Wydał fortunę, by zdobyć władzę. "Nie sumowałem tego"
- Tylko w ciągu formalnej kampanii wyborczej wydałem pół miliona złotych, bo taki jest limit. A już te kampanie były trzy, więc na pewno mówimy o milionach złotych - mówi Interii Łukasz Gibała, który był gościem Dawida Serafina i Łukasza Szpyrki w cyklu "Bitwa o Kraków". Polityk jest jednym z najpoważniejszych kandydatów w krakowskim wyścigu o władzę, a jak przekonuje, "nie idzie tam dla pieniędzy". - Nie zajmowałem się nigdy polityką dla pieniędzy. Więcej w polityce wydałem niż zarobiłem z pensji jako poseł. Ja po prostu kocham to miasto - zapewnia.
Od dawna lokalne sondaże stawiają go w roli faworyta do prezydenckiego wyścigu i objęcia schedy po ustępującym Jacku Majchrowskim. Łukasz Gibała może zostać prezydentem Krakowa, ale wszystko wskazuje na to, że rywalizacja rozstrzygnie się dopiero w drugiej turze, 21 kwietnia. Brak Gibały w drugiej turze byłby wielką niespodzianką, bo przez lata polityk zainwestował mnóstwo pieniędzy w promocję. Kwoty zwalają z nóg, bo mowa o milionach złotych.
- Tylko w ciągu formalnej kampanii wyborczej wydałem pół miliona złotych, bo taki jest limit. A już te kampanie były trzy, więc na pewno mówimy o milionach złotych, zwłaszcza że pomiędzy kampaniami też działamy - mówi Interii Gibała.
- Ja nie idę dla pieniędzy, to naprawdę. Nie zajmowałem się nigdy polityką dla pieniędzy. Więcej w polityce wydałem niż zarobiłem z pensji jako poseł. Ja po prostu kocham to miasto - zapewnia.
Gibała to biznesmen, doktor filozofii, były poseł PO, którą zostawił dla Ruchu Palikota. Prywatnie siostrzeniec Jarosława Gowina. Od kilku lat aktywista miejski, który przez część mieszkańców nazywany jest wiecznym kandydatem na prezydenta Krakowa.
- Nie podoba mi się to określenie, wolałbym użyć słowa "zdeterminowany" - mówi w rozmowie z dziennikarzami Interii Dawidem Serafinem i Łukaszem Szpyrką. Polityk był gościem cyklu "Bitwa o Kraków", w którym rozmawiamy z najpoważniejszymi kandydatami w wyborach pod Wawelem.
W ostatnim czasie w mieście często przypominane są słowa Gibały z poprzedniej kampanii. Wówczas tytuł tekstu w "Dzienniku Polskim" brzmiał: "Ojciec pożyczył mi 50 mln zł. Jak zostanę prezydentem, to mu je oddam". Sęk w tym, że pensja prezydenta miasta to około 20 tys. zł miesięcznie.
- Powiedziałem tak: ojciec pożyczył mi 50 mln zł, a jeśli zostanę prezydentem to sprzedam firmę i zwrócę mu pieniądze. Dziennikarz usunął to z tytułu, zostało to w treści. A to sugerowałoby, że będę mu zwracał pieniądze z pensji prezydenta, co oczywiście jest niemożliwe - tłumaczy rozmówca Interii.
Polityczni idole Gibały? Marek Materek ze Starachowic i Robert Biedroń z czasów prezydentury w Słupsku. Wzorem do naśladowania nie jest dla niego Donald Tusk, z którego partii odszedł w 2010 roku, ani Jarosław Gowin, prywatnie wujek. - Z rodziną dobrze wychodzi się na zdjęciach - mówi Gibała.
Polityk zapowiada też, że jeśli zostanie prezydentem miasta, a mieszkańcy zechcą zbudować pomnik Jackowi Majchrowskiemu, przetnie wstęgę na jego otwarciu. - Brzmi to jak paradoks, ale jeszcze podkreślę: nic nie mam do Jacka Majchrowskiego, ale krytycznie oceniam jego rządy - podkreśla Gibała.
Wybory samorządowe odbędą się 7 kwietnia, a ewentualna druga tura dwa tygodnie później.
Bitwa o Kraków. Całą rozmowę z Łukaszem Gibałą możesz obejrzeć w materiale wideo poniżej:
***
"Bitwa o Kraków" - to cykl rozmów z kandydatami na prezydenta Krakowa. To właśnie tutaj rozegra się najciekawsza polityczna batalia w tych wyborach samorządowych. Po 22 latach rządów Jacek Majchrowski powiedział "stop". Dziennikarze Interii: Łukasz Szpyrka i Dawid Serafin starają się dowiedzieć, jakie motywy kierują osobami, które chcą przejąć władzę w drugim co do wielkości mieście w Polsce. I nie zadowalają się prostymi i wymijającymi odpowiedziami.