Doniesienia o faworytach Donalda Trumpa sufluje zachodnia prasa. O nominacji dla Marco Rubio są przekonane CNN, "New York Times", Reuters czy Politico. Kim jest republikanin? Z pochodzenia to kubański imigrant. Prawnik z Florydy, senator, zasiadał w komisji ds. wywiadu i komisji ds. stosunków zagranicznych. - Może posada sekretarza stanu to gest w kierunku dowartościowania tego polityka, który może być przygotowywany, żeby zostać kandydatem republikańskim w kolejnych wyborach. Realista polityczny, nie szczędzi słów, unika papki poprawnej politycznie - ocenia dr Grzegorz Gil, z Katedry Bezpieczeństwa Międzynarodowego UMCS w Lublinie. - Nieprzypadkowa nominacja, z czego należy się cieszyć. Mówimy o osobie, która zna się na swojej działce - dodaje. USA. Marco Rubio namiesza w Ukrainie? Eksperci, z którymi rozmawia Interia, zauważają, że republikański senator jest znany z twardych poglądów. - Rubio z pewnością będzie jastrzębiem wobec Chin, można powiedzieć, że nim był, zanim to było modne. Spodziewałbym się tu dość konfrontacyjnej polityki - uważa Andrzej Kohut z OSW, autor książki "Bitwa o Amerykę". Amerykanista zwraca także uwagę na ewolucję poglądów przyszłego sekretarza stanu USA. - Początkowo był stanowczy wobec Rosji w kontekście konfliktu w Ukrainie, potem zmodyfikował stanowisko. Trochę jak Michael Waltz (senator, były komandos - red.), który będzie doradcą ds. bezpieczeństwa. W ostatnim czasie mówił raczej, że amerykańska pomoc nie prowadzi nigdzie Ukrainy i trzeba pomyśleć o zakończeniu konfliktu - dodaje. Wojna w Ukrainie. Finlandyzacja 2.0? Odkąd Rosja dokonała pełnoskalowej inwazji na Ukrainę, mijają prawie trzy lata. Upływający czas, z punktu widzenia polityki międzynarodowej, nie jest sojusznikiem Wołodymyra Zełenskiego. Znika zainteresowanie zachodnich przywódców, którzy chętnie przyklasnęliby zakończeniu konfliktu. A rozwiązanie problemu wojny z Rosją obiecywał w kampanii wyborczej Donald Trump. - Chociaż prezydent i jego otoczenie twierdzą, że konflikt na Ukrainie należy zamrozić, nie wiadomo, co uda się osiągnąć. Co w sytuacji, kiedy Rosja odmówi negocjacji? Z ich perspektywy obecna sytuacja na Ukrainie jest korzystna - uważa Andrzej Kohut z OSW. - Rosjanie ponoszą bardzo duże straty, postępują na przód, zajmują coraz większe terytoria. Przed Ukraińcami długa zima, nastroje w państwach Zachodu są dalekie od mobilizacji z 2022 r., a Władimir Putin to widzi - podkreśla. Ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich zwraca jednak uwagę, że sytuacja nie jest tak prosta, jak mogłoby się wydawać Amerykanom z administracji Trumpa. - Nie wiemy, co jeśli Kreml nie zechce się zgodzić na propozycje republikanów. Mike Waltz sugerował, że gdyby Putin nie ugiął się pod propozycją Trumpa, Amerykanie powinni zastosować jeszcze większą presję - podnosi Kohut. - Przez zezwolenie Ukrainie na uderzanie amerykańskim sprzętem celów w głąb Rosji. A więc to, o co Ukraińcy zabiegają - dorzuca. Sytuacja nie jest oczywista, ale badacze starają się chociaż przybliżyć to, co może czekać Ukrainę i Europę w niedalekiej przyszłości. Dr Grzegorz Gil uważa, że za naszą wschodnią granicą obserwujemy końcową fazę konfliktu. Niemniej, trudno wyrokować jak się zakończy. Można wnioskować, że nie do końca korzystnie dla naszych sąsiadów. - Stworzyłem możliwe scenariusze w ramach teorii gier, zakładając