Spotkanie przywódców najpotężniejszych gospodarek świata, czyli G7 w tym roku odbyło się we Włoszech. Jednym z elementów oprawy szczytu były skoki spadochroniarzy, którzy skakali z flagami państw tworzących G7. Przywódcy obserwowali skoki przed wspólnym zdjęciem. W pewnym momencie Joe Biden odszedł od innych polityków kilka kroków, powiedział kilka słów i pokazał gest "okay". Będąca gospodarzem szczytu premier Włoch Georgia Meloni pokierowała Bidena z powrotem do grupy uczestników szczytu. Nagranie z tego zdarzenia zostało wielokrotnie udostępnione w sieci. Według wielu komentujących Biden po prostu nie wiedział, co się działo i że na G7 nie był przywódcą potężnego państwa, ale zagubionym, błąkającym się staruszkiem. Słowo "zażenowanie" było jednym z częściej pojawiających się w komentarzach. "New York Post" po tym wydarzeniu, w komentarzu redakcyjnym napisał, że demokraci i sprzyjające im media nie mogą już dalej ukrywać mentalnego upadku Bidena. Odpowiedź Białego Domu była natychmiastowa. W wydanym oświadczeniu administracja prezydenta doniesienia o zagubionym na szczycie G7 Bidenie nazwała zakłamywaniem rzeczywistości. Jak tłumaczył Biały Dom prezydent odszedł na chwilę, aby jednemu z wykonujących skok żołnierzy pogratulować, ale o tym przeciwnicy prezydenta już mieli celowo nie wspomnieć. Wybory w USA. Prezydent Joe Biden jak słup soli Jednak doniesień o dziwnym zachowaniu prezydenta jest więcej. Ponad tydzień temu w Białym Domu odbyła się uroczystość upamiętniająca zakończenie niewolnictwa w Ameryce. Na południowym trawniku Białego Domu odbył się koncert. Na jednym z nagrań widać jak goście, łącznie z wiceprezydent Kamalą Harris, ochoczo podrygiwali w rytmie wykonywanego akurat przez artystów utworu. Tylko jedna osoba nie ruszała się w ogóle, wyglądała jakby zastygła, a na jej twarzy błądził uśmiech - to był prezydent Joe Biden. Tłumaczenie współpracowników prezydenta jest takie, że celowo nie pokazano tych, którzy tak jak prezydent, na taniec ochoty nie mieli. I jeszcze przykład z ostatnich dni. Sztab Bidena zorganizował w Kalifornii spotkanie, które miało przekonać zwolenników demokratów do wpłacania pieniędzy na kampanię wyborczą prezydenta. Niekwestionowaną gwiazdą wśród wyborców Partii Demokratycznej jest Barack Obama, który podczas tego spotkania Bidenowi towarzyszył. Gdy przyszedł czas na pożegnanie z uczestnikami widać, na udostępnionych w internecie nagraniach, jak prezydent zastyga na scenie i dopiero gdy Obama bierze go za rękę, otrząsa się i opuszcza scenę. Na platformie X pojawił się jednak także wpis, którego autor twierdzi, że był na tym spotkaniu z Bidenem i Obamą, i że prezydent nie zastygł, ale stał i starał się usłyszeć, co w jego stronę krzyczało kilkoro osób siedzących w pierwszych rzędach. To tłumaczenie nie zmienia faktu, że sieć jest zalana nagraniami z tego zdarzenia, w których przeważają komentarze o nieporadności Bidena. Padają nawet oskarżenia pod adresem demokratów o znęcanie się nad starszym człowiekiem. Biały Dom udostępniony klip nazwał "tanim fałszerstwem" i manipulacją polegającą na tendencyjnym przycięciu nagrania, bo gdy obejrzy się troszkę tylko dłuższe nagranie z tego zdarzenia, to zachowanie prezydenta przestaje być dziwaczne. Ale republikanie zacierają ręce, gdy kolejny raz ich polityczni przeciwnicy muszą tłumaczyć zachowanie swojego lidera oraz gdy kolejny raz pojawią się filmiki, na których reakcja prezydenta albo jej brak wywołują lawinę nieprzychylnych dla niego komentarzy. Jednak oni również są pytani o zachowanie, czy słowa Donalda Trumpa, bo nierzadko zdążają mu się pomyłki albo snuje on opowieści, które trudno połączyć w logiczną całość. Dla demokratów to paliwo dla ich kampanii wyborczej. Donald Trump i jego opowieści Zwolennicy Joe Bidena i jego sztab także są bezlitośni i wyłapują każde potknięcie Donalda Trumpa. Wydźwięk komentarzy po takich zdarzeniach jest jednoznaczny - stan psychiczny Trumpa pogarsza się w zastraszającym tempie, ale jego rodzina i Partia Republikańska starają się to ukryć mimo tego, że wystarczy posłuchać jego wystąpień, by zrozumieć, że z coraz większą trudnością buduje on logiczne i spójne wypowiedzi i że coraz częściej wygłasza twierdzenia wprawiające w osłupienie. W ubiegłym tygodniu na wiecu w Las Vegas były prezydent, krytykując pęd administracji Bidena do ograniczenia wydobycia paliw kopalnych, wygłosił opowieść o dramatycznym wyborze - porażenie prądem czy zjedzenie przez rekina. Donald Trump swoim zwolennikom streścił rozmowę z producentem łodzi, który według byłego prezydenta jest zmuszany do produkowania tylko łodzi elektrycznych. Następnie zadał zgromadzonym