Propozycja PiS zaskoczyła ekspertów. "Nierealne, rozdawnictwo"
Każdy 18-latek będzie mógł odbyć w szkole bezpłatny kurs na prawo jazdy - taka obietnica znalazła się w programie wyborczym Prawa i Sprawiedliwości. Jak przekazała Interii Urszula Rusecka z sejmowej komisji edukacji, pomysł wszedłby w życie wraz z kolejnym rokiem szkolnym. Obietnica wywołała niemałe kontrowersje wśród ekspertów. - Pomysł dobry, ale czy jest on do zrealizowania? Można mieć obawy i wątpliwości - twierdzi były szef GDDKiA Zbigniew Kotlarek. - Nie znoszę takiego rozdawnictwa - mówi z kolei Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.

W programie wyborczym Prawa i Sprawiedliwości "Bezpieczna Przyszłość Polaków" poświęcono cały rozdział perspektywom w obszarze edukacji do 2031 roku, czyli w trakcie dwóch kadencji Sejmu. Wyszczególniono w nim kilka aspektów systemowych, które miałyby ulec zmianie. Przewidziano m.in. "maksymalną redukcję patologicznego zjawiska korepetycji, na które rodzice każdego roku wydają dziesiątki milionów złotych".
Szerokim echem odbiła się jednak inna propozycja programowa PiS w zakresie oświaty. "Każdy 18-latek będzie mógł odbyć w szkole bezpłatny kurs na prawo jazdy" - czytamy w dokumencie na stronie partii rządzącej.
O pomyśle tym mówiła w niedzielę marszałek Sejmu Elżbieta Witek. - Młodzi ludzie w szkołach średnich, którzy ukończą 18 lat, będą mieć darmowy kurs prawa jazdy. Wszyscy, którzy będą chcieli, a to jest ogromna pomoc - przekonywała.
W programie PiS pomysł dot. kursów na prawo jazdy kończy się na jednym zdaniu. Kiedy może wejść w życie? - To jest rzecz, która jest w naszym programie i myślę, że będziemy mogli ją wprowadzić od przyszłego roku szkolnego - mówi Interii wicerzeczniczka PiS i posłanka zrzeszona w sejmowej komisji edukacji, Urszula Rusecka. Jak dodaje, skorzystać mieliby na tym uczniowie, którzy skończą 18 lat po 1 września 2024 roku.
Wybory 2023. Ekspert o pomyśle PiS: To nierealne
Propozycja od razu wywołała kontrowersje. Komentujący zwracali uwagę na olbrzymie koszty takiego przedsięwzięcia. Kurs na prawo jazdy dla jednej osoby kosztuje bowiem - w zależności od miasta - od 2,8 do 4 tys. złotych.
- Nie znoszę takiego rozdawnictwa. Poza tym, jak szkoły są do tego przygotowane? Rząd, rozumiem, kupi im też samochody do szkoleń i znajdzie oraz opłaci nowych instruktorów? - mówi w rozmowie z Interią Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.
Mniej surowy wobec pomysłu PiS jest Zbigniew Kotlarek, były szef GDDKiA, obecnie prezes Polskiego Kongresu Drogowego.
- Sądzę, że należy wspierać inicjatywy, które zwiększają świadomość i umiejętności młodych ludzi. Pytanie tylko, jakie to miałoby być szkolenie i w jakiej formie. Powinno ono mieć odpowiedni poziom. Gdyby to było dobrze zorganizowanie, to czemu nie? - mówi.
Ekspert podkreśla jednak, że szkoły obecnie nie są wyposażone w sprzęt, który sprostałby wszystkim wymaganiom do prowadzenia takich kursów. Do tego dochodzi kwestia pieniędzy niezbędnych do ich realizacji. - Pomysł dobry, ale czy jest on do zrealizowania? Można mieć obawy i wątpliwości. Ośrodki nauki jazdy przy każdej szkole? To nierealne - dodaje.
Prawo i Sprawiedliwość zapewnia, że pieniądze na realizację tej obietnicy się znajdą. - Sposób finansowania naszych programów jest zawsze czytelny i zawsze te środki w budżetach się znajdują. Na pewno będą na to przeznaczone środki, tak jak na bezpłatne podręczniki, laptopy, na różnego rodzaju wyposażenia pracowni, klas - mówi Urszula Rusecka.
Kiedy poznamy szczegóły? - Poczekałabym do momentu aż będziemy wprowadzać program w życie, Sejm musi rozpocząć prace po wyborach. Jesteśmy wiarygodni pod kątem każdego programu, który zapowiadamy - odpowiada wicerzeczniczka PiS.
Darmowy kurs na prawo jazdy w szkole? Ekspert: To zagrożenie
Były szef GDDKiA zwraca uwagę także na inny problem. Wielu młodych kierowców na drogach wykazuje się brawurą, a gdyby kursy były darmowe, młodych kierowców byłoby na drogach więcej.
- To na pewno jest zagrożenie. Jak analizujemy wypadki, które miały miejsce w ostatnim czasie, zwłaszcza te najbardziej tragiczne, to były one właśnie z udziałem młodych ludzi, do 20 czy 20-kilku lat - mówi.
- Prawo jazdy nie musi być dla każdego. Powinniśmy mimo wszystko dążyć do tego, żeby rozbudowywać sieci kolejowe, w miastach metro, transport zbiorowy, drogi rowerowe. To są kierunki, które powinny być alternatywą dla prawa jazdy - dodaje ekspert.
Podobnego zdania jest Adrian Furgalski, który twierdzi, że rządzący postawili krzyżyk na transporcie zbiorowym i zachęcają do ponownego "zakochania się w drogach".
- Europa robi wszystko, żeby z samochodu rezygnować i oszczędzać w ten sposób chociażby środowisko naturalne czy redukować zużycie paliw. U nas na odwrót. Tylko drogi, drogi i drogi - dodaje.
Czytaj także:
***
TWÓJ GŁOS MA ZNACZENIE. Dołącz do naszego wydarzenia na Facebooku i śledź aktualne informacje w trakcie kampanii wyborczej!