W poprzednim tygodniu zaczęły napływać informacje o imigrantach, którzy przekraczali rosyjską granicę i docierali pod fińską. Straż Graniczna Finlandii informowała, że liczba osób chcących wjechać do kraju w ostatnim czasie istotnie wzrosła. Osoby trafiające na granicę pochodzą głównie z Afryki i Bliskiego Wschodu i nie mają ze sobą żadnych dokumentów. Zaznaczano wtedy, że wcześniej nie docierali na fińskie punkty kontrolne, bo Rosjanie ich nie przepuszczali. Miało się to zmienić, a władze nie ukrywały, że słowa o "zorganizowanej operacji" i "sterowaniu migracją" mają swoje uzasadnienie. Kryzys imigracyjny na granicy Finlandii z Rosją. Kolejna ma być Estonia Z uwagi na rosnącą presję migracyjną i niejako prewencyjnie Finlandia szybko zdecydowała o całkowitym zamknięciu czterech z ośmiu przejść granicznych z Federacją Rosyjską. We wtorek informowaliśmy, że mimo to do fińskich przejść granicznych docierają kolejni imigranci, a rząd już otwarcie przyznawał, że za wszystkim stoją rosyjskie służby. Krok dalej poszedł amerykański think tank ISW. Autorzy raportu wskazali, że celem Kremla jest "destabilizacja NATO" oraz porównali kryzys do sytuacji na granicy polsko-białoruskiej z listopada 2021 roku. Sytuację w Finlandii skomentował w mediach społecznościowych również doradca Ministra Spraw Wewnętrznych Ukrainy Anton Geraszczenko. Dyplomata stwierdził, że prawdopodobnie to samo zacznie dziać się niedługo na granicy Rosji z Estonią. Geraszczenko stwierdził także, że Rosja steruje migracją, bo chce przywrócić sytuację "zimnej wojny". "Robią to nie tyle po to, by demonstracyjnie pogorszyć stosunki z Finlandią i stworzyć jej problemy, ale po to, by odtworzyć żelazną kurtynę dla własnych obywateli" - ocenił. W jego opinii Kreml w kolejnym kroku zacznie "najprawdopodobniej blokować powoli internet". Geraszczenko przewiduje, że ten może stać się "powolny i kontrolowany". Rosjanie ściągają imigrantów na granicę z Estonią. "Sytuacja jest kreowana" Zagrożenie presją migracyjną ze strony Federacji Rosyjskiej na estońskiej granicy nie jest jedynie przedmiotem spekulacji medialnych. W piątek informowaliśmy, że Estonia podjęła kroki bezpieczeństwa i zdecydowała się na ustawienie "zębów smoka" na moście "Przyjaźń" łączącym kraj z Rosją. Decyzja ma związek z próbami wjazdu migrantów do Estonii, a o sytuację tamtejsze władze oskarżają kraj Władimira Putina. Czytaj też: Napływ migrantów ze wschodu. Zdecydowana reakcja rządu Służby pilnujące przejść granicznych Estonii donosiły wtedy, że sytuacja na granicy jest "uważnie monitorowana". O najnowszych wnioskach poinformował we wtorek dyrektor generalny Zarządu Policji i Straży Granicznej Estonii Egert Belitsev. Ocenił on, że sytuacja kreowana jest przez Rosję i powiadomił, że na estońsko-rosyjską granicę przybywają imigranci zarobkowi z państw trzecich. Rosjanie pozwolili im opuścić swoje terytorium, mimo że nie mają odpowiednich dokumentów. - Imigranci otrzymują wsparcie, a nasi sąsiedzi zachęcają ich do migracji - przekazał Belitsev. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!