W sobotę rano, 7 października, nad obszarem Izraela przeleciały rakiety, a w wielu miejscowościach rozległy się syreny alarmowe. Potem bojownicy Hamasu (polityczno-militarna organizacja palestyńska o charakterze terrorystycznym - przyp. red.) ruszyli do ataku. Jednym z pierwszych celów był festiwal muzyczny zorganizowany niedaleko Strefy Gazy. Według izraelskich mediów w ataku zginęło co najmniej 260 osób. Hamas zaatakował także m.in. kibuce Be'eri, w których życie straciło ponad 130 osób. Strona izraelska rozpoczęła bombardowanie Stefy Gazy, niszcząc kolejne budynki. W połowie października Palestyńczycy poinformowali o zbombardowaniu szpitala, w wyniku czego miało zginąć 500 osób. Dwa dni później po tym zdarzeniu Izraelczycy ostrzelali starożytną cerkiew służącą za schronienie dla ludności cywilnej. Skala ataku przeprowadzona przez Hamas i Palestyński Islamski Dżihad na początku października była bezprecedensowa i zaskoczyła Izrael. Data rozpoczęcia walk nie była przypadkowa: dzień po 50. rocznicy wojny Jom Kipur. Konflikt palestyńsko-izraelski trwa od ponad stu lat. Październikowe zaostrzenie jest tylko kolejną odsłoną sporu. Żeby zrozumieć genezę, trzeba poznać skomplikowaną historię, w której przenikają się wielkie religie, polityka światowych mocarstw, fundamentalizm i marzenia o niepodległości. Ten tekst jest próbą opowiedzenia tej historii, a z pomocą przychodzi troje ekspertów: prof. Marcin Szydzisz z Uniwersytetu Wrocławskiego, dr Bartosz Bojarczyk z Uniwersytetu Mari Curie-Skłodowskiej oraz Michał Wojnarowicz z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Ruch syjonistyczny Zdjęcie jest czarno-białe. Mężczyzna w średnim wieku ma na sobie czarną marynarkę, pod nią znajduje się biała koszula, do której jest przypięta muszka. Ma długą czarną brodę, ciemne oczy i włosy zaczesane do tyłu. To Theodor Herzl, działacz i społecznik żydowski węgierskiego pochodzenia. Pod koniec XIX wieku napisał książkę-manifest, w której postulował utworzenie państwa żydowskiego. Rok po jej wydaniu - w 1897 r. - w Bazylei odbył się pierwszy światowy Kongres Syjonistyczny, na którym ustalono, że najlepszym miejscem na tworzenie państwa żydowskiego będzie Palestyna, która wówczas znajdowała się pod władaniem Imperium Osmańskiego. Ruch Syjonistyczny zakładał stworzenie tzw. Wielkiego Izraela, zamieszkanego wyłącznie przez Żydów. W Palestynie żyło wówczas 24 tys. Żydów i 525 tys. Arabów. - Szanse na stworzenie takiego państwa Żydzi mieli wówczas niewielkie, ale wierzyli, że zmiany na arenie międzynarodowej umożliwią im budowę takiego państwa - mówi dr Bartosz Bojarczyk z katedry międzynarodowych stosunków politycznych Uniwersytetu Mari Curie-Skłodowskiej. - Syjonizm Żydów był odpowiedzią na radykalne działania nacjonalistów w państwach europejskich. Mieliśmy wtedy do czynienia z pogromami żydowskimi, które miały miejsce na terenie dzisiejszej Rosji - zauważa naukowiec. - W tamtym czasie ruch syjonistyczny operował hasłem "ziemia bez ludzi dla ludzi bez ziemi" w kontekście Palestyny - mówi Michał Wojnarowicz z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, w którym odpowiada za analizowanie polityki Izraela i Palestyny. - To było oczywiście duże uproszczenie. Ponieważ na tym terenie mieszkali muzułmanie, chrześcijanie, Arabowie. Jeszcze nie wykrystalizowała się tożsamość narodowa, ale