Nowe kryteria na maturze z polskiego. Nauczycielka: 30-50 proc. uczniów może nie zdać
Skrupulatne karanie za każdy, nawet najdrobniejszy błąd, promowanie schematycznego myślenia i sprytu na granicy cwaniactwa, niespójne kryteria - to tylko część zarzutów polonistów wobec nowych zasad oceniania matur z języka polskiego. - Mam obawy, że 30-50 proc. maturzystów może tej matury nie zdać - mówi w rozmowie z Interią nauczycielka Aleksandra Korczak.
Matura 2023 będzie trudniejsza. Mówił o tym wprost minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek. Potwierdzał to też dyrektor CKE Marcin Smolik. Podejdą do niej pierwsi absolwenci czteroletniego liceum. Maturzystów obowiązywać będą nowe zasady. Więcej pisaliśmy o tym tutaj.
Szczególne obawy budzi egzamin z języka polskiego. Część pisemna składać się będzie z dwóch arkuszy: pierwszy to "tekst historycznoliteracki" oraz "język polski w użyciu". W drugim uczniowie napiszą wypracowanie na minimum 300 słów, nie 250, jak było dotychczas.
Maturzyści nie otrzymają też fragmentu tekstu, którym mogliby się posiłkować, a sam temat. Uczniowie mierzyć się będą również z częścią ustną egzaminu, z której zrezygnowano na czas pandemii. Odpowiedzą na dwa pytania, w tym jedno z puli ponad 230 jawnych ogłoszonych przez CKE.
Lista lektur obowiązkowych została wydłużona. Na poziomie podstawowym maturzysta musi znać całość lub fragmenty niemal 40 utworów.
Matura 2023. Zapamiętać, napisać, zapomnieć
- Nowa matura jest dorzynaniem języka polskiego - mówi w rozmowie z Interią Przemysław Rojek, krakowski polonista z 20-letnim stażem. - To przez ten egzamin poloniści będą zmuszeni hodować młodego człowieka, który już nigdy nie sięgnie po książkę, któremu literatura do końca życia będzie mu się kojarzyła z czymś drętwym i nudnym. Wszystko przez anachroniczne, dobrane bez ładu i składu lektury - dodaje nauczyciel.
I wyjaśnia: - Jedyne, co uczeń będzie w stanie zrobić, to przyswoić sobie utarte, schematyczne gotowce intelektualne, których wyuczy się do nowej matury i w dzień po egzaminie z ulgą zapomni. Ja sam zauważyłem, że mimo starań niekiedy nie mam czasu, aby młodemu człowiekowi pokazać rzecz fundamentalną - jaki jest sens czytania w 2022 roku tekstu sprzed 200 czy 300 lat.
Aleksandra Korczak, finalistka konkursu Nauczyciel Roku 2022 i polonistka z Warszawy, w rozmowie z Interią dodaje:
- Razi mnie to, jak duży nacisk kładzie się na omawianie konkretnych lektur z listy obowiązkowych. Nie powinno tak być, kiedyś matura tak nie wyglądała. Tych tekstów było kilka, a różne tendencje, wartości i idee można było omawiać, odnosząc się do innych utworów. Teraz nie ma na to przestrzeni. My jesteśmy z wykształcenia literaturoznawcami, filologami polskimi, znamy rozmaite dzieła literackie. Wydaje się, jakby to przestało mieć znaczenie. Nie ma wolności dla polonistów, jest tylko schematyczne myślenie i konkretny zestaw utworów, które trzeba wkuć na pamięć.
Mówią "dość". "Egzaminu w takiej formule oceniać nie będziemy"
Nie tylko ogrom materiału, który należy opanować, a także zasady oceniania wypracowania maturalnego niepokoją polonistów. Piszą w tej sprawie do CKE i apelują o "ludzki wymiar nowej matury".
"Radykalnie zmieniła się sama filozofia egzaminu. Oto rolą egzaminatora będzie skrupulatne wyliczanie i odnotowywanie błędów ucznia, błędów, które - jak wszyscy wiemy - w sytuacji egzaminacyjnego stresu zdający popełnić musi. Kilkugodzinny wysiłek intelektualny młodego człowieka sprowadzony został do szeregu tabelek (broszura z wytycznymi dla egzaminatora liczy prawie 20 stron!), w których wyraźnie jest zaznaczone, ile punktów zdający straci za określoną liczbę błędów rzeczowych, językowych, interpunkcyjnych czy ortograficznych" - wskazują poloniści.
W ich ocenie "taka koncepcja prowadzi do licznych paradoksów i absurdów".
