- Nie buntujemy się przeciwko żadnemu państwu, buntujemy się przeciwko naszemu wyginięciu - powiedział Nasheed. Koalicja domaga się zaakceptowania tegorocznego raportu IPCC, który wskazuje, że celem powinno być ograniczenie wzrostu temperatur do 1,5 stopnia Celsjusza w stosunku do czasów przedindustrialnych, a nie do 2 stopni, jak postulowano wcześniej. Nie zgadzają się na to USA, Rosja, Arabia Saudyjska i Kuwejt. - Co mam powiedzieć moim ludziom, dla których 1,5 stopnia to sprawa życia lub śmierci? Wczoraj negocjatorzy innych państw, patrząc mi w oczy, zaprzeczali celowi 1,5 stopnia - oburzała się Hindou Oumarou Ibrahim z Czadu. Mohamed Nasheed uważa, że negocjacje idą w kierunku rozmycia porozumienia paryskiego. - Czy chodzi nam tylko o zawarcie porozumienia w oparciu o najniższy wspólny mianownik? Ponadto negocjatorzy małych wysp i państw rozwijających się żądają zawarcia w porozumieniu mechanizmu "loss and damage", a więc odszkodowań od państw uprzemysłowionych dla tych, którzy zmiany klimatu odczuwają najboleśniej. - Reprezentujemy miliard ludzi na całym świecie. To nie my odpowiadamy za tę katastrofę, ale to my cierpimy najbardziej. Domagamy się sprawiedliwości - komentowali przedstawiciele koalicji. Zapytani wprost, czy zamierzają zawetować ustalenia szczytu, jeśli przebiegnie on nie po ich myśli, odpowiedzieli, że nie. - Będziemy negocjować do ostatniej minuty - oznajmili. Michał Michalak, Katowice