na wiecu, jak sam stwierdził genialne pytanie. Co by wybrali, gdyby taka łódź zaczęła tonąć i jej elektryczna bateria znalazłaby się pod wodą? Naraziłoby to pasażerów na śmiertelne porażenie prądem. Z drugiej jednak strony w "scenariuszu Trumpa" przy łódce pojawiłby się rekin. Ostateczne pytanie byłego prezydenta do zwolenników brzmiało: Czy chcieliby zostać porażeni prądem, czy zaatakowani przez bestię? Sam Trump wybrałby porażenie prądem (portal HEATMAP poświęcony zmianą klimatu i walką z nimi, w kontekście wypowiedzi Donalda Trumpa, przytacza na swoich stronach wypowiedzi producentów takich łodzi, którzy zapewniają, że elektryczne silniki są tak zaprojektowane, że prawdopodobieństwo porażenia jest znikome). Kilka dni temu w Michigan na wiecu Trump, krytykując gospodarkę pod rządami Bidena oznajmił, że gdy on był prezydentem to wysokość rat kredytów hipotecznych wynosiła... dwa dolary. Na innym spotkaniu z wyborcami oświadczył, że oni go nie interesują, ale potrzebne są mu ich głosy, aby wygrać wybory. Sztab Bidena natychmiast te wypowiedź wykorzystał w swoim spocie wyborczym. Współpracownicy byłego prezydenta muszą także tłumaczyć się z wypowiedzi Trumpa, która miała paść na zamkniętym spotkaniu z republikanami w Kongresie. Donald Trump, jak donoszą media, miał stwierdzić, że Milwaukee - największe miasto stanu Wisconsin, jest okropne. Tak się składa, że to właśnie w Milwaukee za miesiąc odbędzie się konwencja republikanów, na której Trump zostanie oficjalnie mianowany kandydatem partii na prezydenta. Oprócz tego Milwaukee to miasto w stanie wahającym się, który dla wygrania wyborów prezydenckich jest kluczowy. Demokraci, jak donoszą lokalne media w Milwaukee, chcą w mieście rozwiesić billboardy ze słowami Trumpa, tak aby jego mieszkańcy szybko nie zapomnieli o wypowiedzi kandydata republikanów, którzy twierdzą, że słowa ich lidera o Milwaukee zostały zmanipulowane. Za każdym razem, gdy przeciwnicy Donalda Trumpa umieszczą jakiś klip z jego zaskakującą wypowiedzią, albo z tak wypowiedzianymi przez niego słowami, że nie można ich zrozumieć i gdy twierdzą, że to niezbity dowód na oderwanie byłego prezydenta od rzeczywistości, jego sztab oskarża drugą stronę o dezinformację i odwracanie uwagi od wpadek Joe Bidena. Walka na klipy i wpadki oraz oskarżenia o demencję i niedołężność skończy się dopiero wtedy, gdy skończy się kampania. Na razie bitwę o to kto prezentuje się wyborcom jako młodszy i sprawniejszy kandydat wygrywa Donald Trump. W jednym z ostatnich sondaży, aż 73 proc. ankietowanych odpowiedziało, że Biden ze względu na wiek, na prezydenta już się nie nadaje, odnośnie Trumpa stwierdziła tak mniej niż połowa respondentów, bo 42 proc. Demencja w USA Z badania opublikowanego dwa lata temu przez naukowców Columbia University będącego największym od 20 lata badaniem dotyczącym występowania upośledzeń poznawczych w amerykańskim społeczeństwie wynika, że 10 procent Amerykanów powyżej 65. roku życia ma demencję a 22 procent łagodniejsze problemy poznawcze. Choroba Alzheimera jest najczęściej występującą formą demencji i jak podaje Jama Neurology - miesięcznik wydawany przez Amerykańskie Towarzystwo Medyczne - stanowi od 60 do 80 proc. wszystkich diagnozowanych przypadków demencji w Stanach Zjednoczonych. Z chorobą Alzheimera według danych Narodowego Instytutu Zdrowia żyje ponad 6,5 miliona Amerykanów. Zdiagnozowanie demencji nie jest sprawą ani szybką, ani prostą. Wymaga badań przeprowadzonych przez specjalistów, wywiadu rodzinnego. Dopiero na tej podstawie lekarz może stwierdzić, czy pacjent ma objawy demencji czy nie. - Założenie, że Donald Trump albo Joe Biden mają demencję jest nieetyczne i stygmatyzujące dla ludzi, którzy żyją z demencją - powiedział "Los Angeles Times" Vraig Fleishman, który pracuje jako dyrektor ośrodka dla dorosłych zmagających się z problemami pamięci. Twierdzenie, że jak ktoś jest starszy to na pewno nie pamięta, że nie wie, co się wokół niego dzieje, że nie umie odpowiednio ocenić sytuacji, że skoro nie porusza się tak zwinnie, jak 20-latek i nie mówi tak wyraźnie, jak osoby młodsze, to na pewno ma też problemy z klarownym myśleniem, jest dyskryminacją i uprzedzeniem wobec osób starszych i powielaniem krzywdzących stereotypów. Ludzie wraz z wiekiem się zmieniają, temu zaprzeczyć nie można, ale nie wszystkie zmiany muszą być zmianami na gorsze. Jak w sytuacji dużego stresu, pod presją czasu radzi sobie 81-letni Joe Biden, a jak 78-letni Donald Trump każdy będzie mógł zobaczyć i ocenić sam. Już w nocy z 27 na 28 czerwca czasu polskiego pierwsza debata Biden-Trump. Dla Interii Magda Sakowska, Polsat News, Waszyngton.