Kobieta przez lata z bliska obserwowała Donalda i Melanię Trumpów. Była m.in. sekretarzem prasowym ówczesnego prezydenta USA oraz szefem personelu i dyrektorem ds. komunikacji pierwszej damy. Po styczniowym ataku na Kapitol Grisham podała się do dymisji. W książce opisuje m.in. niekompetencje i kłamstwo, jakie - według niej - panowały w Białym Domu. Autorka ujawnia również spostrzeżenia na temat byłej pierwszej damy. CNN pokusiło się o podsumowanie pięciu ciekawostek o żonie Donalda Trumpa, które Grisham zawarła w "I’ll Take Your Questions Now". Melania czytała wszystkie wzmianki na swój temat Była pierwsza dama dawała się poznać opinii publicznej jako niezbyt zainteresowana tym, co inni - a zwłaszcza media - myślą na jej temat. Grisham twierdzi, że było inaczej. Podobno Melania wnikliwie czytała wycinki prasowe na swój temat. "Nie pominęła żadnego szczegółu, nic jej nie umknęło. Miała ustawione alerty Google i widziała wszystko" - pisze autorka. Jako jej rzeczniczka miała otrzymywać od pierwszej damy codziennie wiele wiadomości dotyczących tego, na jakie doniesienia odpowiadać, a na jakie nie. Melania jako "Roszpunka" Grisham wspomina również o tym, że - w ciągu czterech lat pracy w Białym Domu - widziała swoją szefową w biurze zaledwie kilka razy. "Kiedy było to uzasadnione, organizowałyśmy spotkania osobiste, ale zazwyczaj odbywały się one w pokoju naprzeciwko windy do rezydencji. Tam planowałyśmy harmonogramy, odpowiadałyśmy na pilne pytania i omawiałyśmy cele. Pierwsza dama trzymała się swoich pokoi" - czytamy. Pracownicy Secret Service mieli z tego powodu nazywać ją "Roszpunką". Melania - jak pisze Grisham - spędzała też dużo czasu, dbając o siebie. Jednym z elementów pielęgnacji - oprócz zabiegów spa i maseczek - była odpowiednia liczba godzin snu. Jej biuro rzadko kiedy kontaktowało się z nią przed dziesiątą rano. Pisarka wspomina też o hobby byłej pierwszej damy. Melania Trump poświęcała długie godziny na zbieranie i kategoryzowanie zdjęć w albumach. Napięte relacje z Ivanką Grisham zwraca również uwagę na relację pomiędzy Melanią a córką Trumpa - Ivanką. Za kulisami między kobietami miało być dość duże napięcie, głownie dlatego, że Ivanka chciała być w centrum uwagi podczas publicznych wystąpień i zagranicznych podróży. Melania miała nazywać ją "księżniczką". Do kłótni miało dochodzić szczególnie za granicą, gdyż pierwsza dama kładła duży nacisk na przestrzeganie protokołu dyplomatycznego i poszanowania tradycji w każdym kraju. Sprawa aktorki porno Melania Trump miała też dystansować się od męża ze względu na plotki o jego romansie z gwiazdą filmów dla widzów dorosłych Stormy Daniels. Grisham wspomina, że pierwsza dama nigdy nie uwierzyła zaprzeczeniom Trumpa, ale starała się to ignorować. Melania miała nie chcieć też być postrzegana jako osoba poprawiająca i ocieplająca wizerunek męża oraz ratująca go przed sensacyjnymi nagłówkami. Słynna kurtka Grisham wraca również do sytuacji z 2018 roku. Pierwsza dama USA odwiedziła wtedy dzieci imigrantów w ośrodku odosobnienia w Teksasie. Dzieci, które w ramach antyimigranckiej polityki "zero tolerancji" rozdzielono z rodzicami, co wywołało oburzenie na całym świecie. Melania Trump ściągnęła na siebie całą uwagę, udając się w podróż w kurtce z napisem "I really don't care. Do U? (Naprawdę mi nie zależy, a Tobie? - red.). Pisarka nie wyjaśnia jednak, dlaczego Trump zdecydowała się ją założyć. Gdy zdjęcia pierwszej damy trafiły do sieci, wraz z Grisham leciały one z Teksasu do Waszyngtonu. Próbowały znaleźć sposób na odwrócenie uwagi mediów. W pewnym momencie Melania miała zasugerować, by przekreślić na kurtce napis "nie", zmieniając przesłanie na "naprawdę mi zależy" i twierdząc, że prasa źle to odczytała. Grisham odwiodła ją od tego pomysłu. Trump był wściekły na żonę. Miał wezwać ją do gabinetu owalnego. "Co ty sobie, do cholery, myślałaś?" - miał powiedzieć ówczesny prezydent. Grisham twierdzi, że - ku jej zaskoczeniu - "Melania usiadła na krześle obok męża i się uśmiechnęła". Prezydent - koniec końców - napisał na Twitterze, że był to przekaz skierowany do nieprzychylnych mu mediów. Melania potwierdzała tę wersję. "Żałosna próba zarobienia na prezydencie" Rzeczniczka prasowa Trumpa Liz Harrington podkreśla, że publikacja jest "żałosną próbą zarobienia na prezydencie". "Intencje tej książki są oczywiste. Jest to próba odkucia się po nieudanych relacjach osobistych i nieprofesjonalnym zachowaniu w Białym Domu. Poprzez zdradę stara się zyskać rozgłos i pieniądze kosztem pani Trump" - czytamy w oświadczeniu biura prasowego Melanii Trump cytowanym przez "The Washington Post".