Decyzja o starcie Jarosa ważyła się do ostatniej chwili. Sam polityk chciał i był gotów do startu. Jednak porozumienia w sprawie startu nie udało się osiągnąć we władzach partii. Kandydatów można zgłaszać do czwartku do godziny 16, mało jednak prawdopodobne, aby coś w kwestii Jarosa się zmieniło. Brak zielonego światła na start jest tym bardziej zaskakujący, że przedwyborcze sondaże dawały Jarosowi w drugiej turze zwycięstwo z obecnie urzędującym prezydentem Jackiem Sutrykiem. O trudnej relacji pomiędzy Sutrykiem a wrocławską Platformą Obywatelską pisaliśmy w środę w Interii: Wybory samorządowe 2024. Jacek Sutryk bez poparcia PO Od kilku miesięcy lokalnym strukturom PO nie jest po drodze z Sutrykiem. W listopadzie 2023 r. działacze podjęli decyzję o stworzeniu w radzie miasta własnego klubu, a tym samym opuszczeniu grupy radnych wspierających Sutryka. W ciągu jednego dnia poparcie dla prezydenta Wrocławia w radzie miasta spadło z blisko 30 do 18 osób. I oznaczało ciągłe balansowanie na granicy, jeśli chodzi o większość w tym gremium. Wraz z odejściem z klubu Sutryka politycy PO zapowiedzieli wystawienie własnego kandydata w wyborach prezydenckich. Miał nim być właśnie Jaros. Sutryk od dłuższego czasu zabiegał o poparcie PO, a przynajmniej o niewystawianie partyjnego kandydata. Taka decyzja spowoduje, że jego wyborcze szanse wzrosną. Szkopuł w tym, że lokalni działacze PO takim działaniom byli przeciwni. Przedstawiciel wrocławskich struktur PO, Nowoczesnej, Zielonych oraz dwóch ruchów miejskich "Akcji Miasto" i "Wrocławskiego Forum Osiedlowego" przesłali pismo do posłów KO oraz premiera Donalda Tuska, aby nie wspierali oni Jacka Sutryka. Działacze w swoim długim piśmie przekonują, że w ciągu ostatnich pięciu lat zawiedli się na obecnym włodarzu. Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: dawid.serafin@firma.interia.pl