Gdy na początku XIX wieku zakończyła się budowa Białego Domu, ruszyło projektowanie ogrodów. To jak wyglądają dzisiaj, jest kumulacją pomysłów dotychczasowych amerykańskich przywódców i ich żon. Ogrody Białego Domu dzielą się na część północną i południową. Północną zobaczyć może każdy. Wystarczy pojawić się przy Pennsylvania Avenue, aby móc podziwiać północną fasadę siedziby amerykańskich prezydentów i niewielki ogród z fontanną. Jednak to nie część północna jest tą, gdzie mają miejsce najważniejsze wydarzenia, gdzie pojawia się regularnie prezydent... to dzieje się w części południowej chronionej przed ciekawskimi, by zapewnić mieszkańcom Białego Domu prywatność. Helikoptery, śluby i golf Część południowa składa się z kilku elementów. Najbardziej kameralną jest ogród im. Jacqueline Kennedy nazywany także ogrodem Pierwszej Damy. Znajduje się przy wschodnim skrzydle Białego Domu, w którym są biura małżonki prezydenta. Najważniejszym ogrodem części południowej jest Ogród Różany. To w nim często amerykańscy prezydenci ogłaszają swoje decyzje, to tu wielokrotnie ułaskawiali indyki przed Świętem Dziękczynienia i organizowali konferencje prasowe z przywódcami z całego świata. To właśnie w Ogrodzie Różanym w czasie pierwszej wojny światowej prezydent Woodrow Wilson zorganizował biuro na świeżym powietrzu, które mieściło się w wojskowym namiocie. Ogród Różany był także tym miejscem, w którym córka prezydenta Nixona Tricia wzięła ślub. Ostatnim ślubem w ogrodach Białego Domu był ślub wnuczki prezydenta Joe Bidena - Noami. Ceremonia odbyła się na tzw. południowym trawniku, który na co dzień jest lądowiskiem dla prezydenckiego śmigłowca. Helikopter jako środek transportu z Białego Domu pierwszy raz w 1957 roku wykorzystał prezydent Dwight Eisenhower. Od tego czasu helikopter z prezydenckiego trawnika startuje regularnie. Śmigłowiec na pokładzie z prezydentem nazywany jest Marine One. W ogrodach Białego Domu nie brakuje drzew. Ich sadzenie zapoczątkował trzeci prezydent Ameryki Thomas Jefferson. Zasadzenie drzewa w ogrodach to obecnie właściwie obowiązek dla każdego przywódcy Ameryki. Do najstarszych drzew, jakie można podziwiać, należą majestatyczne magnolie znajdujące się tuż przy południowym wejściu do Białego Domu. Magnolie w połowie XIX wieku zasadził prezydent Andrew Jackson na cześć swojej żony Rachel, która zmarła zaledwie miesiąc przed zaprzysiężeniem Jacksona na siódmego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Południowa część terenów Białego Domu to także niewielki plac zabaw dla dzieci odwiedzających Biały Dom oraz maleńkie pole golfowe, które od gabinetu owalnego - gabinetu amerykańskiego prezydenta - dzieli zaledwie kilka kroków. Spośród 19 ostatnich prezydentów aż 16 pola golfowe odwiedzało regularnie. Joe Biden tradycję kontynuuje. Ogrodowe spory wśród róż papieskich róż Jak twierdzą niektórzy w Waszyngtonie, wszystko jest polityką. Nic więc dziwnego, że polityka nie tylko jest obecna w ogrodach Białego Domu poprzez goszczących w nich polityków. Ogród Różany trzy lata temu stał się centrum politycznej awantury. Ówczesna pierwsza dama Melania Trump zapowiedziała jego renowację. Wraz ze specjalistami opracowywała plany, które były utrzymywane w tajemnicy. Prace trwały kilka miesięcy. Gdy Ameryka zobaczyła efekt, duża jej część zatrzęsła się z oburzenia. Z ogrodu zniknęły jabłonie zasadzone