Niepokój na Kremlu. Amerykańska broń niebezpieczeństwem dla Rosjan
Gdyby Ukraina otrzymała pociski Tomahawk, byłaby w stanie uderzyć w kluczowe obiekty wojskowe położone w Rosji, takie jak fabryka dronów Shahed w Jełabudze czy baza lotnicza Engels-2 w obwodzie saratowskim - twierdzą analitycy ISW. Zdaniem ekspertów Władimir Putin dostrzega nadciągające zagrożenie i robi wszystko, aby Stany Zjednoczone nie dostarczyły Ukrainie kluczowego uzbrojenia.

W skrócie
- Ukraina poprzez pociski Tomahawk mogłaby zaatakować kluczowe obiekty wojskowe głęboko w Rosji, co budzi poważne obawy Władimira Putina - twierdzi ISW.
- Kreml stosuje różnorodne środki, by powstrzymać USA przed przekazaniem Ukrainie Tomahawków, obawiając się osłabienia rosyjskich sił.
- USA rozważają nadal możliwość przekazania pocisków, ale decyzja zależy m.in. od Donalda Trumpa, podczas gdy Ukraina rozwija także własny system pocisków dalekiego zasięgu.
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
Władimir Putin użył różnych środków retorycznych, aby powstrzymać administrację Donalda Trumpa przed dostarczeniem Ukrainie pocisków Tomahawk. Według ISW rosyjski przywódca ma poważne powody do niepokoju.
Rosyjski przywódca mówił, że dostawy pocisków Tomahawk "doprowadzą do zniszczenia wyłaniającego się pozytywnego trendu" w stosunkach amerykańsko-rosyjskich. Wcześniej Putin deklarował, że amerykański personel wojskowy będzie musiał bezpośrednio uczestniczyć w ewentualnych uderzeniach tych pocisków. Powiedział też, że takie uderzenia oznaczałyby "nowy etap eskalacji", ale nie zmienią one sytuacji na polu bitwy.
"Wydaje się, że Putin próbuje różnych podejść, od grożenia pogorszeniem stosunków dwustronnych po bagatelizowanie użyteczności pocisków, po to aby wpłynąć na amerykański proces decyzyjny" - czytamy w raporcie ISW. Jak wyjaśniają analitycy, Kreml stara się uniemożliwić Stanom Zjednoczonym dostarczenie Ukrainie pocisków Tomahawk, aby zachować bezpieczeństwo na swoich tyłach.
Według analityków siły ukraińskie są w stanie uderzyć dronami dalekiego zasięgu w głąb rosyjskiego terytorium, ale zdolność bojowa tych dronów jest ograniczona i nie nadają się do rażenia specjalistycznych obiektów.
Rosja obawia się pocisków Tomahawk. "Znaczne szkody"
Zdolność Ukrainy do wystrzeliwania pocisków z większym ładunkiem, w głąb terytorium Federacji Rosyjskiej, pozwoliłaby Ukrainie na zadanie znacznych szkód, jeśli nie na zniszczenie kluczowych obiektów wojskowych w Rosji. Mówi się m.in. o fabryce dronów Shahed w Jełabudze czy bazie lotniczej Engels-2 w obwodzie saratowskim.
"Według szacunków ISW w zasięgu 2500-kilometrowej wersji Tomahawka znajduje się co najmniej 1945 rosyjskich obiektów wojskowych, a w zasięgu 1600-kilometrowej wersji co najmniej 1655. Ukraina prawdopodobnie znacznie osłabi zdolności bojowe Rosji na pierwszej linii, atakując cele w głąb terytorium Rosji" - czytamy.
O możliwym przekazaniu pocisków manewrujących Tomahawk państwom NATO, które następnie miałyby dostarczyć je do Kijowa, mówił niedawno wiceprezydent USA J.D. Vance. Polityk podkreślił jednak, że jest to przedmiotem dyskusji, a ostateczna decyzja należy do Donalda Trumpa.
Wojna w Ukrainie. Media: Kijów rozpoczęła masową produkcję własnego pocisku
Jednocześnie ISW przypomina, że Ukraina rozpoczęła masową produkcję własnego pocisku manewrującego FP-5 Flamingo o zasięgu 3000 km i głowicy bojowej o masie 1150 kg. "The Economist" poinformował, że Ukraina zaczęła już używać ich do uderzania w terytorium Rosji i obecnie produkuje 2-3 pociski dziennie. Do końca października zwiększy produkcję do 7 pocisków dziennie.
"Są znacznie szybsze od dronów, latają na wysokości zaledwie 50 m nad ziemią, mają zasięg ponad 3000 km i zadają potężny cios dzięki głowicy bojowej o wadze 1150 kg" - czytamy w publikacji.
Źródła: ISW, Unian












