Jak podaje Biełsat, zatrzymani mieli na zlecenie FSB rekrutować podpalaczy spośród prorosyjsko nastawionych obywateli Ukrainy. To właśnie ukraińskie obywatelstwo było warunkiem dołączenia do grupy, ponieważ w razie zatrzymania sprawców, ich pochodzenie miało "doprowadzić do waśni na tle narodowościowym w państwach Unii Europejskiej". Celami podpalaczy miały być obiekty handlowe w Polsce i krajach bałtyckich. Pożar hali przy ul. Marywilskiej. Ukraińskie śledztwo rzuca nowe światło W przekazie informującym o udanej akcji ukraińskich służb użyto zdjęć z pożaru słynnego kompleksu handlowego przy ul. Marywilskiej 44 w Warszawie. Choć ukraińska policja nie podała szczegółów na temat lokalizacji obiektów, które mieli podpalić dywersanci, posłużenie się tym kadrem może sugerować, że warszawski obiekt był na liście. Nad rozbiciem grupy pracowała ukraińska Prokuratura Generalna, Departament Śledztw Strategicznych, Główny Zarząd Śledczy, Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego Policji Narodowej wraz z kontrwywiadem Służby Bezpieczeństwa Ukrainy i wywiadem wojskowym HUR. W ramach akcji przeprowadzono 40 przeszukań mieszkań i pojazdów, które pozwoliły ujawnić dowody świadczące o współpracy z Rosją. Ukraińskie służby przekazały, że zleceniodawcy wskazywali obiekt, a następnie podpalacze otrzymywali niezbędne do podróży dokumenty, a także pieniądze na środki potrzebne do podpalenia. Za zdradę narodu sprawcom może grozić nawet dożywocie. W świetle tych doniesień minister spraw wewnętrznych Tomasz Siemoniak potwierdził, że ABW przyjrzy się serii pożarów wielkopowierzchniowych obiektów w Polsce pod względem działania zagranicznych dywersantów. ---- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!