preferencje wszystkich graczy (sił politycznych - red.) i wydaje mi się, że w perspektywie kolejnych lat będziemy mówić o scenariuszu miękkiej finlandyzacji przy utrzymaniu transferu uzbrojenia i strat terytorialnych oraz zablokowaniu drogi Ukrainy do NATO, na jakiś czas. To wydaje się najbardziej realne - prognozuje dr Gil. W opinii naszego rozmówcy, Amerykanie będą teraz bardziej skupieni na kierunku chińskim. Stosunek Marco Rubio do Chin zdaje się jasny. Nie tylko chodzi o handel czy ekonomię, ale choćby potencjalny konflikt na Tajwanie. Niewątpliwie, Stany Zjednoczone mają przed sobą twardy orzech do zgryzienia. A to odbije się na polityce mocarstwa w Europie, które chce utrzymać wpływy na całym świecie. - Amerykanie nie mogą sobie pozwolić na odpuszczenie. Na pewno będą musieli się skupić na kierunku chińskim, więc wyciszanie i deeskalacja sytuacji na Ukrainie jest im na rękę. Czy z korzyścią dla Ukrainy? Pachnie nam finlandyzacją 2.0 - wieszczy lubelski naukowiec. Marco Rubio a Donald Tusk. Spięcie bez znaczenia? Jeśli Stany Zjednoczone skupią się na Chinach, zaś przynajmniej częściowo będą chciały zmniejszyć swoje wsparcie dla Ukrainy, jak to odbije się na Polsce? Koalicja rządząca nie ukrywała dotąd swojej niechęci do Donalda Trumpa. Jeśli chodzi o Marco Rubio, chyba wcale nie jest lepiej, skoro jego dyskusja w mediach społecznościowych z Donaldem Tuskiem, odbiła się głośnym echem. Amerykański kandydat na sekretarza stanu ripostował, gdy Senat USA odrzucił projekt ustawy o ochronie granic, w której zapisano m.in. dodatkowe 60 mld dolarów dla Ukrainy. "Ronald Reagan, który pomógł milionom z nas odzyskać naszą wolność i niepodległość, musi się dziś przewracać w grobie" - stwierdził lider PO. Odpowiedź? Rubio zwrócił uwagę na problemy wewnętrzne Ameryki, które dotyczą nielegalnych imigrantów. Dopytywał czy Stany Zjednoczone mogą zacząć odsyłać do Polski 300 tys. przybyszów. Jednocześnie zapewniał o swoim poparciu dla Ukrainy. - Większość Amerykanów nie wie, o co chodzi w konflikcie Rosji z Ukrainą, nie wie, gdzie leży Ukraina. Interesują ich inflacja oraz własne portfele - komentuje dr Gil. W opinii fachowców, utarczki słowne między politykami to element show. Trudno przekładać go na poważne relacje i globalne interesy. - Politycy wiedzą, że pewne działania w sferze publicznej, komunikacyjnej są przede wszystkim kierowane do lokalnego wyborcy, własnego społeczeństwa - uważa dr Olgierd Annusewicz z Uniwersytetu Warszawskiego. - Relacje polsko-amerykańskie są kształtowane pomiędzy dyplomatami, którzy, w większości, od lat się nie zmieniali. To ci sami ludzie, mają dobre relacje. Niezależnie od tego czy rządzi administracja demokratów czy republikanów - dodaje. - Poważne administracje nie będą się przejmować tym, co ktoś kiedyś pisał w kontekście rywalizacji wyborczej i własnego profilu ideowego. Baza w Redzikowie, coraz większa obecność amerykańskich żołnierzy, skala inwestycji, a jednocześnie amerykańskie peany na cześć Polonii i Polaków pokazują, że trzeba poruszać się w realizmie politycznym - mówi dr Grzegorz Gil. - Musimy znać swoją wartość, być przygotowanym na różne scenariusze, natomiast nic nie wskazuje na zakończenie obecności Amerykanów w Polsce. Bo byłoby to niekorzystne dla nich i dla nas - puentuje. Jakub Szczepański ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!