"Śmiercionośny atak kinetyczny" na Pacyfiku. Amerykanie ogłaszają
Siły zbrojne USA przeprowadziły uderzenie na łódź podejrzaną o przemyt narkotyków na wschodnim Pacyfiku - poinformowało Dowództwo Południowe USA. W ataku zginęły cztery osoby. Donald Trump zapowiedział, że Amerykanie wkrótce podejmą podobne działania również na lądzie.

W skrócie
- Siły zbrojne USA przeprowadziły kolejny atak na łódź podejrzaną o przemyt narkotyków na wschodnim Pacyfiku. W jego wyniku zginęły cztery osoby.
- Część opinii publicznej i krytyków wyraża obawy, że niektóre działania amerykańskiego wojska mogą być uznane za zbrodnie wojenne, zwłaszcza po incydencie z 2 września.
- Prezydent USA Donald Trump zapowiada dalszą walkę z przemytnikami oraz możliwe przyszłe ataki, również te na lądzie.
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
"4 grudnia, na polecenie sekretarza wojny Pete'a Hegsetha, Połączona Grupa Zadaniowa Southern Spear przeprowadziła śmiercionośny atak kinetyczny na statek na wodach międzynarodowych, należący do organizacji terrorystycznej" - napisano w oświadczeniu SOUTHCOM na portalu X.
Dowództwo poinformowało, że w wyniku ataku zginęło czterech "narkoterrorystów". "Informacje wywiadowcze potwierdziły, że statek przewoził nielegalne narkotyki i przepływał znanym szlakiem przemytu narkotyków na wschodnim Pacyfiku" - dodano.
Do wpisu dołączono nagranie wideo ataku, na którym widać wypełnioną paczkami motorówkę, która po rażeniu rakietą stanęła w płomieniach.
Był to 22. atak na łódź podejrzanych o przemyt narkotyków na Pacyfiku lub Morzu Karaibskim. Łącznie na skutek uderzeń zginęło 86 osób.
Kontrowersyjna operacja USA na Karaibach. Dowodzący akcją musiał się tłumaczyć
Do ataku USA doszło na tle kontrowersji dotyczących pierwszego z serii uderzeń, które miało miejsce 2 września. Dwóch mężczyzn, którzy przeżyli początkowy atak, zostało potem dobitych drugim uderzeniem, co według krytyków mogło stanowić zbrodnię wojenną.
W czwartek z incydentu tłumaczył się w Kongresie dowódca sił specjalnych, który kierował akcją, adm. Frank Bradley.
Według uczestników spotkania admirał przeczył doniesieniom mediów, że szef Pentagonu Pete Hegseth wydał mu uprzedni rozkaz "zabicia wszystkich". Miał też tłumaczyć, że zdecydował się polecić powtórny atak, bo rozbitkowie próbowali kontynuować swoją misję.
Donald Trump zapewnia: Znamy każdą trasę, znamy każdy dom
Do sprawy odniósł się także Donald Trump, który stwierdził, że nic nie wiedział o zdarzeniu. Jak zaznaczył, zależy mu na eliminacji tych łodzi i zagroził, że nie tylko Wenezuela może być celem ataków USA.
- Znamy każdą trasę, znamy każdy dom, wiemy, gdzie produkują te śmieci. Wiemy, gdzie to wszystko magazynują. I myślę, że wkrótce zobaczycie to na lądzie - mówił prezydent USA.
Trump poinformował też, że ilość nielegalnych substancji przemycana do USA drogą morską "spadła o 91 proc.". - Nie wiem, kto stoi za tymi dziewięcioma procentami. (…) I wkrótce zaczniemy na lądzie" - zapowiedział przywódca USA.
W trakcie środowej rozmowy z dziennikarzami republikanin zapewnił również, że poparłby opublikowanie nagrania z powtórnego ataku na łódź z rozbitkami. - Nie wiem, co mają, ale z pewnością opublikujemy to, co mamy, bez problemu - podkreślił.












