam jedzenie i nocleg. To był zupełnie inny klimat, ale też miejsce temu sprzyjało, bo skupiało artystów, ludzi interesujących się ekologią czy też kulturą - dodaje. Nie wydały ani centa Co ciekawe, mimo że podróżniczki miały do dyspozycji zaplanowane euro na dzień, przez cały pobyt w Polsce nie wydały ani centa. - Nie było takiej potrzeby - mówią. Wiemy już, jak podróżowały i gdzie spały, a co z jedzeniem? - Zazwyczaj jadłyśmy u naszych gospodarzy i to nam wystarczało - mówi Youna. Chloe dodaje: - Raz byłyśmy w popularnej sieci fast foodów, zapytałyśmy, czy mogłybyśmy popracować za jedzenie. Menedżer przyniósł nam po burgerze. Więc dostałyśmy te kanapki za darmo, nawet nie pracowałyśmy. Była też druga, podobna sytuacja. - Poszłyśmy do restauracji, swoją drogą wyglądającej bardzo elegancko, porozmawiałyśmy z menedżerem. Poszedł do kuchni, wrócił i spytał, czy mogą nam zrobić jajecznicę. To było bardzo miłe. Obie sytuacje miały miejsce w Krakowie - opowiada Chloe. - Czyli chciałyśmy pracować za jedzenie, próbowałyśmy, ale nikt nie chciał, abyśmy cokolwiek robiły - śmieje się Youna. - Każdy w zasadzie odpowiadał: przepraszam, ale nie mamy niczego, czym mogłybyście się zająć. Od razu jednak dodawali: nie przejmujcie się, damy wam jedzenie za darmo. "Polacy wyglądają na niezadowolonych z życia" - Zauważyłyśmy, że Polacy w ogóle się nie uśmiechają. Unikają kontaktu wzrokowego. Wszyscy są smutni - wyznaje Youna pytana, co myśli o Polakach po sześciu dniach w Polsce. - Wyglądają, jakby byli niezadowoleni z życia. To od razu od nich bije - dodaje Chloe. I zaznacza: - Nie wiemy, z czego to wynika. W krajach bałtyckich jest podobnie, a w naszej ocenie nawet gorzej. Ludzie są bardzo zamknięci, wręcz oschli. Polacy mówią przynajmniej dzień dobry, dziękuję. Tam tego nie doświadczyłyśmy. Porównują też Polaków do mieszkańców krajów skandynawskich - ich zdaniem bardziej otwartych i przyjacielskich. - Wydaje mi się, że problem tkwi w barierze językowej. Jeśli ktoś dobrze mówi po angielsku, jest bardziej otwarty na świat, ludzi. Tak jak wspominałam, w Polsce miałyśmy pewne problemy z komunikacją. Tak samo w Estonii, Litwie, Łotwie. Z drugiej strony Norwedzy bardzo dobrze mówili po angielsku i od razu czuć było, że nadajemy na podobnych falach, a oni chcą zrobić wszystko, abyśmy nasz czas w tym kraju wspominały jak najlepiej - tłumaczy Youna. Kiedy rozmawiamy, są w Niemczech. - Tu jest zupełnie inaczej. Niemcy są bardzo zadowoleni ze swojego życia, dużo się uśmiechają, są otwarci - ocenia. - Brytyjczycy podobnie, poza tym są też ekstrawertyczni, totalne przeciwieństwo Polaków. Teraz Youna i Chloe podróżować będą po południu Europy. Odwiedzą Czechy, Słowację i Węgry.