Biuro prasowe de facto prezydenta Abchazji Aslana Bżani poinformowało w środę o jego spotkaniu z Alaksandrem Łukaszenką.Wizyta ta nie była konsultowana z Tbilisi. Według Nikoloza Samkharadze wizyta Alaksadnra Łukaszenki w samozwańczej Abchazji jest nieprzyjaznym gestem ze strony białoruskiego przywódcy i rażącym naruszeniem integralności terytorialnej i suwerenności Gruzji. - Takie kroki podważają suwerenność kraju i podstawowe zasady prawa międzynarodowego, a także stosunki dyplomatyczne między Gruzją a Białorusią. Powtórzenie takiego kroku w przyszłości może skutkować zerwaniem stosunków między oboma krajami. Nie pozwolimy nikomu zaszkodzić integralności terytorialnej i suwerenności naszego kraju - ocenił. Przed pogorszeniem stosunków z Białorusią ostrzegł też przewodniczący gruzińskiego parlamentu Szalwa Papuaszwili. - Białoruś jest o krok od czerwonej linii w stosunkach z Gruzją - dodał. Wizytę Łukaszenki w Abchazji potępili także gruziński prezydent i premier. Nazwali to naruszeniem prawa międzynarodowego i stosunków dwustronnych. Abchazja - państwo nieuznawane na arenie międzynarodowej Pod koniec sierpnia Głos Ameryki podał, że Aslan Bżania ogłosił, iż Abchazja jest gotowa do dołączenia do Państwa Związkowego Rosji i Białorusi. Powiedział, że wejście do państwa związkowego "jest zgodne z interesami" Abchazów. De facto prezydent oświadczył też m.in., że wierzy w wygraną Rosji w wojnie z Ukrainą i podkreślił, jak ważna jest przyjaźń z Moskwą. Od 1992 r. Abchazja pozostaje poza zwierzchnością władz Gruzji. Separatystyczny rząd Abchazji przyjmuje, że jest ona niepodległym państwem; jednostronna proklamacja niepodległości nastąpiła w 1992 roku. Jej niepodległość uznaje zaledwie kilka państw, w tym Rosja, która uznała ją w 2008 roku po kilkudniowej wojnie z Gruzją. Niepodległość Abchazji uznały także Nikaragua, Wenezuela, Nauru i Syria, a także stworzone przez Rosjan republiki separatystyczne w Donbasie.