Łukasz Szpyrka, Interia: Po sojuszu Michała Kołodziejczaka z Platformą Obywatelską przeczytałem na jednym z portali tytuł: "Materek wyrolowany". Tak się pan czuje? Marek Materek, prezydent Starachowic i lider ruchu Nowa Demokracja TAK: Słuchając ludzi, działaczy mojego ruchu i działaczy AgroUnii, mogę powiedzieć, że czują się totalnie wyrolowani. Michał podjął tę decyzję w najgorszym możliwym momencie. Gdyby poszedł do PO tydzień wcześniej, to nasze ugrupowanie i AgroUnia miałyby czas, żeby zarejestrować swój komitet i zacząć zbierać podpisy pod innym szyldem. Wywinął nam numer w takim momencie, kiedy mieliśmy już tysiące podpisów, a to powoduje, że ludzie czują się totalnie oszukani. Gdyby Michał zrobił jakieś spotkanie z ludźmi i z nimi po prostu porozmawiał, wyglądałoby to inaczej. Niczego takiego nie było? - Nie. Wszystko było wielkim zaskoczeniem, przede wszystkim dla działaczy AgroUnii, którzy współpracują z Michałem od kilku lat. Ja natomiast dzień wcześniej dowiedziałem się, że Kołodziejczak idzie na rozmowy z PO. Od kogo się pan dowiedział? - Od Michała. Dostałem później informację, że jest oferta, ale tylko dla niego. Jednocześnie na mnie nałożono zakaz - nie było możliwości, żebym kandydował z list Platformy. Michał dodał, że kilka osób z naszego wspólnego ruchu mogłoby startować z bardziej odległych miejsc. Przedstawiłem tę ofertę zarządowi naszej partii, która została jednogłośnie odrzucona. Byliśmy przekonani, że wewnątrz AgroUnii też prowadzi się takie rozmowy, ale tak nie było. Nikt nie zapytał działaczy AgroUnii czy wchodzić w sojusz z PO. Rozmawiał pan z nimi? - Tak, dzwonią do mnie lub liderów okręgów. Wychodzi na to, że większość z nich kompletnie nie miała pojęcia, co się dzieje. Większość o tej decyzji dowiedziała się z Rady Krajowej PO. Na dobrą sprawę - ja także. Wiedział pan o ofercie. - Tak, ale o ofercie, nie o decyzji. Nie dostaliśmy informacji, że Michał przystał na tę ofertę. Większość działaczy AgroUnii także. Poczuł się pan oszukany? - Tak, Michał nas oszukał. Uczciwym podejściem byłoby przekazanie informacji, że kończymy współpracę, przestajemy zbierać podpisy, mówimy ludziom, bo porozumiałem się z inną opcją polityczną. To byłoby najbardziej uczciwe podejście, które mogłoby procentować, bo pewnie część działaczy mogłoby wejść z szacunkiem w nowy sojusz. Widać jednak, że sposób, w jakim zostało to zrobione, niewielu przypadł do gustu. A to bardzo delikatne określenie. Rozmawiał pan z Kołodziejczakiem po zawarciu przez niego sojuszu z PO? - Tak, w środę wieczorem. Wolałbym jednak nie zdradzać szczegółów. Nagrał pan filmik w mediach społecznościowych z przekazem, by działać tak, by móc spojrzeć na siebie w lustrze. To wiadomość do Kołodziejczaka? - Michał sam musi sobie odpowiedzieć. Ja natomiast mam satysfakcję, że kiedy PO wyrzuciła mnie na wniosek Donalda Tuska w 2014 roku, to następnego dnia mogłem sobie spojrzeć w lustro. Dziś PO powtórzyła ten przekaz: Kołodziejczak może startować z nami, Materek to persona non grata. Uśmiechnąłem się, kiedy o tym usłyszałem, bo dla mnie to komplement. Czym pan podpadł Tuskowi? - To pytanie do niego, bo przez ostatnie dziewięć lat nie wskazał, co było powodem wyrzucenia mnie z Platformy. Niezależne działanie i myślenie, w takich partiach jak PiS i PO, nie cieszy się uznaniem ze strony liderów. Lepiej być miernym, biernym, ale wiernym, żeby nie stanowić dla kogokolwiek w danym regionie zagrożenia. Myśli pan, że Kołodziejczak się podporządkuje i będzie teraz mierny, bierny, ale wierny? - To nie on. To nie jest charakter, który może się podporządkować. Myślę, że PO doskonale o tym wiedziała, proponując mu start i luźną współpracę. Tu chodzi wyłącznie o jedno - to pstryczek w nos Szymona Hołowni, który nie zgodził się na start Michała z list Trzeciej Drogi. PO będzie chciała przekierować też część przekazu na elektorat wiejski, a ma w tym pomóc Kołodziejczak. Moim zdaniem będzie to trudne, bo to elektorat zawiedziony zarówno PiS jak i PO. Większe szanse na takie głosy miałby sojusz z Trzecią Drogą. Sam Michał Kołodziejczak mandat zdobędzie, bo jedynka to w zasadzie gwarantuje. Co z wami dalej? Te podpisy, które zebraliście, wylądują w koszu. - Wszystko wskazuje na to, że zarejestrujemy swój komitet w PKW. Odzywają się ludzie z całego kraju, którzy chcą współpracować i iść z nami do wyborów. Zobaczymy, czy wyrobimy się z czasem. Zachowanie Michała sprawiło, że mamy dwa tygodnie straty do innych ugrupowań. Propozycja Trzeciej Drogi jest już nieaktualna? Polska 2050 Szymona Hołowni kilkanaście dni temu mówiła, że ruch Marka Materka widziałaby na swoich listach, ale Kołodziejczaka absolutnie nie. To w zasadzie odwrócenie propozycji Tuska. - Różnica między nami była taka, że kiedy taka propozycja padła, to jednoznacznie powiedziałem, że nie zostawię Michała samego. Jeśli z kimś bym się porozumiał, byłoby to nie fair. Odmówiłem, bo byłoby to złamanie umowy ustnej. Ja tak nie postępuję. Dziś Kołodziejczaka już nie ma. - Zobaczymy, czy Trzecia Droga podtrzymuje swoją ofertę. Tego na dziś nie wiem. Jeśli mamy rozmawiać, to nie tylko o mnie, ale o całym zespole ludzi. W polityce patrzę na zespół, który prowadzę ze sobą, bo jest tu naprawdę wielu sensownych ludzi, którzy byliby wartością dodaną dla polskiego życia politycznego. Tak po ludzku - szkoda panu, że z tego nic nie wyszło? - Wielu ludzi uwierzyło, że zmiany może dokonać dwóch polityków młodego pokolenia, którzy są znani ze skuteczności. Wiele partii się wkurzało, że nie jesteśmy - przynajmniej ja - cynikami. Nie składam broni. Łukasz Szpyrka