Pamiętacie jeszcze, jak w ciągu tych minionych ośmiu lat "Gazeta Wyborcza" raz po raz ogłaszała, że... zaraz ogłosi wielką "super hiper mega" aferę, która pogrąży PiS? Maski opadną i ludzie odwrócą się od Kaczyńskiego, a wszystko będzie znowu tak, jak było. Po czym następowała publikacja, a "super hiper mega" okazywało się nie takie "super" i raczej wcale nie "hiper". A i reakcja ludzi w niczym nie przypominała czasów do których nawykli koledzy redaktorzy "Wyborczej". Gdy jednym strzałem (nieważne czy prawdziwym czy nadmuchanym) obalało się ministrów, zrywało większości parlamentarne i urabiało opinię publiczną nad Wisłą. Wiele z tej atmosfery "teraz zaraz już na pewno ludzie się przebudzą, przejrzą na oczy i staną w prawdzie po stronie antyPiSu" ciągle pozostało. A opozycja oddycha tą atmosferą jak czystym górskim powietrzem. Nie wiedząc już nawet, że to tak naprawdę zapach tej samej i setki już razy przypalonej pomidorowej. Nie wierzycie? To zobaczcie sami. Powrót Tuska "teraz zaraz już na pewno" miał wszystko zmienić. Czy zmienił? Marsz 4 czerwca "teraz zaraz już na pewno" miał być tym politycznym gamechangerem. Czy był? "Teraz zaraz już na pewno" przełom zaś przynieść mają polityczne petardy ujawnione przy okazji pokazywania list wyborczych. Okazuje się, że tymi petardami są... Adam Bodnar, Michał Kołodziejczak i Bogusław Wołoszański. No po prostu "super hiper mega". Adam Bodnar - miły człowiek i zdolny prawnik od praw człowieka, który stanowić miał wielką nadzieję na pokoleniowe przewietrzenie urzędu Rzecznika Praw Obywatelskich. Czy przewietrzył? Tu zdania są podzielone. Nikt jednak, kto obserwuje publiczną działalność Bodnara, nie może mieć chyba wątpliwości, po której stronie politycznego sporu w Polsce sercem i duszą się on opowiada. Oczywiście, że był jest i będzie kością z kości najtwardszego antyPiSu. Jego nominacja jako antyPiSowskiego kandydata do Senatu to jest więc sytuacja, o której Alanis Morissette śpiewała kiedyś "it’s like ten thousand spoons when all you need is a nife". Kolejna - tysięczna - łyżka po którą sięga facet desperacko pragnący odkroić kawałek kotleta. Z pustego w próżne. Michał Kołodziejczak? Oczywiście będzie w Platformie oraz przez jej medialnych akolitów fetowany jako "człowiek polskiej wsi". Genialne poszerzenie bazy wyborczej w kierunku, na którym KO była bardzo uboga. Ale czy tak jest w rzeczywistości? Czy nie mamy tu raczej do czynienia bardziej z produktem marketingowym pompowanym od wielu miesięcy w mediach (głównie antyPiSowskich) a nie z autentycznym reprezentantem polskiego rolnika? Politykiem hodowanym od początku właśnie po to, by podgryzał PiS poza wielkimi miastami. Ale niestety - patrząc na sondaże w okolicach jednego procenta - czynił to dość marnie. Z pustego w próżne. I wreszcie Bogusław Wołoszański. Gwiazda telewizji lat 90. i guru każdego młodocianego fascynata historii (w tym niżej podpisanego). Nikt nie przeczy, że jest to człowiek, o niepodrabianej stylówce i głosie, który w zbiorowej pamięci sąsiaduje chyba tylko z Dariuszem Szpakowskim ("tutaj, w tym właśnie miejscu, Lis Pustyni musiał podjąć najtrudniejszą decyzję w całym swoim życiu..."). Czy jednak jego pojawienie się na listach antyPiSu zadziała na kogoś spoza banieczki? Szczerze wątpię. Nie tym razem i nie w tych wyborach, gdy klasyczna polityka i autentyczny spór o Polskę czynią z głosowania coś innego niż konkurs piękności i znanych nazwisk. Znów z pustego w próżne. Wszystkie te ruchy w połączeniu z atmosferą panującą po stronie antyPiSu pokazują jedno. Opozycja wciąż liczy na cud. Mają nadzieję, że "teraz zaraz już na pewno ludzie się przebudzą, przejrzą na oczy i staną w prawdzie po stronie antyPiSu". Ale to się nie wydarzy. Cud nie nadejdzie. Zaś wynik demokratycznych wyborów będzie taki, jakie są nastroje wyborców od ładnych paru lat. A mianowicie, że propozycja antyPiSowskiej kontrrewolucji reprezentowanej przez Donalda Tuska i jego sojuszników nie jest dziś ofertą trafiającą do przekonania większości głosujących Polek i Polaków. I to jest prawdziwy problem antyPiSu. Nie zaś brak "wielkiego przełomu". Ich oferta po prostu nie jest propozycją większościową i zdolną zaskarbić sobie demokratyczną większość mieszkańców Polski. I tym powinni się zająć antyPiSowcy. A nie czekaniem na cud.