Rosjanie kradną ukraińskie dzieci. "Zostaniesz, to otrzymasz pieniądze"

Oprac.: Dawid Szczyrbowski
Ponad 16 tys. ukraińskich dzieci zostało od początku wojny uprowadzonych przez Rosję. Niektórym z rodziców udało się już sprowadzić dzieci z powrotem do domów, pokonując wiele trudności - donosi z Kijowa Tobias Dammers, korespondent dziennika "Tagesschau". Uprowadzanie dzieci jest odmiennie przedstawiane przez rosyjską telewizję, która przekonuje, że "dzięki przybranym rodzicom dzieci zostaną uratowane przed zawieruchą wojenną na Ukrainie".

Dziennikarz opisuje jeden z przykładów udanego powrotu do domu - historię 16-letniego Ihora i jego matki Nataliji Lysewycz, pochodzących ze wsi Antoniwka w obwodzie chersońskim na południu Ukrainy. Rejon ten został podbity przez Rosję w pierwszych dniach wojny. "Nastąpiło osiem miesięcy rosyjskiej okupacji, a wraz z nią - dostęp wyłącznie na rosyjskich mediów. Lysewycz opowiada, że nie słyszano tam nic o wojennych okrucieństwach, takich jak w Buczy czy Irpieniu. Okupacja stała się codziennością" - opisuje "Tageschau".
Porwane ukraińskie dzieci. Obóz letniskowy zamienił się w porwanie
Matka zgodziła się na "zbyt kuszącą, aby ją odrzucić" propozycję rosyjskich władz okupacyjnych - wyjazd Ihora na obóz letniskowy w rosyjskim mieście Anapa, z dala od strefy walk na Ukrainie. Ten wyjazd "miał trwać kilka tygodni, ale sprawy potoczyły się inaczej. Wakacje zamieniły się w porwanie - i stały się częścią zbrodni wojennej" - pisze "Tagesschau". Chłopiec powrócił z Rosji dopiero po czterech miesiącach.
Według ukraińskich źródeł Ihor jest jednym z ponad 16 tys. dzieci i młodzieży uprowadzonych przez Rosję w czasie wojny. Ihora udało się sprowadzić z Rosji do domu na początku marca. "Jego powrót z obozu był wielokrotnie przekładany przez rosyjskie władze. Był tam przetrzymywany" - podkreśla "Tagesschau".
"Zostaniesz w Rosji, otrzymasz pieniądze"
Jak ocenił Ihor, w Rosji wraz z nim było ponad tysiąc ukraińskich dzieci. Traktowanie było "dobre", nie było przemocy ani prób reedukacji. "Dzieciom zapowiedziano, że zostaną wysłane do rosyjskich rodzin adopcyjnych lub domów opieki. Ponadto w obozie mówiono, że ci, którzy zechcą zostać w Rosji, otrzymają pieniądze" - opowiadał Ihor.
Kontakt chłopca z matką został urwany, kobieta "bała się, że już nigdy nie zobaczy syna". W sprowadzeniu syna z Rosji pomogła jej organizacja SOS Wioski Dziecięce Ukraina. Kobieta musiała pojechać osobiście do Rosji po chłopca. - Trasa wiodła przez Polskę i Białoruś do granicy z Rosją. Stamtąd musiała jechać do Moskwy, a potem na południe Rosji do Anapy. To tysiące kilometrów, dwa tygodnie w podróży. Po drodze były osoby udzielające pomocy - wyjaśniła kobieta. Jak podkreśliła, ona i inne matki miały mówić o "odwiedzeniu" swoich dzieci, a nie o "odbieraniu ich".
Po przyjeździe do Anapy także matce Ihora złożono propozycję pozostania w Rosji. "Inne matki, które były w Rosji, również potwierdzają otrzymanie takich ofert. Ale po podpisaniu kilku dokumentów (Natalija Lysewycz) mogła bez problemu zabrać ze sobą Ihora" - dowiedział się "Tagesschau".
Rzeczniczka Praw Dziecka Ukrainy: To przejrzysta i zaplanowana strategia
Jak potwierdziła ukraińska rzeczniczka praw dziecka Daria Herasymczuk, do tej pory do Ukrainy udało się przywieźć z powrotem 323 spośród porwanych dzieci. - Te operacje sprowadzania odbywały się bez przyzwolenia Rosji, bez okupu, bez niczego w zamian. To nie jest wymiana - podkreśliła Herasymczuk. Jest przekonana, że za porwaniami dzieci kryje się "przejrzysta i dobrze zaplanowana" strategia. Z jej analiz wynika, że "ukraińskie dzieci szybko otrzymały obywatelstwo rosyjskie, a procesy adopcyjne były skracane".
Jak podkreśla "Tagesschau", nie w każdym przypadku udaje się ukraińskim rodzicom i organizacjom pozarządowym odzyskanie dzieci. Daria Kasjanowa z SOS Wioski Dziecięce Ukraina potwierdziła, że zdarzały się już "odmowy" ze strony rosyjskich obozów czy rodzin adopcyjnych, mimo że ukraińscy krewni mieli przy sobie wszystkie niezbędne dokumenty.
Uratowane z Rosji nastolatki zgłaszały, że groziło im powołanie do rosyjskiej armii. - Wiele spośród uprowadzonych ukraińskich dzieci musiało przejść "program edukacji patriotycznej", w ramach którego szerzona jest antyukraińska propaganda - podkreśliła Kasjanowa.
Rosyjska urzędniczka adoptowała ukraińskie dziecko. Pochwaliła się Putinowi
Uprowadzanie dzieci z Ukrainy jest odmiennie przedstawiane przez rosyjską telewizję, która przekonuje, że "dzięki przybranym rodzicom dzieci zostaną uratowane przed zawieruchą wojenną na Ukrainie i będą mieć zapewnioną bezpieczną przyszłość" - pisze "Tagesschau".
Jak potwierdziła niedawno w wywiadzie dla kremlowskiej telewizji rosyjska rzeczniczka praw dziecka Maria Lwowa-Biełowa, "380 dzieci zostało już przekazanych do 20 regionów kraju". Sama też zaadoptowała 15-latka z Doniecka, czym pochwaliła się w rozmowie z Putinem.
Międzynarodowy Trybunał Karny wydał 17 marca nakaz aresztowania prezydenta Rosji Władimira Putina jako odpowiedzialnego za zbrodnie wojenne polegające na bezprawnych deportacjach dzieci z okupowanych terenów Ukrainy do Rosji. Tego samego dnia MTK wydał także nakaz aresztowania Marii Lwowej-Biełowej, oskarżanej o te same zbrodnie, co Putin. Rosja, nie uznająca MTK, stwierdziła, że nakaz aresztowania jest "prawnie nieważny".