ta etniczna czy religijna jak najbardziej - dodaje Wojnarowicz. Wsparcie Wielkiej Brytanii Theodor Herzl nigdy nie doczekał realizacji swoich politycznych marzeń. Kiedy 2 listopada 1917 r. Artur Balfour - brytyjski minister spraw zagranicznych - wysłał list do lidera społeczności żydowskiej, Herzl nie żył już od 13 lat. - W tym liście, czy też deklaracji, Balfour wyraził w imieniu brytyjskiego rządu przychylność do stworzenia "narodowego domu dla Żydów" na terytorium Palestyny - wyjaśnia prof. Marcin Szydzisz z Uniwersytetu Wrocławskiego, który od lat zajmuje się tematyką problemów bliskowschodnich. Żydzi liczyli, że ta obietnica szybko zostanie zrealizowana. W wyniku pierwszej wojny światowej i późniejszych decyzji Wielka Brytania miała wykonywać tzw. mandat nad terenem Palestyny. W efekcie powstał Brytyjski Mandat Palestyny, który istniał od 1922 do 1948 r. I choć w tamtym czasie państwo żydowskie nie powstało, to rozpoczęła się masowa migracja ludności. Przybysze często siłą i przemocą zdobywali ziemię. Jeszcze przed wybuchem drugiej wojny światowej doszło do Wielkiej Rewolucji Arabskiej, powstaniu skierowanemu przeciwko władzy brytyjskiej. Ofiarami stali się też żydowscy migranci. Do jednej z największych masakr doszło jednak w kwietniu 1948 r. Grupa żydowskich bojowników organizacji paramilitarnej zaatakowała wieś Dajr Jasin. W wyniku napaści zginęły 242 osoby pochodzenia arabskiego, w tym kobiety i dzieci. Rezolucja ONZ. Mają powstać dwa państwa - Po drugiej wojnie światowej, która przyniosła masową zagładę Żydów w Europie, pogląd, że Żydzi potrzebują swojego państwa, zyskał szersze światowe poparcie. A pewne parapaństwowe struktury, w wyniku przedwojennej migracji Żydów, istniały już w Palestynie - wyjaśnia Michał Wojnarowicz z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Tymczasem Wielka Brytania nie radziła sobie z rządami w Palestynie. - Brytyjczycy nie wiedzieli, jak poradzić sobie z napływem ludności żydowskiej. Były różne rekomendacje. Jedna z nich mówiła o powstaniu państwa jednonarodowego, inne, że powinno powstać państwo wielonarodowe, a kolejna, że powinny powstać dwa państwa - opowiada dr Bojarczyk. Ostatecznie Wielka Brytania podjęła decyzję o wycofaniu się z Palestyny i przekazaniu problematycznego terytorium powstałej po wojnie Organizacji Narodów Zjednoczonych. Ta w 1947 r. podjęła rezolucję numer 181. Zgodnie z dokumentem na terenie mandatu Palestyny miały powstać dwa państwa: arabskie i żydowskie. Podział na lata Według planu ONZ ponad 50 proc. dawnych ziem mandatu Palestyny miała przypaść Żydom, choć stanowili oni wówczas 33 proc. populacji. Palestyńczykom w udziale miały przypaść tereny na zachodnim brzegu Jordanu oraz ziemia na południowy - wschód i północ od Gazy. Reszta terenów miała znaleźć się pod władaniem Żydów. Jerozolima miała pozostać pod nadzorem międzynarodowym. Z dokumentów Specjalnej Komisji Narodów Zjednoczonych ds. Palestyny wynika, że po podziale na dwa kraje na terenie państwa żydowskiego znalazłoby się blisko milion osób pochodzenia arabskiego. To stanowiło 55 proc. wszystkich mieszkańców. Kilka miesięcy po przyjęciu rezolucji przez ONZ w maju 1948 r. Izrael ogłosił niepodległość. - Przyjęcie rezolucji zaakceptowanej przez stronę izraelską, a zanegowanie przez stronę arabską, wprowadziło konflikt między grupami na