"Oto uczeń, który napisze słabiutką pracę na wymaganych 300 słów (absolutne minimum) i popełni 8 błędów interpunkcyjnych oraz 4 błędy ortograficzne, otrzyma za interpunkcję i ortografię 0 punktów (zamiast 4 możliwych). Uczeń, który napisze erudycyjną pracę na 1300 słów i popełni tyle samo błędów, w powyższych kategoriach również otrzyma 0 punktów. Tak samo dzieje się w wypadku oceny języka. Niezależnie od długości pracy popełnienie więcej niż 18 błędów językowych będzie skutkowało otrzymaniem 0 pkt za język - niezależnie od jego erudycji. Im praca będzie dłuższa, tym bardziej wzrośnie ryzyko popełnienia przez zdającego kolejnych błędów językowych, a tym samym otrzymania niższej oceny za język" - tłumaczą nauczyciele.
Wskazują, że również kryteria oceniania zawartości merytorycznej wypracowania są "niejasne, nieczytelne, niespójne, uznaniowe, a w efekcie krzywdzące uczniów".
Apelują do CKE i proszą o zmiany. "My egzaminu maturalnego w takiej formule oceniać nie będziemy" - zapowiadają poloniści. Pod manifestem podpisało się już blisko 6500 osób.
Matura 2023. "Egzaminator ma niemal wyłącznie odejmować punkty"
Przemysław Rojek egzaminu również sprawdzać nie będzie.
- Postanowiłem w tym roku powiedzieć "dość". W ocenianiu, które stosuję na co dzień, staram się doceniać język i interpretacyjnie twórczy pomysł na komentowanie innego tekstu literackiego. Zawsze gdy poprawiam wypracowanie uczniowskie, patrzę na nie jak na pewną całość. Tak też robiłem będąc w komisjach maturalnych - i taki sposób postępowania wręcz narzucały dotychczasowe modele oceniania - mówi polonista.
- Obecne zasady wymuszają na egzaminatorze analityczne (w najgorszym tego słowa znaczeniu) podejście do pracy ucznia, to znaczy takie, które w sposób sztuczny szatkuje jego wypracowanie. Egzaminator ma niemal wyłącznie wyszukiwać błędy. Staje w roli kogoś, kogo zadaniem jest przede wszystkim odejmowanie punktów. Musi zliczać nadużycia i dopiero wtedy może się zastanowić, co w tym wypracowaniu się obroniło. To nie tak powinno wyglądać - ocenia Rojek.
Podaje przykład: - Do tej pory uczeń otrzymywał cztery punkty za brak błędów rzeczowych. To była osobna pula. Można było mieć wypracowanie z takimi błędami, a egzaminator decydował, czy były one na tyle istotne, by jakieś punkty odjąć. Spokojnie można było się z tego wybronić i wyjść z przyzwoitym wynikiem. W tej chwili za każdy błąd rzeczowy odejmuje się po jednym punkcie. Za każdą pomyłkę w nazwisku autorki, błędną datę, cytat czy imię bohatera. Może dojść do sytuacji, w której uczeń będzie miał tyle tych błędów rzeczowych, nawet drobnych, że za zawartość merytoryczną nie dostanie punktów. Wówczas cała praca jest wyzerowana. To jest fundamentalna zmiana.
- Jako środowisko polonistów jesteśmy zaniepokojeni niejednoznacznymi kryteriami oceniania wypracowania maturalnego. To bardzo duże zagrożenie - mówi jeszcze Aleksandra Korczak.
- Matura ogólnopolska jest po to, aby wprowadzić jeden egzamin standaryzujący osiągnięcia uczniów. Jeśli mamy wieloznaczne kryteria oceniania, to jest duże ryzyko, że różni egzaminatorzy ocenią jedną pracę w zupełnie inny sposób. W związku z tym uczniowie mają nierówne szanse rekrutacyjne. To loteria, do którego egzaminatora trafi ich praca - wskazuje.
Matura 2023. Kolejne aneksy i aktualizacje
Aleksandra Korczak, tak jak inni poloniści podkreśla, że sam informator maturalny został opublikowany późno.
- Dopiero w marcu 2021 roku, po dwóch latach nauki obecnych czwartoklasistów. Pojawiają się do niego kolejne aneksy i aktualizacje, z którymi poloniści muszą się zapoznać kosztem nie tylko swojego wolnego czasu, ale i zobowiązań zawodowych - zauważa.
- Ostatni aneks do informatora ukazał się w listopadzie. Nie mogłam wówczas zajmować się innymi klasami - ze względu na dobro maturzystów musiałam go przeanalizować, przygotować lekcję dla uczniów o zmianach. Bardzo dużo zadań zaniedbujemy przez to, że musimy mierzyć się z kolejnymi wytycznymi dotyczącymi matur - podkreśla polonistka.
Polonistka: 30-50 proc. uczniów może tej matury nie zdać
- Niesprawiedliwe jest jednak to, że są dzieci uczone przez polonistów obarczonych dwoma etatami, bo do tego stopnia brakuje nauczycieli. Albo nauczycieli, którzy muszą dawać korepetycje, aby móc opłacić kolejną ratę kredytu. Oni nie mają czasu zagłębiać się w kolejne aneksy i aktualizacje. Odbije się to na wielu uczniach - mówi Aleksandra Korczak.
