"Bloomberg": USA wściekłe po słowach Macrona. Urzędnicy boją się wojny
Emmanuel Macron rozgniewał amerykańskich urzędników swoimi słowami o wysłaniu wojsk do Ukrainy - twierdzi "Bloomberg". Z prywatnych rozmów ma wynikać, że działania prezydenta Francji zamiast zasiania niepewności na Kremlu, mogą doprowadzić do bezpośredniego starcia z Moskwą.
"Emmanuel Macron nie musiał publikować zdjęć, na których uderza w worek treningowy, by oznajmić światu, że jest gotowy do walki" - pisze Bloomberg, przypominając słynną sesję zdjęciową nawiązującą do "Wściekłego byka" Martina Scorsesego. Dziennikarze podkreślają, że "wojowniczy" charakter Macrona objawił się wcześniej, gdy prezydent Francji nie wykluczył wysłania wojsk do Ukrainy.
W ocenie Bloobmerga Macron chce kierować polityką zagraniczną UE zarówno w przypadku wojny w Ukrainie, jak i konfliktu w Strefie Gazy. Nie wszyscy sojusznicy są jednak przekonani, że jest on najlepszym obrońcą "ich interesów".
"Jego komentarz wywołał natychmiastową i publiczną krytykę ze strony kanclerza Niemiec Olafa Scholza. Rozgniewał również amerykańskich urzędników, którzy prywatnie twierdzą, że takie posunięcie może nawet grozić starciem z Moskwą" - twierdzi amerykańskie medium, powołując się na "wysokiego rangą urzędnika" znającego kulisy rozmów na najwyższych szczeblach władzy.
Emmanuel Macron o wojsku w Ukrainie
Cytowany rozmówca twierdzi, że choć komentarze Macrona miały zasiać niepewność w Rosji, to mogą przynieść odwrotny skutek. Zmuszając Berlin do publicznego wykluczenia możliwości wysłania wojsk, prezydent Francji rozwiał wszelkie niejasności co do "czerwonych linii" wytyczanych przez sojuszników.
Źródła Bloomberga twierdzą też, że wypowiedź przywódcy nie była do końca przemyślana, w momencie, gdy niektóre państwa wysłały swoich żołnierzy do Kijowa "po cichu". Wojskowi szkolą bowiem ukraińskie siły m.in. w obsłudze nowoczesnego sprzętu.
"Krytycy francuskiego prezydenta twierdzą, że jest on bardziej człowiekiem słów niż czynu. Choć Macron poparł inicjatywę polegającą na zakupie około 800 tys. pocisków na rzecz Ukrainy, Francja do tej pory nie przekazała na ten cel żadnej kwoty. Z kolei Niemcy wydały 300 milionów euro na zakup 180 tys. pocisków (z puli - red.)" - wskazuje Bloobmerg.
O co gra Macron? Drugie dno deklaracji
Drugim dnem decyzji Macrona są zbliżające się wybory do Parlamentu Europejskiego. Mocne wsparcie Ukrainy Macrona kontrastuje z prorosyjskim nastawieniem jego głównej rywalki - Marine Le Pen.
Innym aspektem zaangażowania przywódcy w pomoc Ukrainie jest chęć ograniczenia coraz śmielszych poczynań Kremla w Afryce. Władimir Putin rozszerza wpływy m.in. w Burkina Faso, Mali i Nigrze. Jeszcze do niedawna Francja wspierała rządy tych krajów swoim wojskiem w walce z terroryzmem.
- Konflikt francusko-rosyjski o wpływy w Afryce jest numerem jeden, a Ukraina jest tylko wypadkową tego konfliktu. To jest klucz. W Afryce są interesy bezpośrednie, a w Ukrainie strategiczne, geopolityczne - mówił Interii ekspert ds. polityki zagranicznej Janusz Sibora.
***
Przeczytaj również nasz raport specjalny: Wybory samorządowe 2024.
Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!