zupełnie nowy etap - wyjaśnia Wojnarowicz. - Moim zdaniem właśnie tu należy doszukiwać się przyczyny obecnego konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Żydzi ogłosili niepodległość, natomiast nie zrobili tego Palestyńczycy. I od tamtej pory konflikt ma charakter asymetryczny, rozgrywa się bowiem pomiędzy państwem Izrael a narodem palestyńskim - tłumaczy dr Bojarczyk. - Myślę, że gdyby wtedy Palestyńczycy ogłosili niepodległość, zostałaby ona zaakceptowana przez wszystkie światowe mocarstwa. W tamtym czasie Palestyńczycy nie byli jednak tak dobrze zorganizowani jak Żydzi. Ich elita polityczna nie była w pełni wykształcona i wydaje się, że byli też mniej zdeterminowani niż strona żydowska - opowiada prof. Szydzisz. Eksperci zwracają uwagę na jeszcze jedną istotną kwestię - inne kraje arabskie. - Egiptowi, Syrii, Libanowi, Transjordanii czy Irakowi nie zależało, żeby powstało odrębne państwo Palestyna. Oficjalnie jednak zapewniały, że wyzwolą Palestyńczyków spod okupacji żydowskiej, a sam Izrael zostanie wymazany z mapy - wyjaśnia prof. Szydzisz. "Wymazywanie Izraela z mapy", jak wówczas mówili przedstawiciele państw arabskich, miało zająć kilkanaście dni. Trwająca w latach 1948-1949 wojna o niepodległość Izraela zakończyła się podpisaniem porozumiem z poszczególnymi krajami arabskimi. Każde z nich negocjowało oddzielnie i każde z nich inaczej podchodziło do kwestii palestyńskiej. Prócz braku jedności państw arabskich i słabych elit palestyńskich, dr Bojarczyk zwraca uwagę na jeszcze jedną kwestię. - W tamtym czasie Palestyńczycy nie mieli zbyt dużego poparcia międzynarodowego. Co ciekawe, wtedy ZSRR opowiedziało się po stronie Izraela, gdyż Józef Stalin wierzył w to, że nowo utworzone państwo żydowskie będzie socjalistyczne. Jednak to przede wszystkim postawa krajów arabskich i brak jedności spowodował, że Palestyna wtedy nie ogłosiła niepodległości - wyjaśnia naukowiec. Utrata ziemi przez Palestynę Tymczasem wojna o niepodległość spowodowała, że Izrael zajął część ziemi, która według rezolucji ONZ miała utworzyć tzw. państwo arabskie. Chodzi o ziemie na zachód od Jerozolimy oraz teren w okolicy obecnej Strefy Gazy. Z kolei część Zachodniego Brzegu pod swoje władanie wzięła Transjordania, a Strefę Gazy Egipt. Na trwający od lat konflikt palestyńsko-izraelski nałożyło się też wiele innych sporów i wojen. W latach 1949-1956 z krajów arabskich na teren Izraela przedostawali się fedaini, którzy zabili wówczas co najmniej 400 Żydów. W 1956 r. doszło do konfliktu sueskiego. Egipcjanie doprowadzili do nacjonalizacji kanału, który był ważnym szlakiem komunikacyjnym. W konflikt, po namowie Francji i Wielkiej Brytanii, zaangażował się Izrael. Żydowscy żołnierze zdobyli półwysep Synaj. Jednak w wyniku działań USA działania bojowe zakończono, a Izraelczycy musieli wycofać się z zajętych terenów. W 1967 r. doszło do wojny sześciodniowej, którą poprzedziły liczne incydenty na granicy izraelsko-syryjskiej i izraelsko-egipskiej. Początkiem czerwca samoloty izraelskie zbombardowały cele w Syrii, Jordanii i Egipcie. W ciągu paru dni siły arabskie zostały rozgromione, a Izraelczycy zajęli półwysep Synaj, Wzgórza Golan, Judeę z Jerozolimą i Samarię. Do kolejnego starcia doszło w 1973 r. Strona arabska chciała odzyskać utracone ziemie. Wojna Jom Kipur rozpoczęła się początkiem