Spory Węgier i Brukseli trwają od lat, ale "konflikty te nie były tak ostre, jak obecnie" - podkreśla w rozmowie z PAP politolog Gergo Medve-Ballint, profesor Uniwersytetu Korwina w Budapeszcie. "Wraz z dojściem Orbana do władzy w 2010 roku mamy ciągłe pogarszanie się relacji z UE" - dodaje szef think tanku Policy Solutions Andras Biro-Nagy. Spornych tematów jest wiele. Orban rządzi prawie półtorej dekady. W tym czasie spierał się z Brukselą o politykę migracyjną, rządy prawa, system sądownictwa, korupcję na Węgrzech oraz politykę zagraniczną wobec Ukrainy, Rosji i Chin. Węgry potrzebują unijnych pieniędzy Dziś konflikt Budapesztu i Brukseli to dwa główne problemy. Po pierwsze kwestia paktu migracyjnego. Po drugie Orban nie zgadza się z unijną polityką pomocy dla Ukrainy. Do lutego blokował pakiet wsparcia Kijowa o wartości 50 mld euro. "W chwili obecnej sojusznicy Orbana to głównie radykalna, eurosceptyczna prawica" - podkreśla Biro-Nagy, komentując działania partii Obrana - Fideszu. Ich problem polega na tym, że Unia decyduje o przekazaniu środków, na których Węgrom bardzo zależy. "Bez członkostwa w UE Węgry byłyby znacznie biedniejszym i bardziej odizolowanym krajem. Pomogły one dogonić gospodarczo rdzeń UE, choć nadal pozostajemy daleko w tyle za najbardziej rozwiniętymi państwami członkowskimi" - podkreśla Medve-Ballint. W połowie grudnia KE pozytywnie oceniła zmiany w węgierskim systemie sądownictwa, odmrażając 10,2 mld euro funduszy polityki spójności. Wciąż jednak zablokowanych jest około 20 mld euro z powodu m.in. obaw dotyczących korupcji, praw społeczności LGBTQ, wolności akademickiej i prawa do azylu. Według Orbana sprzeciw wobec imigracji i LGBTQ jest ważniejszy niż unijne fundusze, i że Budapeszt nie może być szantażowany w tych kwestiach. "W ostatnich latach UE pokazała, że może skutecznie wpływać na zmiany na Węgrzech, nie na poziomie retorycznym, ale konkretnych gróźb" - twierdzi Biro-Nagy. Jako przykład podał wymuszenie zmian w systemie sądownictwa, które skutkowały grudniowym odmrożeniem części środków. "Huxit". Czerwona linia Viktora Orbana Eurobarometr wskazuje w badaniach, że 77 proc. Węgrów uważa członkostwo ich kraju w Unii Europejskiej za korzystne. Jednocześnie rząd Orbana, który podtrzymuje ostrą krytykę Brukseli, cały czas cieszy się największym poparciem w społeczeństwie. "Podobne sondaże nie są najlepszym środkiem, aby mierzyć podejście Węgrów do UE" - przestrzega Biro-Nagy. "Sama obecność w UE nie jest przez nikogo kwestionowana. Liczby nie będą jednak tak optymistyczne, jeśli spytać na przykład o konieczność dalszej integracji" - dodaje. Jak zaznacza szef Policy Solutions, kwestia ewentualnego wyjścia z UE jest "czerwoną linią" dla wyborców Fideszu, dlatego Orban nie może pozwolić sobie na grę taką kartą. "Premier Węgier krytykuje UE, mówi o konieczności 'okupacji Brukseli', ale nigdy nie powiedział, że należy opuścić Wspólnotę" - zauważa. Analitycy są zgodni, że konflikt na linii Budapeszt-Bruksela utrzyma się w przyszłości. Może też eskalować. Jak podkreśla Biro-Nagy, Orban nie ma możliwości budowania sojuszów na arenie europejskiej, więc jedyne, co mu pozostaje, to blokowanie poszczególnych rozwiązań. "Jeśli wybory do PE nie zmienią znacząco jego składu zgodnie z oczekiwaniami Orbana, konflikt pomiędzy Węgrami a UE utrzyma się co najmniej do wyborów parlamentarnych na Węgrzech w 2026 roku" - ocenia Medve-Ballint. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!