PiS szykuje dużą zmianę w szkołach. "Za przykład może posłużyć Finlandia"

Prawo i Sprawiedliwość wypowiada wojnę... korepetycjom. Politycy tej partii w swoim programie wyborczym chcą dodatkowych zajęć w szkołach, na których uczniowie mieliby uzupełniać swoje braki. Rodzice, nauczyciele, a nawet korepetytor, z którym rozmawiamy, są "za" i sami przyznają: rynek korepetycji jest patologiczny. Jednak w ich ocenie ten rośnie przez reformy PiS, a walka z tym zjawiskiem powinna wyglądać zupełnie inaczej.

PiS chce walczyć z "patologicznym zjawiskiem korepetycji, na które rodzice każdego roku wydają dziesiątki milionów złotych". To cytat z programu wyborczego tej partii i jedna z propozycji dotycząca zmian w edukacji. Jak chcą to zrobić?
"Dodatkowe zajęcia w szkołach będą naszą odpowiedzią na rozwijającą się wciąż patologię korepetycji. Zlikwidujemy ten problem. Uczniowie otrzymają możliwość uzupełniania braków w swojej wiedzy podczas szkolnych zajęć pozalekcyjnych".
Według danych CBOS za 2021 r. co czwarty uczeń w Polsce korzysta z korepetycji.
Rodzice są gotowi na zmiany. Mówią, jak to widzą
Córka Aleksandry całe liceum korzystała z korepetycji. Jak mówi, wszystko dlatego, że nauczyciel tłumaczy zagadnienia w niezrozumiały dla niej sposób.
- W mojej ocenie to nie może tak wyglądać. Dzieci powinny mieć taki system nauczania, aby jak najwięcej nauczyć się w szkole, a w domu tylko powtarzać materiał. Więc sama uważam, że korepetycje to zjawisko patologiczne - ocenia kobieta. I przyznaje, że wydała na nie bardzo dużo pieniędzy. Brała nawet dodatkowe zlecenia w pracy, aby na nie zarobić.
- Tylko że korepetycje to następstwo złego systemu nauczania. Program jest przeładowany. Dzieci są zawalone nauką. Od tego powinno się zacząć zmiany - od zmiany systemu - podsumowuje.
Jedna z córek Natalii (imię zmienione - przyp. red.), uczennica czwartej klasy technikum, od podstawówki chodzi na korepetycje. - W zeszłym roku miała z chemii i matematyki, w tym roku tylko matematyka. Za dwa przedmioty płaciłam 110 zł, za jeden - 80 zł. I to tylko dlatego, że zajęcia odbywają się zdalnie. Wtedy jest taniej - mówi Interii.
Pytana, czy wyobraża sobie sytuację, w której dostęp do korepetycji jest utrudniony, odpowiada: - Nie, nie ma takiej opcji. Te zajęcia to podstawa w sytuacji, w której nauczyciel nie potrafi tłumaczyć. Tak jest w przypadku mojej córki. Ona na tych zajęciach przerabia bieżący materiał.
Po chwili dodaje: - Chyba że w szkole byłyby korepetycje za darmo, to tak. Tylko to nie miałoby sensu, gdyby prowadził je ten sam nauczyciel, który uczy na co dzień danego przedmiotu. Czyli zajęcia uzupełniające w szkole tak, ale prowadzone przez kogoś z zewnątrz.
Korepetytor: Popyt napędza podaż
A jak do sprawy podchodzi osoba, która korepetycji udziela? Wojciech Ćwikowski, który prowadzi takie zajęcia z języka polskiego i historii, na wstępie podkreśla: - Zamiast mówić o "patologicznym zjawisku korepetycji", powinniśmy raczej skupić się na patologiach systemu szkolnego, które doprowadzają do takiej skali rozwoju usług korepetycyjnych. Na wolnym rynku popyt napędza podaż, a zapotrzebowanie na korepetycje wzrasta wraz ze stopniowym pogarszaniem się sytuacji w oświacie.
Zastanawia się, jak rząd zamierza doprowadzić do postulowanej przez siebie "redukcji". - Może istnieć system bez korepetycji - niech za przykład posłuży tu Finlandia, gdzie w uproszczeniu korepetycje są zakazane, ale szkoły mają odpowiednie fundusze, oferują liczne dostosowania i zajęcia wyrównawcze. Jeśli więc Prawo i Sprawiedliwość zamierza dofinansować szkoły, odchudzić programy nauczania, zredukować liczbę zadań domowych, zdywersyfikować zakres oceniania uczniów i godnie opłacić nauczycieli, którzy będą dodatkowo pracować wówczas z uczniami, to do dzieła - komentuje.
