Modeli "kiwania" partnerów jest dużo. To technika polityki i najlepiej znają ją Donald Tusk i Jarosław Kaczyński jako grający w politycznego pokera najdłużej i na stołach o najwyższych stawkach. Pierwsza sprawa to oczywiście trzeba wiedzieć, gdzie są pieniądze i odpowiednio je przekierować. Dlatego liczą się nie tylko obsady prezesów Spółek Skarbu Państwa, ale też cała misterna systemowa układanka. Kto układa zarządy, kto stanowi walne zgromadzenie akcjonariuszy, gdzie decyduje się o kluczowych kontraktach. CZYTAJ WIĘCEJ: Cmentarz nas pogodzi Kolejna rzecz - dużo ważniejsze niż resorty są ich kompetencje. Tak jest z resortem finansów, który może być biurem obrachunkowym albo państwem w państwie. PiS skupił ogromną władzę i środki w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Jeśli Donald Tusk je odda koalicjantom, na przykład lewicy, to zarazem odetnie sporą część narzędzi władzy. Można to sprawnie wytłumaczyć walką z pisowską "gigantomanią". Ale te narzędzia przecież potem gdzieś zostaną przypięte. Niezależni eksperci jako kandydaci na ministrów, prezesów, wiceprezesów. Jakaż to cudowna metoda oszukiwania koalicyjnych wyliczeń! Dodajemy do puli kogoś z zewnątrz. Nie liczy się do układanki i ustaleń. Jest apolityczny, z zewnątrz. Pracował w biznesie, think-tanku, na uczelni. Tyle, że dziś niemal wszyscy eksperci mają barwy, a nawet zupełnie neutralny człowiek z zewnątrz będzie siłą rzeczy parł naturalnie w kierunku najsilniejszego. Można by takie tricki wymieniać długo, a wkrótce te i wiele innych poznają Trzecia Droga i Lewica. 18 lat minęło Andrzej Domański, polityk typowany na ministra finansów, najbardziej znany dziś jest z wypowiedzi na temat Centralnego Portu Komunikacyjnego, gdzie zapowiedział "szczegółowy audyt megalomańskiego projektu". Audyty niewątpliwie są potrzebne, ale audyt, opracowywanie koncepcji, negocjacje, ustalanie planu, wszystko to może służyć temu by nic nie zrobić. Czy nie tak było z ustawą o in vitro, którą Platforma "opracowywała" rękoma Jarosława Gowina latami? Albo z elektrowniami jądrowymi, wstrzymywanymi, audytowanymi, cofanymi gazoportem i innymi inwestycjami? Tak można też z partnerami politycznymi. W odsuwaniu, kierowaniu na boczny tor, przeciąganiu Donald Tusk jest mistrzem. Dowiódł tego w latach 2007-2015 i sądzę, że wkrótce odczują to na własnej skórze nie tylko ci, którzy liczą na hub w Baranowie, ale też koalicjanci PO. CZYTAJ WIĘCEJ: Koszta demokracji rosną Donald Tusk w przeszłości miewał potężnych konkurentów albo kandydatów na konkurentów wewnątrz własnej formacji. Kończyli oni podobnie. Na torze bocznym, poza polityką, zmarginalizowani. Z koalicjantami sprawa jest trudniejsza, ale mechanizmy można zastosować podobne. Doświadczenie współrządzenia z Platformą Obywatelską w skali kraju ma na razie tylko PSL. Jest ono słodko-gorzkie. Fruktom władzy towarzyszyły ostre zagrywki partnera uderzające w sfery takie jak finansowanie ludowców, atakującego ich za nepotyzm w czasie, gdy sam tonął w aferach, skłonnego do używania służb specjalnych. Władysław Kosiniak- Kamysz jest jednak w o niebo trudniejszej sytuacji niż kiedyś Waldemar Pawlak czy Janusz Piechociński, bo ma koalicjanta, który z dużą dozą prawdopodobieństwa będzie wykazywał się większą lojalnością wobec Tuska niż wobec ludowców. Z kolei Włodzimierz Czarzasty podczas powyborczego wieczoru mówił o tym, że po 18 latach lewica wraca do władzy. Trzeba sobie to uświadomić, że nieliczni dawni eseldowcy, którzy ją pamiętają, ostatnio przy niej byli w czasach, gdy nie było smartfonów. Dwie dekady temu. Drobnym drukiem Oczywiście na papierze wszystko musi, jak to mawiano przed wojną tu i ówdzie - sztymować. Zgadzać się, bilans polityczny musi być. Każdy musi dostać swoje. Pytanie, czy wszyscy doczytają to, co drobnym drukiem. PSL jest w łatwiejszej sytuacji, bo wie po co idzie. Idzie tam, gdzie dzieli się pieniądze dla wsi, a także trochę nie dla wsi. Lewica, szczególnie ta młoda, niepostkomunistyczna, chciałaby edukacji i tu już może trafić na poważną rafę. Uśmiechnięty projekt nowego społeczeństwa może natrafić na dużo większy opór społeczny niż minister Czarnek, a Donald Tusk zacząć jawić się jako mąż opatrznościowy, który powstrzymuje pomysły postrzelonego koalicjanta. CZYTAJ WIĘCEJ: Co dalej z elektrowniami, CPK, ekspansją Orlenu? Jak zrobić, by jak najmniej zrobić, ograć partnerów i zyskać jak najwięcej władzy? To dziś najważniejsze pytanie stojące przed przyszłym premierem i wie on dobrze co trzeba zrobić. Uchwycić jak najszybciej, jak najwięcej narzędzi władzy, niekoniecznie tych widocznych, ale przede wszystkim tych istotnych. Tych, które Tusk zna, czyli styku biznesu, służb i mediów. A potem konsekwentnie rozszerzać ich zakres i ograniczać realny wpływ na politykę mniej doświadczonych "junior partnerów". Wiktor Świetlik