W czwartek w Mińsku odbędzie się szczyt Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (OUBZ), będącej odpowiedzią państw skupionych wokół Rosji na NATO. Członkami organizacji są: Armenia, Białoruś, Kazachstan, Kirgistan, Rosja i Tadżykistan. W czwartkowym szczycie wezmą udział przywódcy pięciu z sześciu krajów członkowskich. Premier Armenii Nikol Paszinian zapowiedział bowiem, że nie wybiera się do Mińska. Armenia, znajdująca się w orbicie wpływów rosyjskich, otwiera się na bliższą współpracę z Zachodem. W ostatnich miesiącach premier Paszinian wielokrotnie mówił o rozczarowaniu Moskwą, a także pozostałymi partnerami skupionymi wokół Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, którzy mieli nie udzielić Erywaniowi wsparcia w obliczu narastającego konfliktu z sąsiednim Azerbejdżanem. Armenia wprost oskarżyła Rosję o niewypełnienie obietnic jako gwaranta bezpieczeństwa na Kaukazie Południowym. Jak podkreślają eksperci, na tle wojny rozpętanej przez Rosję przeciwko Ukrainie, OUBZ coraz bardziej traci wpływy w przestrzeni poradzieckiej. Spośród wszystkich partnerów Kremla w organizacji jedynie Białoruś poparła inwazję na Ukrainę. Armenia, dotychczasowy partner Rosji. Podejmuje kroki w kierunku Zachodu Armenia po raz kolejny wysyła Moskwie sygnał o dystansowaniu się. Nie wzięła udziału we wspólnych manewrach we wrześniu i październiku, a 14 listopada jej premier poinformował Aleksandra Łukaszenkę, że nie przyjedzie na zbliżający się szczyt. Moskwa i Mińsk wyraziły ubolewanie z powodu tej decyzji. - W Erywaniu dyskutuje się zarówno nad ideą integracji europejskiej, jak i nad ideą pozablokowego statusu państwa - mówił niedawno w Brukseli sekretarz Rady Bezpieczeństwa Armenii Armen Grigorjan. Eksperci podkreślają, że demonstracyjna odmowa Armenii może okazać się ryzykowna dla rządu w Erywaniu. Ten jest bowiem w wielu aspektach zależny od Moskwy. - Oczywiste jest, że Armenia zaczęła podejmować kroki w kierunku Zachodu. W moim przekonaniu Armenia przekroczyła już wszystkie możliwe i niemożliwe punkty, z których nie ma odwrotu - twierdzi Ruben Mehrabjan, ormiański ekspert polityczny, z którym rozmawiało Radio Swoboda. Zdaniem ekspertów zdystansowanie się Armenii od Rosji mogłoby stworzyć perspektywę nowego trójkąta sojuszniczego: Moskwa - Ankara - Baku. To Armenia jest bowiem kością niezgody w relacji Rosji z Azerbejdżanem. Ten z kolei jest popierany przez Turcję. - Coraz aktywniejsza jest niezależna gra geopolityczna Erdogana, w ramach którego stara się on być zarówno prezydentem państwa NATO, jak i jednym z przywódców świata islamskiego - zauważył Jewgienij Magda, ukraiński politolog, dyrektor Instytutu Polityki Światowej. Armenia poza OUBZ? "Bezwartościowa organizacja" Co więc z przyszłością Armenii w OUBZ? - Nadszedł czas, aby skonsolidować tę kwestię. Poziom współpracy wojskowo-technicznej z Indiami czy Francją mógłby być znacznie wyższy, gdybyśmy nie byli członkami tych bezwartościowych organizacji. Armenia nakreśliła wielkie plany współpracy ze Stanami Zjednoczonymi. Nie można liczyć na wysoki poziom relacji z krajami, będąc sojusznikiem ich wroga. Nadszedł zatem czas na utrwalenie tego, co już de facto istnieje i co wynika ze względów bezpieczeństwa narodowego - stwierdził Ruben Mehrabjan. Jewgienij Magda ocenił z kolei, że organizacja ta to już "żywy trup". - W styczniu 2022 r. obserwowaliśmy działanie OUBZ w Kazachstanie w charakterze sił pokojowych lub policji, co miało raczej charakter orientacyjny, gdyż wojska OUBZ nie miały tam realnego wpływu. Następnie, zwłaszcza po rosyjskiej inwazji na Ukrainę, państwa członkowskie zaczęły w jakiś sposób się dystansować. Pozostaje tylko sanitariusz Łukaszenka. Ani Armenia, ani republiki środkowoazjatyckie, moim zdaniem, nie są absolutnie chętne do wspierania ambicji Rosji. I to jest dobry sygnał dla Ukrainy - powód do wzmocnienia swojej pozycji na Kaukazie Południowym i w Azji Środkowej - dodał. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!