Zablokowanie wskazanych przez PiS kandydatów na wicemarszałków Sejmu i Senatu nie wywraca oczywiście polskiego państwa do góry nogami. PiS to przeżyje. Polska także. Mamy jednak do czynienia z bardzo ważnym sygnałem. AntyPiS bardzo chciał pokazać swojemu politycznemu przeciwnikowi, "gdzie raki zimują" i "kto tu teraz rządzi". I pokazał. Donald Tusk triumfuje, bo zdyscyplinował koalicjantów to swojej politycznej linii. Nagrzani liberalni komentatorzy cmokają z zachwytu, że "PiSiory zaorane". Silni Razem w ekstazie nerwowej. Ordynarna zemsta W życiu publicznym warto nazywać rzeczy po imieniu. Nazwijmy więc wprost to, co się wydarzyło na pierwszym posiedzeniu Sejmu i Senatu. A była to po prostu zemsta. Zwyczajna ordynarna zemsta. Czyli działanie wymierzone przeciwko komuś w odpowiedzi na posunięcie (rzeczywiste lub tylko postrzegane) jako szkodliwe. Rozumiem, że antyPiS czuł się przez ostatnie lata w parlamencie przez PiS tłamszony i poniżany. Więc teraz - przy pierwszej narażającej się okazji - nastąpiło wyrównanie rachunków. Choć pewnie to przesada powiedzieć, że "nastąpiło". Z zemstą to tak nigdy nie działa. Rzadko kończy się na jednym odosobnionym akcie odwetu. Zemstą trudno jest się nasycić i powiedzieć "dość". Zawsze własne krzywdy wydają się dużo głębsze i trudniejsze do naprawienia. Dlatego już dziś jest pewne, że na retorsjach wobec Elżbiety Witek i Marka Pęka się nie skończy. AntyPiS będzie kopał PiS dalej po kostkach. Oby tylko po kostkach! Tydzień temu pisałem już o tym w tym samym miejscu, ale powtórzę raz jeszcze. Nadchodzi dla polskiej demokracji bardzo trudny czas. Przekonanie naszych samozwańczych "obrońców demokracji" o swojej własnej moralnej wyższości jest bowiem ogromne. A pokusa nadużycia olbrzymia. W końcu trudno oczekiwać, by liberalne media czy Europa - tak skore do nagłaśniania każdego osunięcia się przez PiS z demokratycznej ścieżki - równie pieczołowicie pilnowały nowej władzy. Spodziewać się trzeba raczej patrzenia przez palce. Takie - "wiecie - rozumiecie" wielkiej fali samoutwierdzenia i racjonalizacji. "No może i mogli dać tej Witek wicemarszałka, no ale przecież pamiętajmy, co ona wyprawiała". Albo "może i nie powinno się odwracać orzeczeń Trybunału, ale przecież to był "PiSowski trybunał". I tak dalej i tak dalej. W zasadzie można sobie spokojnie wyobrazić sytuację, w której nowa większość decyduje, że - na przykład - nie przyjmuje do wiadomości weta prezydenta Dudy. Albo unieważnia ten czy inny akt prawny w sposób niezgodny z konstytucją. Racjonalizacja się zawsze znajdzie. A kto im zabroni? Kto powie, że nie mogą? TVN? Komisja Europejska? Tomasz Lis? Agnieszka Holland? Der Spiegel albo Politico? Przecież to się nie wydarzy. AntyPiS triumfuje Wróćmy jednak do sejmowej zemsty. Czy była słodka? Nie wiem, o to musicie pytać tych, co się mścili. Obserwator może jedynie przestrzegać, że wejście na tę drogę nie jest pozbawione konsekwencji. Przemoc (choćby i proceduralna) rodzi przemoc. Buduje poczucie krzywdy. Na razie jeszcze niewielkie. Ale z każdym kolejnym kopniakiem i upokorzeniem będzie ono rosło. Dziś antyPiS triumfuje. Lata w przestworzach i czuje się jak superbohater, który właśnie odkrył swoje supermoce. "O rany! Ale czad! Mogę wszystko". Tylko że to nie tak działa. Na PiS głosowało w tych wyborach 7,6 miliona ludzi. To bardzo dużo. Sporo więcej niż na któregokolwiek z czujących dziś przypływ wszechmocy antyPiSowców. Mszczenie się na PiSie jest policzkiem wobec tych ludzi. Na część może i podziała. Ale na większość na pewno nie. Przeciwnie. Zmobilizuje i zgromadzi wokół PiSu wielu nowych zwolenników. Nie o samą arytmetykę wyborczą jednak chodzi. Taka zemsta nie buduje dobrego podkładu pod Polskę przyszłości. Oczywiście złotousty Szymon Hołownia może zaklinać rzeczywistość, ile tylko chce. Może mówić o "przywracaniu praworządności" i o "pojednaniu". Jednak towarzysząca temu polityczna zemsta na znielubionych PiSiorach będzie czynić z Hołowni współczesnego "Świętoszka". Faceta, który mówi jedno, a robi coś dokładnie odwrotnego. A za parę lat ktoś potraktuje jego tak samo, jak on dziś traktuje Elżbietę Witek. A może i gorzej. Nie życzę mu tego, ale taka jest niestety logika zemsty. To chyba oczywiste. Rafał Woś