"Według niektórych źródeł, Alaksandr Łukaszenka może mieć infekcję wirusową z powikłaniem - zakaźno-alergiczne zapalenie mięśnia sercowego. Czyli ma chore serce" - przekazał Narodowy Zarząd Antykryzysowy, z którym związany jest opozycyjny białoruski polityk, Paweł Łatuszka. Przekazano, że "lekarze stanowczo zalecili dyktatorowi, by nie ruszał się z łóżka". "Cokolwiek to jest, Łukaszenko nie pojawiał się publicznie już od pięciu dni. Jego rzecznik milczy" - podsumowano we wpisie na Twitterze. Do stanu zdrowia białoruskiego dyktatora odniósł się także władze w Moskwie. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow poinformował, że z Mińska nie nadeszły żadne oficjalne komunikaty na temat stanu zdrowia Łukaszenki. Dodał, że najlepiej kierować się w tej sprawie oficjalnymi oświadczeniami białoruskich władz. Media: Białoruski dyktator trafił do szpitala Spekulacje o tym, że ze zdrowiem białoruskiego przywódcy może być źle, zaczęły pojawiać się 9 maja, kiedy brał udział w obchodach Dnia Zwycięstwa na Placu Czerwonym w Rosji. W mediach zaczęły pojawiać się komentarze, że Łukaszenka wyglądał na zmęczonego lub chorego. Po uroczystościach w Moskwie słuch po Łukaszence zaginął. Przywódca po raz pierwszy od 29 lat nie wygłosił swojego tradycyjnego przemówienia w Mińsku z okazji 9 maja. Przez długi czas milczały także jego służby prasowe. Nagłe zniknięcie Łukaszenki wywołało teorie na temat jego stanu zdrowia. Ukraiński dziennikarz Dmitrij Gordon zasugerował, że samozwańczy prezydent mógł zostać otruty. CZYTAJ WIĘCEJ: Co z Białorusią w przypadku śmierci Łukaszenki? Polityczny scenariusz Jak podała w sobotę "Nasza Niwa" Alaksandr Łukaszenka oraz jego kilku bliskich współpracowników, mają jakiś rodzaj grypy - wszyscy zachorowali w jednym czasie. - Z bliskiego mu kręgu jeszcze kilka osób zachorowało i opadło z sił. O ile rozumiem, jest to coś wirusowego - zaznaczył w rozmowie z gazetą rozmówca. Tego samego dnia białoruskie Euroradio i kanał "Białoruski Hajun" przekazało, że prezydent Białorusi trafił do szpitala. Łukaszenka ma przebywać w Republikańskim Klinicznym Centrum Medycznym, zwanym "kliniką prezydenta".