Putin zarzucił sekretarz stanu USA Hillary Clinton, że krytykując przebieg wyborów w Rosji "dała sygnał" niektórym opozycjonistom, ci zaś "usłyszeli ten sygnał i zaczęli działać". Premier oświadczył również, że w razie naruszeń prawa władze powinny domagać się jego przestrzegania wszelkimi legalnymi środkami. Putin, który kandyduje w wyborach prezydenckich, wyznaczonych na 4 marca 2012 roku, mówił o tym na spotkaniu z aktywistami Ogólnorosyjskiego Frontu Narodowego (ONF), skupiającego prokremlowskie organizacje kombatanckie, młodzieżowe, kobiece, związkowe i biznesowe. Z inicjatywą utworzenia takiej koalicji w maju wystąpił sam szef rządu. Według niego, powinna ona skonsolidować organizacje, którym - jak to wtedy ujął - "nie jest obojętna przyszłość Rosji". Obserwatorzy polityczni ocenili wówczas, że utworzenie ONF jest odpowiedzią Kremla na spadek popularności kierowanej przez Putina partii Jedna Rosja. Spadek notowań partii premiera potwierdziły niedzielne wybory. W czwartek Putin ogłosił, że swój sztab wyborczy postanowił oprzeć właśnie na Ogólnorosyjskim Froncie Narodowym. Poinformował też, że na czele sztabu stanie znany reżyser filmowy Siergiej Goworuchin. W ocenie szefa rządu, "na wewnątrzpolityczne procesy usiłuje się wpłynąć na zlecenie z zagranicy". Podkreślając, że Rosja ma obowiązek obrony swojej suwerenności, Putin zaproponował "zaostrzenie odpowiedzialności wobec tych, którzy wykonują zadania obcego państwa". "Zapoznałem się z pierwszą reakcją naszych amerykańskich partnerów. Pierwsze, co powiedziała sekretarz stanu, to to, że były one nieuczciwe i niesprawiedliwe, choć nie otrzymała jeszcze materiałów obserwatorów z Biura Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka (ODIHR) OBWE" - oznajmił. Putin oskarżył Clinton o to, że "narzuciła ona ton, dała sygnał" niektórym działaczom opozycji wewnątrz Rosji. "Oni usłyszeli ten sygnał i przy poparciu Departamentu Stanu USA zaczęli aktywną pracę" - dodał. Premier oświadczył, że "jeśli ludzie działają w ramach prawa, to należy im pozwolić wyrażać poglądy". "W żaden sposób nie powinniśmy ograniczać tych praw obywatelskich. Jeżeli jednak ktoś łamie prawo, to organy władzy i porządku powinny żądać jego przestrzegania wszelkimi legalnymi środkami" - oświadczył. Putin wyraził przekonanie, że zdecydowana większość obywateli Rosji "nie chce kolorowych rewolucji; nie chce, by sytuacja rozwijała się według scenariusza z Kirgistanu i Ukrainy". "Nikt nie chce chaosu" - zaznaczył. Szef rządu wyraził nadzieję, że policja udaremni groźbę rewolucji i chaosu. Opozycja w Rosji oskarża władze o sfałszowanie niedzielnych wyborów do Dumy Państwowej, niższej izby parlamentu, i wzywa swoich stronników do ulicznych protestów. Do największych takich akcji w trzech powyborczych dniach doszło w Moskwie i Petersburgu. Policja zatrzymała prawie 2 tys. osób. Kolejne manifestacje opozycja zwołała na sobotę. W Moskwie swój udział za pośrednictwem portali społecznościowych zapowiedziało już ponad 50 tys. osób. Czwartkowe uwagi Putina dotyczące protestów opozycji, były jego pierwszym publicznym komentarzem na temat sytuacji w powyborczej Rosji. Zobacz nagranie z lokalu wyborczego: Zobacz więcej cudów nad rosyjska urną