października, kiedy siły syryjskie i egipskie uderzyły na Izrael. Przez pierwsze dni siły arabskie przeważały i prowadziły udaną, dla nich, ofensywę. Izrael stanął nad przepaścią, a widmo likwidacji niedawno utworzonego państwa było realnym scenariuszem. Ostatecznie dzięki pomocy USA Izrael odparł atak. Egiptowi udało się odzyskać półwysep Synaj, natomiast Wzgórza Golan należące do Syrii pozostają pod izraelską okupacją od 1967 r. Powstanie OWP i Hamasu - Przełomy lat 60., 70. i 80. to z kolei fale terroryzmu międzynarodowego, za pomocą których Palestyńczycy chcieli popularyzować swój sprzeciw. Jeszcze w 1964 r. powstała Organizacja Wyzwolenia Palestyny, uznana przez państwa arabskie za głównego reprezentanta Palestyńczyków, zaakceptowana przez ONZ, jednak nie przez sam Izrael - wyjaśnia dr Bojarczyk. - W latach 80. ubiegłego wieku pojawił się kolejny aktor. Hamas był organizacją muzułmańską, która w swojej początkowej fazie działalności skupiała się na pomocy w szpitalach, prowadzeniu szkół, troszczyła się o potrzebujących Palestyńczyków, zajmowała się sprawami społecznymi. Izrael wówczas nie traktował grup, które stworzył Hamas, jako zagrożenia. Liczył nawet, że spowodują one osłabienie Organizacji Wyzwolenia Palestyny - dodaje Wojnarowicz. W 1987 r., w tym samym, w którym powstał Hamas, wybuchła pierwsza intifada. Były to masowe protesty Palestyńczyków w Strefie Gazy i na Zachodnim Brzegu przeciwko żydowskiej okupacji. Niezadowolenie przybierało różne formy - dochodziło do strajków, bojkotowania izraelskich towarów, demonstracji czy malowania graffiti. Hamas w ramach protestów zaczął się posługiwać metodami terrorystycznymi (ataki samobójcze). W 1989 r. władze Izraela uznały organizację za nielegalną. Żydowskie osadnictwo i okupacja terenów Jedną z przyczyn pierwszej intifady było żydowskie osadnictwo na terenach okupowanych i tworzenie żydowskich osiedli. Od 1948 r. Izrael zagarniał coraz więcej terytorium palestyńskiego. Na nowo zdobytych terenach mieszkało kilkaset tysięcy ludności arabskiej. - Powstała idea, aby na zdobytych ziemiach arabskich tworzyć liczne osiedla zamieszkane przez żydowskich osadników. Po wojnie sześciodniowej takie akcje osiedleńcze były finansowane również przez izraelski rząd. To na początku były typowo obronne osiedla, w których mieszkali m.in. wojskowi - wyjaśnia profesor Szydzisz. W efekcie wyglądało to tak, że tereny od lat zamieszkiwane przez Palestyńczyków były przejmowane przez Żydów. Z tego powodu z Zachodniego Brzegu wyjechało po wojnie sześciodniowej 300 tys. osób. - W wyniku wojny sześciodniowej Izrael zajął wschodnią Jerozolimę, która była zamieszkana przez ludność arabską. Również tam prowadzone jest osadnictwo żydowskie. Izraelczycy budują osiedla tak, aby oddzielić wschodnią Jerozolimę od terenów Zachodniego Brzegu - tłumaczy Szydzisz. Tylko w 1948 r. zostało wypędzonych z terytorium palestyńskiego ok. 750 tys. Palestyńczyków. Obecnie 8 mln palestyńskich uchodźców żyje w obozach zarówno na terytoriach palestyńskich, jak i w państwach ościennych, m.in. w Libanie czy w Egipcie. Ministerstwo Spraw Zagranicznych Izraela w 2015 r. przedstawiło stanowisko, że Żydzi mają prawo osiedlać się na terenie Zachodniego Brzegu, czyli ziemi palestyńskiej. Resort podkreślił, że Izrael ma prawo bronić obywateli tam mieszkających. Izrael stanowczo odrzuca