Wojciech nie obawia się też tego, że straciłby źródło dochodu. Wskazuje, że zawsze znajdą się osoby, które będą oczekiwały takiej formy edukacji jak korepetycje. Jednocześnie nie wyklucza podjęcia zatrudnienia w szkole. - Wydaje mi się, że byłoby to ciekawe i bardzo pobudzające rozwiązanie dla szkoły, gdyby trafili tam edukatorzy, którzy wcześniej nauczali, ale zupełnie poza systemem, za pomocą własnych metod i z własną, odmienną perspektywą - zauważa.
Nauczyciele oburzeni. "To jakby złodziej krzyczał 'łapać złodzieja'"
Emilia Wallheim, współtwórczyni inicjatywy nauczycielskiej Protest z Wykrzyknikiem, pomysł komentuje następująco: - Plaga korepetycji to skutek, nie źródło, wielopoziomowych patologii, które wygenerował w systemie edukacji PiS i jego ministrowie w ostatnich latach. Postulat o likwidacji zjawiska korepetycji z ust tej partii brzmi jakby złodziej krzyczał: "łapać złodzieja". System edukacji chwalą dziś bowiem wyłącznie politycy Prawa i Sprawiedliwości i minister Czarnek. Rodzice, uczniowie i nauczyciele na różne sposoby próbują z niego uciec. Zamiast leczenia przyczyn problemów pojawia się głęboko niepokojący pomysł, aby zmuszać uczniów do dodatkowych lekcji w szkole.
Jak wskazuje, korepetycje dla rodziców przestały być sposobem dodatkowego rozwoju dzieci. - Dziś rodzice płacą, by dziecko opanowało szkolny materiał, miało pozytywne oceny szkolne, zaliczyło egzamin w ramach systemu edukacji. To patologia generowana w reakcji na obniżoną jakość edukacji w szkołach, wywołaną "deformami" PiS. Mamy złą podstawę programową, nie kształtujemy u uczniów kompetencji, a uczymy wkuwania encyklopedycznych treści. Do tego szkoły i klasy są przeładowane, kadry brakuje, przez co pojawiają się wakaty i zastępstwa, a przemęczeni nauczyciele pracują w nadgodzinach.
- Z perspektywy nauczycieli korepetycje są jedną z form dodatkowego zarobku, którego poszukują z powodu dramatycznie niskich wynagrodzeń w systemie - zauważa.
Jednocześnie podkreśla: - Zgadzamy się, że czas skończyć z korepetycjami, które w naszej ocenie wygenerował obóz rządzący. Droga do tego prowadzi przez gruntowną i odważną przebudowę systemu edukacji. O tym w programie PiS nie ma ani słowa.
Wybory 2023. Propozycje PiS dotyczące szkolnictwa
"Aspekty systemowe" proponowanych przez PiS zmian w oświacie to, poza kwestią korepetycji, ograniczanie biurokracji szkolnej, zmiana siatki godzin i sposobu pracy nauczycieli tak, aby "dzięki wzmocnieniu ich autorytetu oraz warunków infrastrukturalnych szkoły, nastawieni byli na wyszukiwanie i odkrywanie talentów wśród dzieci i młodzieży".
"Zapewnimy zdecydowanie więcej obszarów aktywności uczniów w szkole poza godzinami lekcyjnymi. Będą to oczywiście zajęcia fakultatywne, pozwalające rozwijać się młodym ludziom w sferach ich zainteresowań. Doprowadzimy do zwiększenia dostępności nauczyciela dla ucznia w szkole, zarówno podczas cotygodniowych dyżurów, jak i w ramach zajęć dodatkowych, wspomagających oraz rozwijających zainteresowania i talenty uczniów. (...) Elementem tego procesu będzie m.in. wprowadzenie programu odrabiania prac domowych w klasach I-III wyłącznie na zajęciach pozalekcyjnych" - czytamy.
PiS zamierza też "kontynuować wielkie inwestycje w infrastrukturę oświatową". "Połączymy to z odbudową autorytetu nauczyciela, przede wszystkim dzięki zwiększeniu wynagrodzeń i zapewnieniu większej ochrony prawnej nauczycieli. Przywrócimy także emerytury nauczycielskie" - czytamy.
Dowiadujemy się też o tym, że każdy 18-latek będzie mógł odbyć w szkole bezpłatny kurs na prawo jazdy. Więcej o tym pisaliśmy tutaj.
Czytaj także: