Pięć osób zostało rannych w czwartkowym zderzeniu szynobusu i zespołu trakcyjnego nieopodal Gdyni Głównej. Oba pojazdy należą do Polregio. Czterech poszkodowanych - w tym jeden w stanie ciężkim - trafiło do szpitala. Piąty wydostał się z rozbitego pociągu samodzielnie. Pasażerów w Trójmieście czekają utrudnienia w ruchu. To kolejny z serii incydentów na polskiej kolei. Pod koniec wakacji w Skierniewicach "czołówkę" zaliczyły skład osobowy Kolei Mazowieckich oraz towarowy PKP Cargo - wtedy nikomu nic się nie stało. Natomiast od miesięcy notujemy pomyłki z kierowaniem pociągów na niewłaściwe tory. Zdarzają się zwłaszcza w obrębie modernizowanego Warszawskiego Węzła Kolejowego. Pociągi zderzyły się w Gdyni. "Nad ludzkimi błędami trudno zapanować" Szczęśliwie we wspomnianych incydentach nikt nie zginął. Ostatni tak tragiczny wypadek na kolei w Polsce wydarzył się w 2020 roku w Szymankowie na Pomorzu, gdzie pociąg uderzył w drezynę. Śmierć poniosło wówczas dwóch kolejarzy. Jeśli nie chcemy powtórki, to czy zdarzenie z Gdyni jest czerwonym alarmem, by poprawić bezpieczeństwo na żelaznych drogach? - Nie uważam, że systemowo dzieje się coś złego, bo na przestrzeni ostatnich miesięcy czy lat nie wprowadzono nowych systemów sterowania ruchem, zasad prowadzenia ruchu pociągów czy rewolucyjnych zmian w prawie - ocenia w rozmowie z Interią dr inż. Wojciech Gamon z Katedry Transportu Kolejowego Politechniki Śląskiej. W jego ocenie takie sytuacje jak w Gdyni czy Skierniewicach są losowe i chodzi o ludzkie błędy. - Trudno na tym zapanować, raz zagapi się maszynista, kiedy indziej dyżurny ruchu. Zdarzenia na stołecznym węźle są spowodowane jego remontem i tam rzeczywiście są niedociągnięcia, natomiast w Skierniewicach była mała prędkość pociągu, więc obyło bez osób rannych - dodaje. Maszynista pominął sygnał "Stój"? "To najbardziej niebezpieczne zdarzenie" Jak zauważa dr inż. Wojciech Gamon, nie wiemy jeszcze, co dokładnie stało się w Gdyni, ale najpewniej doszło do przejechania sygnału "Stój". - Prezes Urzędu Transportu Kolejowego kładzie silny nacisk na incydenty związane z zignorowaniem sygnału "Stój". Dokręca śrubę podmiotom, bo dostrzega, że to najbardziej niebezpieczny typ zdarzenia i może doprowadzić do tragedii - podkreśla. Według naszego rozmówcy w kwestii kolejowego bezpieczeństwa zawsze jest dużo do zrobienia, ale "człowiek - niezależnie od szerokości geograficznej - zawsze jest człowiekiem i najbardziej zawodnym ogniwem". - Również Europejska Agencja Kolejowa dostrzega ten problem jako wszystkich krajów, a nie tylko Polski czy państw naszego regionu - opisuje. Także dr inż. Maciej Michnej, zastępca kierownika Katedry Pojazdów Szynowych i Transportu Politechniki Krakowskiej, nie chciałby "siać niepewności, że poziom bezpieczeństwa znacznie spada". - Statystycznie takie zdarzenia jak w Gdyni mogą występować w skali przewozów kolejowych, jaką mamy. Zadaniem kolejarzy oraz UTK jest odrębnie im się przyglądać i oceniać, czy istnieje powód do zmian, bo coś zawodzi - uznaje. Czas pracy kolejarzy. "Polskie prawo jest mocno restrykcyjne" Ekspert przyznaje jednak, że incydent z Gdyni jest niepokojący, bo chodzi o ruch pasażerski, a do tego przytrafił się nieopodal stacji. - On nie powinien mieć miejsca. Wstępną ocenę, dlaczego tak się stało, niedługo przedstawi Państwowa Komisja Badania Wypadków Kolejowych - zaznacza dr inż. Maciej Michnej. A czy w kwestii "zawodnego ogniwa" jest coś do natychmiastowej zmiany - na przykład czas pracy kolejarzy, który może być zbyt długi? Tu dr inż. Wojciech Gamon nie ma wątpliwości, że polskie prawo jest mocno restrykcyjne, a do tego zatrudnieni na kolei silnie go przestrzegają. - Dotyczy to m.in. godzin wypoczynku - podsumowuje. Do zdarzenia w Gdyni odniosło się Polregio. Jak czytamy w oświadczeniu przesłanym Interii, wszystkim poszkodowanym udzielono "specjalistycznej pomocy medycznej". "Jeden z maszynistów oraz kierownik pociągu nadal przebywają w szpitalu, gdzie poddawani są szerszej diagnostyce. Na miejscu zdarzenia trwa akcja służb, które pracują nad przywróceniem ruchu w okolicy" - zapewniła spółka. Przewoźnik dodał, że w akcji pomocy pasażerom uczestniczy również załoga naszego pociągu, na miejscu są też jego przedstawiciele. "Szczegółowe okoliczności i przyczyny badają policja, prokurator oraz komisja" - wyliczył. Wiktor Kazanecki Kontakt do autora: wiktor.kazanecki@firma.interia.pl ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!