również oskarżenia o okupację. Zdaniem Żydów Zachodni Brzeg nie był nigdy uznany za suwerenny, ani nie był przypisany żadnemu państwu. Przypomnijmy - zgodnie z rezolucją ONZ z 1947 r., która dzieliła teren Palestyny na dwa państwa, teren Zachodniego Brzegu miał należeć do państwa arabskiego. ONZ uznaje izraelską obecność na Zachodnim Brzegu za okupację i stanowi to pogwałcenie zapisów Konwencji Genewskiej. Szansa na pokój Eksperci, z którymi rozmawiamy, podkreślają, że szanse na osiągnięcie pokoju była tylko raz. Na początku lat 90. ubiegłego wieku. - W 1993 r. Organizacja Wyzwolenia Palestyny i Izrael podpisały porozumienie z Oslo. Na jego mocy utworzono Autonomię Palestyńską oraz określono stopniowe przekazywanie terytorium. Proces pokojowy jednak ostatecznie upadł - mówi dr Bojarczyk. - Jego zapisów nie uznawał Hamas i Palestyński Islamski Dżihad, które przez kilka lat zorganizowały liczne zamachy terrorystyczne. Te z kolei powodowały, że coraz większa grupa Izraelczyków sprzeciwiała się pokojowemu rozwiązaniu. W 1995 r. dodatkowo z rąk izraelskiego fundamentalisty został zabity ówczesny premier Izraela - Icchak Rabin - zadeklarowany zwolennik pokoju - opowiada prof. Szydzisz. Strefa Gazy i Zachodni Brzeg Od 2007 r. terytorium palestyńskie jest faktycznie podzielone na dwie części: Zachodni Brzeg, będący pod kontrolą Organizacji Wyzwolenia Palestyny i Fatahu oraz Strefę Gazy, będącą pod pełną kontrolą Hamasu. Co różni te dwie organizacje? - Przede wszystkim OWP czy też Fatah pragnie niepodległej, ale świeckiej Palestyny, z kolei Hamas i Palestyński Islamski Dżihad dążą do utworzenia niepodległego islamskiego państwa - wyjaśnia dr Bojarczyk. - Hamas jest silny słabością Fatahu. Ta uważana jest za organizację za bardzo służalczą wobec Izraela oraz bardzo skorumpowaną, która dba tylko o swoje interesy - uważa Wojnarowicz. Przywrócenie konfliktu na arenę międzynarodową i brak wyjścia Dlaczego Hamas postanowił na początku października zaostrzyć trwający od dziesiątek lat konflikt? - Przez ostatnie 20 lat konflikt palestyńsko-izraelski był traktowany jako wewnętrzny problem Izraela. Mało kogo na świecie ten spór interesował. Hamas już osiągnął swój cel, spowodował, że znów mamy do czynienia z konfliktem międzynarodowym - uważa prof. Szydzisz. Naukowiec nie widzi szans na rozwiązanie. - Do rozstrzygnięcia są trzy sporne kwestie. Pierwsza dotyczy Wschodniej Jerozolimy zdobytej w 1967 r. Palestyńczycy uważają, że jest to teren okupowany i chcą jego zwrotu. Izrael na to się nie zgodzi. Dla Izraelczyków Jerozolima to ich stolica i niepodzielne miasto - mówi profesor Szydzisz. - Kolejna kwestia dotyczy żydowskiego osadnictwa. Wycofanie osadników z terenów Zachodniego Brzegu wydaje się niemożliwe do zrealizowania. Wystarczy przypomnieć, jakie kontrowersje i protesty wzbudziło usunięcie ośmiu tysięcy osadników ze Strefy Gazy - dodaje. - Trzeci problem jest związany z milionami palestyńskich uchodźców, którzy w świetle prawa międzynarodowego mają prawo wrócić w rodzinne strony. Władze Izraela nie chcą się na to zgodzić. Gdyby tak się stało, Żydzi staliby się mniejszością we własnym kraju - wyjaśnia naukowiec. Eksperci, z którymi rozmawiamy, mówią wprost: szans na szybkie rozwiązanie konfliktu nie ma. Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: dawid.serafin@firma.interia.pl