Dlaczego Joe Biden pominął Polskę? "Szkoda, że nie zadzwonił"
Joe Biden we wtorek rozmawia z Władimirem Putinem m.in. o kwestii gromadzenia się wojsk przy granicy z Ukrainą. Dlaczego wcześniej nie rozmawiał na ten temat z polską stroną? Pytaliśmy o to polityków obozu rządzącego. - Dla tej administracji Polska nie jest priorytetem - uważa poseł Arkadiusz Mularczyk. - Szkoda, że nie zadzwonił - ubolewa senator Maria Koc. - Nie musiał konsultować czegokolwiek, bo wie, na co może liczyć z naszej strony - przekonuje z kolei poseł Jan Mosiński.
Spotkanie przywódców dwóch najpotężniejszych państw świata od zawsze przykuwa uwagę. Dziś sytuacja jest tym bardziej złożona, że rozmowy zostały przyspieszone, bo pierwotnie planowano je na styczeń. Joe Biden będzie rozmawiał z Władimirem Putinem m.in. o koncentracji rosyjskich wojsk przy granicy z Ukrainą.
Europa obawia się nowego konfliktu zbrojnego, bo Moskwa od miesięcy gromadzi armię przy ukraińskiej granicy. Sytuacja międzynarodowa jest napięta, a przede wszystkim Kijów liczy na to, że spotkanie Biden-Putin ją rozładuje.
W przededniu rozmowy, które odbyła się w formie wideopołączenia, Biden konsultował strategię z przywódcami czterech europejskich państw: Wielkiej Brytanii, Niemiec, Francji i Włoch. Dlaczego pominął Polskę, która jest najbliższym sąsiadem Ukrainy, a w dodatku w ostatnim czasie miała do czynienia z konfliktem na polsko-białoruskiej granicy? Zapytaliśmy parlamentarzystów Prawa i Sprawiedliwości.
"Szkoda, że nie zadzwonił"
Arkadiusz Mularczyk, poseł PiS: - Jest wiele krajów na świecie, z którymi Biden nie rozmawiał. Rozumiem, że mieliśmy czas, kiedy administracja Donalda Trumpa stawiała na Polskę, a nasz kraj był jego pierwszym punktem odniesienia. Widzimy, że dla administracji Bidena priorytety się zmieniły. Polska nie jest pierwszym priorytetem, a ta administracja postawiła na inne kraje. Cóż, musimy to przyjąć i robić swoje.
Maria Koc, senator PiS: - Widocznie taki sobie klucz wybrał. Dokonał wyboru, by rozmawiać z największymi państwami europejskimi. Szkoda, że nie zadzwonił. Na pewno premier czy prezydent mieliby dużo do powiedzenia w tej kwestii. Skoro wybrał inaczej, to znaczy, że nie ma po prostu pełnego rozeznania jeśli chodzi o politykę w tej części Europy. Być może ktoś mu źle doradza, bo gdyby chciał zasięgnąć informacji z pierwszej ręki powinien też porozmawiać z polskim prezydentem.
Jan Mosiński, poseł PiS: - To pewnie kwestia strategii pana Bidena. Polacy wielokrotnie dali przykład solidarności z Ukrainą. Chciałbym, by administracja Białego Domu miała równie dużo determinacji. Joe Biden doskonale wie, że Polska jest jednym z państw, które działają pozytywnie na Ukrainie. Jesteśmy sprawdzonym partnerem Ukrainy zarówno jeśli chodzi o jej wejście do Unii Europejskiej, jak i NATO. Biden nie musiał konsultować czegokolwiek, bo wie, na co może liczyć z naszej strony.
Mularczyk przypomina, że choć Biden nie kontaktował się bezpośrednio z premierem lub prezydentem, to dwustronne rozmowy toczyły się na niższym szczeblu.
- Dla nas USA są strategicznym partnerem i trudno się obrażać. Wiemy, że rozmowy toczyły się z ministrem Mariuszem Błaszczakiem, Zbigniewem Rauem, a wcześniej szefowa wywiadu rozmawiała z premierem Mateuszem Morawieckim. Administracja Bidena jest na pewno "zbriefowana". Myślę, że tam jest świadomość różnych perspektyw na potencjalną wojnę z Ukrainą - uważa Mularczyk.
Czy słowa Le Pen miały znaczenie?
Tymczasem w sobotę w Warszawie Prawo i Sprawiedliwość gościło wielu przywódców europejskich partii prawicowych. W Polsce była również Marine Le Pen, szefowa Zjednoczenia Narodowego, która udzieliła wywiadu "Rzeczpospolitej". Odniosła się do sytuacji na Wschodzie mówiąc, że "Ukraina leży w sferze wpływów Rosji". Czy te słowa mogły mieć znaczenie dla administracji Bidena, by pominąć Polskę w przygotowaniu się do rozmowy z Putinem?
- Le Pen była w sobotę w Warszawie, a rozmowa dotyczyła przyszłości UE. W wielu kwestiach mamy wspólne stanowisko, ale co do sprawy Ukrainy absolutnie się z nią nie zgadzamy. Mam nadzieję, że gdy dojdzie do rozmowy na ten temat, przedstawimy jej argumenty i zmieni zdanie. Ona jest absolutnie w błędzie, a to złe, niedobre stanowisko. Ukraina jest państwem suwerennym i nie jest w żadnej sferze wpływów Rosji - przekonuje senator Koc, która jednocześnie oczekuje, że w rozmowie z Putinem Biden zmieni podejście i "odejdzie od miękkiego kursu".
Czego po tej rozmowie oczekuje Mosiński?
- Chciałbym, żeby przedmiotem rozmowy stała się analiza memorandum budapeszteńskiego z 1994 roku. Ukraińcy zostali zostawieni z problemami, a USA i Rosja nie wywiązały się ze zobowiązań. Druga kwestia to wyjaśnienie gromadzenia się wojsk przy granicy z Ukrainą. Trzecia sprawa dotyczy praw człowieka, które są deptane w Rosji - podkreśla poseł PiS.
Łukasz Szpyrka