w nim jeszcze za czasów Jacqueline Kennedy, a kolorowe rabaty kwiatowe zastąpiły dużo bardziej stonowane i minimalistyczne kompozycje (wśród kwiatów pojawiły się białe róże nazwane na cześć papieża Polaka różami Jan Paweł II). Melania Trump była ostro krytykowana. Wielu oskarżało ją o zaprzepaszczenie spuścizny Kennedych, o samouwielbienie i niezwracanie uwagi na tradycję. Obrońcy Melanii twierdzili natomiast, że nie o ogród chodzi, ale o nienawiść politycznych przeciwników jej męża, którzy w swoim szale krytykowania 45. prezydenta Stanów Zjednoczonych postanowili zaatakować ogród tylko dlatego, że zajęła się nim jego żona. Powstała nawet petycja, pod którą podpisało się około 80 tysięcy osób, której autorzy wzywali obecną pierwszą damę Jill Biden, do odtworzenia Ogrodu Różanego w takiej formie, w jakiej był, zanim Melania Trump postanowiła go zmienić. Jill Biden na apel do tej pory nie odpowiedziała i jak na razie żadnych zmian w ogrodzie nie wprowadziła. Już wcześniej ogrodowe zmiany w Białym Domu wywoływały konflikty. Było tak w 2009 roku, gdy Michelle Obama ogłosiła powstanie ogrodu warzywnego nazywanego także kuchennym. Ten niewielki ogródek miał być miejscem, gdzie pierwsza dama wraz z dziećmi będzie pielęgnować uprawy i w ten sposób propagować zdrową żywność i właściwe odżywianie się. Entuzjaści ogrodowych upraw Michelle Obamy nie mogli przestać jej chwalić za tę akację i na każdym kroku podkreślali, że warzywa hodowane na terenie Białego Domu są organiczne, czyli do ich upraw nie użyto żadnych nawozów chemicznych ani pestycydów. Biały Dom, choć nigdy nie starał się o oficjalne przystąpienie do programu upraw organicznych, to jednak potwierdził, że skoro ogródek ma być miejscem edukacyjnym dla dzieci, to musi być i jest wolny od środków chemicznych. Takie obnoszenie się z ekologiczną uprawą wielcy producenci nawozów sztucznych uznali za wymierzone w nich działanie i wysłali list do Michelle Obamy, w którym zapewniali, że żywność wytworzona dzięki ich produktom nie jest mniej wartościowa. Kuchenny ogród Michelle oparł się krytyce i nadal zasadzane są w nim warzywa. Można w nim znaleźć: sałatę, brokuły, kolendrę, buraki czy paprykę i każdego roku przynosi około 400 kilogramów plonów. Prezydenckie pszczoły Wraz z ogrodem kuchennym w ogrodach Białego Domu pojawiły się pierwsze ule. Główne zadanie pszczół to zapylanie ogrodów. Ule są tuż przy ogrodzie warzywnym. Kolonia pszczół w centrum Waszyngtonu, w południowej części ogrodów prezydenckich wynosi około 35 tysięcy owadów. Jednym z najtrudniejszych zadań, jakie stanęły przed pracownikami odpowiedzialnymi za pszczoły, było wmyślenie, jak szybko zamknąć ule, gdy wymaga tego sytuacja np. planowane jest wydarzenie z wieloma gośćmi w ogrodzie południowym. Charlie Brandts, pracownik Białego Domu, który był też pierwszym głównym pszczelarzem, wymyślił szybko zamykające się i niezwykle łatwe w obsłudze drzwi do ula. Prezydenckie pszczoły nie próżnują i co roku produkują około 90 kilogramów miodu, który do tej pory trafiał nie tylko na stół amerykańskiego przywódcy, ale którym delektowali się także przywódcy G-20, a nawet papież. Przez zaledwie cztery dni w roku, gdy południowa część ogrodów jest otwierana dla zwiedzających, w ogrodach pojawiają się tłumy. Co roku wiosną i jesienią odwiedza je kilkadziesiąt tysięcy osób. Dla Interii z Waszyngtonu Magda Sakowska