Stosunki litewsko-białoruskie są bardzo napięte od czasu rozpoczęcia rosyjskiej agresji na Ukrainę. Niedawno władze na Litwie zadecydowały o zakazie tranzytu białoruskich towarów przez granicę. Człowiek Alaksandra Łukaszenki postanowił powiedzieć, co myśli o nowych przepisach. Paweł Murawiejka, pełniący urząd zastępcy szefa Rady Bezpieczeństwa Białorusi, wyraźnie zagroził sąsiedniej Litwie. - Faktycznie zakazała nam transportu naszych towarów przez granicę. Zgodnie ze wszystkimi normami prawa międzynarodowego taki krok stanowi agresję ekonomiczną - argumentował polityk. Białoruś oburzona gestem Litwy. Człowiek Łukaszenki chce interwencji Murawiejka wspomniał, że z punktu widzenia logiki Mińsk powinien zaatakować obszar przygraniczny. Człowiek Łukaszenki opowiedział się za opcją "wycinania siłą zbrojną tak ważnego dla nas korytarza". Dodał, że normalnie "nikt na świecie by nas nie potępił". - Ale nie w obecnych warunkach, gdy nasz kraj znajduje się pod bezprecedensową presją Zachodu - przekonywał polityk. Wpływowy członek białoruskiego reżimu powiedział wprost, że polityka sankcji blokuje "rozwój gospodarki naszego kraju". O chęć zaszkodzenia Białorusi oskarżył nawet Międzynarodową Organizację Pracy. Zdaniem Murawiejki gospodarka państwa nadal cechuje się stabilnością pomimo pojawiających się problemów. Białoruski reżim staje się specjalistą w formułowaniu gróźb i oskarżeń. W Interii informowaliśmy o słowach Alaksandra Łukaszenki, który zabrał głos w sprawie problemu migracyjnego na polskiej granicy. - Polacy to łajdaki. Zwłaszcza jeśli chodzi o przewożenie migrantów i zabijanie ludzi. Wcale mnie to nie dziwi - miał obwieścić Łukaszenka, dodając, że Polacy "mówią jedno, a robią drugie. Dla nich to norma". Źródło: Biełsat, Interia *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!