- Nie chcę mówić o "straconym roczniku", bo na niektórych działa to jak płachta na byka. Mam jednak obawy, że 30-50 proc. maturzystów może tej matury nie zdać. Wystarczy, że w klasie wiele razy zmieniał się polonista, albo miał czelność się rozchorować. Lekcji języka polskiego jest mniej po reformie, niż było przed. A materiału i tych pojawiających się wciąż zmian do omówienia jest bardzo dużo. Nie wszyscy maturzyści będą do tego egzaminu przygotowani - zaznacza polonistka.
Zdaniem Przemysława Rojka "maturę trudniej będzie zdać dobrze". - Uczniowie przeciętni poradzą sobie - o ile nauczyciele zdążą uporać się z gigantycznym zalewem treści programowych, które muszą im przekazać, a sam teraz z tym walczę - dodaje.
- Matura będzie promowała spryt, może nawet cwaniactwo. Ten, kto zapamięta fakty, napisze krótkie wypracowanie (a liczba błędów językowych statystycznie wzrasta przecież wraz z długością pracy), odtwórczo zrealizuje wytyczne, zda tak samo, a może nawet lepiej od ucznia ambitnego, który w długim wypracowaniu popełni więcej błędów. Ten egzamin jest po prostu niesprawiedliwy. Na poziomie rozszerzonym pętla na szyi młodego człowieka jest jeszcze mocniej zaciśnięta. Jego walka o dobry wynik przy obecnych kryteriach oceniania będzie niezwykle trudna - mówi Rojek.
CKE: Nie było zmiany, która nie wywoływałaby niezadowolenia
Temat matury z języka polskiego pojawił się we wtorek na sejmowej podkomisji stałej ds. jakości kształcenia i wychowania, w której uczestniczył m.in. szef CKE Marcin Smolik. Posłanki Katarzyna Lubnauer i Katarzyna Szumilas przekazały mu listę 40 pytań od polonistów. Dotyczyły głównie zasad oceniania i matury ustnej.
Marcin Smolik powiedział: - Nie było egzaminu, który nie budziłby emocji. Nie było zmiany, która nie wywoływałaby niezadowolenia jakiejś grupy. To jest zrozumiałe. Każda nowa formuła rodzi obawy.
Co do oceny egzaminów wskazał: - Przygotowanie egzaminu maturalnego opiera się na kilku fundamentach. Ma być zgodny z podstawą programową, a także przygotowany tak, aby umożliwić przeprowadzenie i sprawdzenie go w sposób maksymalnie porównywalny. 90 proc. prac jest ocenianych przez jednego egzaminatora. Nie ma możliwości, ze względów praktycznych i finansowych, aby pracę sprawdzał więcej niż jeden egzaminator. Dlatego kryteria muszą być przejrzyste, bo tylko to doprowadzi do porównywalności w ocenie.
- Nikt nie zmieniał niczego jeśli chodzi o pracę egzaminatora w kwestii oznaczania błędów - czy to rzeczowych, czy językowych. On nie odejmuje punktów, tylko przyznaje je w zależności od tego, ile kto błędów popełni. Oczywistym jest, że im więcej błędów, tym mniej punktów - wskazał.
Przyznał jednocześnie, że wprowadzono w zasadach oceniania egzaminu 2023 zmianę: od ogólnej liczby punktów za kryterium "kompetencje literackie i kulturowe" egzaminator odejmuje punkty za każdy popełniony błąd rzeczowy. - Wątpliwości budziło to, że w poprzedniej formule zarówno przy dwóch jak i 40 błędach rzeczowych przyznawano zero punktów - dodał Smolik.
Co do ustnej matury CKE twierdzi, że nie ma uzasadnienia, aby przedłużać rozwiązanie tymczasowe z okresu pandemii. I do tej formy egzaminu trzeba wrócić.
Polonista radzi: Piszcie odwołania
Przemysław Rojek na koniec mówi: - Chciałbym zwrócić się do wszystkich maturzystów i zachęcić ich do tego - być może naiwnie i idealistycznie - aby nie rezygnowali z czytania. Uwierzcie, istnieje fajna literatura poza podstawą programową. Pamiętajcie też, że nauczyciele i egzaminatorzy są po waszej stronie i naprawdę chcą wam pomóc. Wszyscy mamy świadomość, że uczestniczymy w czymś obrzydliwym.
- I jeszcze rada bardzo praktyczna: jeżeli cokolwiek nie będzie wam pasowało w wynikach maturalnych, natychmiast się odwołujcie. Przy takiej filozofii oceniania na pewno znajdziecie na pewnym etapie kogoś, kto uzna, że wasz błąd wcale nim nie jest i dostaniecie ten upragniony punkt, który wam nieuczciwie zabrano - podsumowuje polonista.