W grudniu na Morzu Czerwonym brytyjski okręt wojenny HMS Diamond zniszczył podejrzanego drona. Nawiązując do tych wydarzeń, minister obrony Wielkiej Brytanii Grant Shapps podkreślił, że Londyn "nie zawaha się podjąć dalszych działań". Za atakami na Morzu Czerwonym stoją rebelianci Huti - zbrojnego ruchu z Jemenu. Uderzają oni w zagraniczne statki od początku wybuchu wojny między Izraelem a Hamasem. - Huti nie powinni mieć złudzeń. Jesteśmy zobowiązani do pociągnięcia do odpowiedzialności za bezprawne przejęcia i ataki - podkreślił Shapps. Dodał, że "kontynuacja agresji na Morzu Czerwonym grozi błędną kalkulacją i eskalacją, która może wywołać konflikt w całym regionie". - Jeśli Morze Czerwone nie będzie chronione, grozi to ośmieleniem tych, którzy chcą zagrozić gdzie indziej, w tym na Morzu Południowochińskim i na Krymie - ocenił minister. Według niego sytuacja ta była "testem dla społeczności międzynarodowej". Podkreślił również, że Wielka Brytania "musi twardo stać przy swoich sojusznikach". Nasilają się ataki na Morzu Czerwonym. Międzynarodowa operacja kilku państw Wspierana przez Iran grupa Huti zadeklarowała na początku wojny w Izraelu wsparcie dla Hamasu. Rebelianci twierdzą, że celują w jednostki płynące do Izraela. Szacuje się, że do tej pory przeprowadzili oni ponad 100 ataków przy pomocy dronów czy pocisków rakietowych. BBC wyjaśnia, że początkowo amerykańskie i brytyjskie okręty zestrzeliwały te obiekty. Wiąże się to jednak z ogromnymi kosztami, w związku z tym Waszyngton i Londyn zdecydowały się na zmianę taktyki. Ostrzegają Huti, grożąc odwetem militarnym. W grudniu Stany Zjednoczone rozpoczęły międzynarodową operację morską w celu ochrony statków w rejonie Morza Czerwonego. Dołączyły do niej takie kraje jak Wielka Brytania, Kanada, Francja, Bahrajn, Norwegia i Hiszpania. W ramach sojuszu HMS Diamond - brytyjski niszczyciel - zestrzelił w grudniu podejrzanego drona. Ministerstwo Obrony podało wówczas, że po raz pierwszy od dziesięcioleci Królewska Marynarka Wojenna w gniewie strzeliła do celu powietrznego. W niedzielę Marynarka Wojenna USA poinformowała, że zniszczyła "małe łodzie" Huti, których załogi próbowały dostać się na pokład duńskiego kontenerowca na Morzu Czerwonym. Śmigłowce z pobliskich amerykańskich okrętów odpowiedziały na wezwanie pomocy - i po ostrzelaniu zatopiły trzy łodzie - jak podano - "w samoobronie". Załogi trzech jednostek Huti zginęły, czwartej udało się odpłynąć. Napięta sytuacja na Morzu Czerwonym. To poważne zagrożenie dla Zachodu Problemem USA, Wielkiej Brytanii i ich sojuszników jest to, że ich odpowiedź w miejscach ataków Huti mogłaby eskalować obecny kryzys na Bliskim Wschodzie, wciągając Zachód w bezpośrednią konfrontację z Iranem - ocenia BBC. Dodatkowo świat arabski mógłby uznać, że Zachód przyłącza się do konfliktu w Strefie Gazy po stronie Izraela. Morze Czerwone jest jednym z najważniejszych szlaków żeglugowych na świecie, ponieważ łączy rynki w Europie z Azją. Około 12 proc. światowego handlu przechodzi przez cieśninę Bab al-Mandab, w pobliżu której Huti atakują statki. Analitycy ostrzegają, że ataki rebeliantów mogą doprowadzić do wzrostu cen, ponieważ jest to jedna z najważniejszych tras dla transportu ropy naftowej i skroplonego gazu ziemnego produkowanego na Bliskim Wschodzie. Źródło: "Daily Telegraph", BBC *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!